Łukasz Kadziewicz: poza środkiem siatki też jest życie
Wicemistrz świata trenuje przed startem w „Tańcu z gwiazdami” i pracuje nad projektem Akademii Siatkówki, którą założyli wspólnie z Maciejem Dobrowolskim i Pawłem Siezieniewskim. Dla nas opowiada o tym, skąd wziął się pomysł na pracę dziećmi i wrażeniach z tanecznych treningów.
Skąd wziął się pomysł na założenie Akademii Siatkówki?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Po prostu wyszło tak, że w tym samym momencie przestaliśmy zawodowo grać. Wychowywaliśmy się razem i uznaliśmy, że chcielibyśmy robić coś razem, i żeby było to związane z siatkówką. I tak powstała nasza Akademia. Nie chcemy być dla nikogo żadną konkurencją, np. dla SOS-ów, dlatego sięgamy po dzieci młodsze 10, 11 i 12-letnie w szkołach podstawowych. Projekt ma być skierowany głównie do tych dzieciaków, które na co dzień mają mniejszy dostęp do siatkówki niż ich rówieśnicy w większych miastach. Skoncentrowaliśmy się na mniejszych ośrodkach, choć chcemy też zaistnieć w naszych regionach, czyli Olsztynie czy Wrocławiu.
Czyli chcecie zbudować dla dzieci pierwszy krok w siatkówce?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Dokładnie. Kończąc podstawówkę dzieciak będzie mógł stwierdzić czy podoba mu się kontakt ze sportem, czy lubi siatkówkę. A w gimnazjum czekają na niego SOS-y. Chcemy pokazać najmłodszym, ale także ich rodzicom, że sport jest fajny, a przede wszystkim to znakomity sposób wychowywania dzieci. Poz tym uprawiając sport dbamy o ciało, rozwijamy się ruchowo, odrywamy się od komputerów. Współpracujemy z dietetykiem, psychologiem, który opisze, jak skutecznie aktywizować dzieci, rodzice będą mogli pytać, zdobyć więcej wiedzy poprzez naszą stronę. Dzieciaki będą też ładnie ubrane, bo nasz sponsor techniczny – sklepsiatkarza.pl tym się zajmie. Pokażemy dzieciom i rodzicom, że sport to jest praktyczna część życia. Stawiamy na zdrowy styl życia i to, by dzieci potrafiły działać w grupie, że tak bardzo zróżnicowane społeczeństwo jest w stanie tworzyć jedną drużynę.
Przy okazji być może stwarzacie szansę rozwoju dla kolejnych pokoleń siatkarzy?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Każdy zasługuje na szansę, ja jestem tego najlepszym przykładem. Wcale nie miałem wielkiego talentu, byłem zwykłym chłopakiem, a jednak byłem w stanie dwa razy pojechać na igrzyska olimpijskie, zostać wicemistrzem świata, grać w Polsce, Włoszech czy Rosji. Siatkówka to nie fizyka kwantowa, tego co ja może dokonać prawie każdy. A nawet jeśli mu się to nie uda, to wkraczając w życie zawodowe z doświadczeniem, które dał mu sport, będzie mu łatwiej zaistnieć w grupie, powiedzmy w np. w wielkiej firmie.
Wasz projekt jest komercyjny, ale zarabianie nie jest jego głównym celem.
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Oczywiście, że nie. Cały czas szukamy sponsorów, bo w tym projekcie najważniejszy jest dzieciak. Chcemy wsparcia samorządów lokalnych, by uczestnicy mieli wszystko, co potrzeba: ubezpieczenie, stroje, wodę, czy torby. Liczymy, że rodzice zobaczą, że pieniądze które wpłacają, wracają do dzieci w wymierny sposób. Dlatego zależy nam także na zewnętrznych sponsorach, by dać z siebie jak najwięcej. To tak naprawdę nie jest czysto komercyjne przedsięwzięcie, jednak od czegoś musimy zacząć, pokazać w środowisku, że taka grupa istnieje. Robimy to we trzech, jesteśmy spółką jawną i nie zarobimy na tym na kolejnego mercedesa czy dom. Nie o to nam chodzi. To ma być coś, co oddamy z siebie, bo dzięki siatkówce nasze życie było lepsze, dobre, fajne, godne, miłe.
Reklamuje was także pańska partnerka z „Tańca z gwiazdami”. Czy jest już duże zainteresowanie Akademią?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Mamy sporo telefonów, zapytań. Agnieszka jest gwiazdą telewizji, ale nie było problemów, by zgodziła się nas promować, bo sama robi wiele dla dzieciaków. Słuchajcie, ja nie zarobię na tym milionów, ale nie chcę do tego projektu dokładać. Chcę naprawdę zaktywizować dzieci, przecież przez wiele lat bywałem w różnych szkołach, brałem udział w wielu akcjach i naprawdę chcę pomóc. Niestety, nie zarobiliśmy w trakcie swoich karier aż tyle, by móc to wszystko robić charytatywnie. Marzę o tym, kiedyś w przyszłości w każdym województwie zimą dzieciaki chodziły w kurtkach z napisem: Akademia Siatkówki. OK, jest wielki sport, Puchar Świata, lecz ja chciałbym, żeby w Bartoszycach, Dobrym Mieście, Oleśnicy i wielu innych miejscach dzieci miały po prostu możliwość zobaczenia siatkówki. Muszą mieć okazję spotkać gwiazdy siatkówki czy nas trójkę, a my będziemy się starali regularnie wpadać na treningi naszej Akademii.
Tworzenie tego projektu oznacza wiele spotkań z samorządowcami, potenacjalnymi sponsorami. Jak wam wychodzą takie rozmowy?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Nie wstydzę się i nie boję się prosić o wsparcie, bo nie proszę dla siebie. Mam przecież normalną pracę, tańczę z gwiazdami, kilka innych projektów. Spotykam się i nie mam z tym żadnych problemów.
Ponoć „Taniec z gwiazdami” to miała być zabawa a jest wielkim wyzwaniem?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Jest wielkie dla Łukasza Kadziewicza. W wieku 35 lat muszę się zmierzyć sam ze sobą, ze swoimi kompleksami. Przetrawić fakt, że staję przed lