Maćkowiak: było ciężko, ale zrobiłem krok w przód
Bełchatów to jego rodzinne miasto, w Skrze stawiał swoje pierwsze kroki jako siatkarz. Od tego sezonu gra dla Effectora Kielce, a z byłą drużyną przyjdzie mu się zmierzyć już 24 stycznia. Jędrzej Maćkowiak – o byłych kolegach z drużyny, Bełchatowie, dotychczasowych trenerach i swoich celach.
- Masz w komórce numer do Mariusza Wlazłego?
- Nie, nigdy nie miałem.
- Pytam, bo jestem ciekaw czy pogratulowałeś mu drugiego miejsca zajętego w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego polskiego sportowca 2014 roku.
- Nie miałem okazji mu pogratulować. Bardzo cieszę, że Mariusz dostał tę nagrodę. Jak dla mnie Kamil Stoch i Mariusz powinni znaleźć się ex aqueo na pierwszym miejscu.
- Jak to jest grać w jednym zespole z tak utytułowanymi siatkarzami?
- Gdy grałem w Bełchatowie to chłopaki nie byli jeszcze mistrzami świata, ale było wiadomo, że Stefan zostanie trenerem kadry. To ciekawe doświadczenie, bo nie tylko Miguel i Fabio mi pomagali, ale można było się też poradzić trenera reprezentacji. Fajna jest świadomość, że chłopaki, z którymi w zeszłym roku trenowałem i grałem, osiągnęli tak wielki sukces.
- A wracając do Wlazłego, jaki to człowiek?
- Mariusz jest prawdziwym profesjonalistą, zawsze mogłem liczyć na jego radę. Zawsze był w porządku wobec mnie. Podziwiam go jako siatkarza i człowieka.
- Karol Kłos i Andrzej Wrona sprawiają wrażenie niezłych kawalarzy. Rzeczywiście tacy są na co dzień?
- Tak, to bardzo uśmiechnięte chłopaki. Bardzo kreatywni i z głową pełną ciekawych pomysłów. Nie dało się z nimi nudzić.
- Zrobili Ci kiedyś jakiś kawał, który zapamiętałeś?
- Tak. Była jedna śmieszna sytuacja. Mieliśmy lecieć do Szwajcarii i dowiedziałem się, że rzekomo potrzebna jest wiza. Zacząłem wypytywać Karola, Andrzeja i resztę chłopaków o co chodzi z tą wizą, a oni z pokerową miną odpowiadali, że muszę jechać do Warszawy żeby ją zdobyć. Andrzej zaoferował nawet, że mnie zawiezie. Jak wrociłem do domu to zacząłem dzwonić do ambasady i dowiedziałem się, że wizy zniesiono jakieś 8 lat temu. Tak więc uradowany na kolejnym treningu oświadczyłem w szatni, że przecież wiza jest juz niepotrzebna, że od 8 lat można latać do Szwajcarii i że dzwonilem w tej sprawie kilka razy do ambasady. Wszyscy zaczęli sie ze mnie smiać i bić brawo. Był niezły ubaw.
- Jesteś wychowankiem Skry. Byłeś przy największych sukcesach bełchatowian. Jak zmieniał się ten klub od momentu, kiedy zacząłeś w nim trenować?
- Klub zmieniał się z dnia na dzień. Można było to zauważyć gołym okiem. Klub stał się bardzo profesjonalny. Bardzo rozwinął się również od marketingowej strony.
- Jesteś również mieszkańcem tego miasta z krwi i kości. Bełchatów to najbardziej siatkarskie miasto w Polsce?
- Zdecydowanie! Bełchatów to małe miasto. Ludzie żyja tam sportem ze wzgledu na Skrę, ale także piłkarzy, ktorzy bardzo dobrze radzą sobie w tym sezonie. Sportowcy w Bełchatowie są bardzo rozpoznawalni i to cieszy.
- Zdarzały Ci się sytuacje kiedy wychodząc do centum ktoś prosił Cię o autograf lub zdjęcie?
- Miałem taką sytuację w sklepie, gdzie byłem poproszony o aurograf. Również w Zakopanem ktoś chciał sobie ze mną zrobić zdjęcie. Byłem pod dużym wrażeniem.
- Swoją przygodę ze Skrą zaczynałeś kiedy trenerem pierwszego zespołu był Daniel Castellani.
- Jedyny kontakt jaki z nim miałem to był sezon 2006/2007. Po ceremonii rozdania medali za zdobycie Mistrzostwa Polski, Castellani podszedł do mnie i dał mi… rękawice bokserskie. Myślałem, że to na chwilę, że zaraz przyjdzie je odebrać, ale cała ceremonia się zakończyła, a ja zadowolony wróciłem do domu z niesamowitą pamiątką. Okazało się, że każdy zawodnik i trener dostał taki prezent od naszego sponsora.
- Potem trenerem został Jacek Nawrocki. Przy nim wchodziłeś do pierwszego zespołu?
- Tak jest. Pierwsze treningi były bodajże na początku sezonu 2011/2012, miałem okazję wtedy trenować i zagrać kilka sparingów z Miguelem Falaską jako rozgrywającym. Miałem lekką tremę, bo przyszedłem do zespołu kompletnie zielony, a nagle zaczęli mnie otaczać gracze, którzy reprezentowali światowy poziom.
- Trenowałeś z Falaską, który potem został Twoim trenerem. Przeczytałem kiedyś, że to jego najlepiej wspominasz i od niego nauczyłeś się najwięcej.
- To po części prawda. Bardzo dużo wiedzy przekazał mi trener Nawrocki, ale Miguel był bardzo wyrozumiały i cierpliwy dla swojego zdecydowanie młodszego kolegi z zespołu. Dużo mi tłumaczył i wyjaśniał, a ja zawsze chętnie chodziłem po rady żeby nauczyć się czegoś nowego, dowiedzieć się więcej.
- To chyba nie jest proste zadanie rywalizować przez tyle lat z najlepszymi?
- To faktycznie nie lada wyzwanie. Zawsze śledziłem poczynania starszych i bardziej doświadczonych kolegów. To także ważny element rozwoju.
- Miałeś czasem takie myśli jak: mam dosyć, chce wyjechać, bo nie mam szans przebicia się?
- Oczywiście, że miałem, ale za każdym razem myślałem, że jestem jeszcze za słabym zawodnikiem żeby rozglądać się za innym klubem. Tak samo było po zakończeniu poprzedniego sezonu. Czułem, że to jeszcze trochę za wcześnie dla mnie.
- Ale pojawiła się oferta z Kielc…
- Dokładnie. Szczerze myślałem, że to jeszcze ten jeden sezon za wcześnie, ale po rozmowie z prezesem Piechockim stwierdziłem, że trzeba w końcu spróbować, bo skończyłoby się na tym, że po każdym sezonie mówiłby sobie to samo. Nie miałem nic do stracenia, a wiele do zyskania. Teraz gram w Pluslidze i zdobywam bezcenne doświadczenie. Spełniło się jedno z moich marzeń.
- Zbliżamy się do końca rundy zasadniczej. Jesteś zadowolony z pracy, którą wykonałeś w Kielcach?
- Nigdy nie mam tak, że jestem do końca zadowolony z tego co zrobiłem. Jestem cierpliwym człowiekiem, ale jeżeli chodzi o rozwój umiejętności siatkarskich to cierpliwość niestety się u mnie kończy, chciałbym grać na najwyższym poziomie z dnia na dzień. Mam nadzieję, że z wiekiem mi to minie. Jeżeli chodzi o nasze miejsce w tabeli myślę, że zaliczyliśmy spory falstart na początku sezonu. Wydaje mi się, że zabrakło czasu żeby się dotrzeć, bo mieliśmy sporo nowych zawodników i dlatego ta pierwsza część sezonu była dla nas taka pechowa. Kolejna runda już trochę lepiej choć nadal nie jest za różowo. Niedługo mecze z najlepszymi zespołami minionego sezonu. Trzeba będzie dać z siebie więcej niż maksa.
- Do kogo podejdziesz po sobotnim meczu? Z kim z obecnego składu Skry trzymałeś się najbardziej?
- Ze wszystkimi miałem dobry kontakt, na pewno będę chciał zamienić parę słów z każdym z naszego zespołu z zeszłego roku.
Dziękuję za rozmowę.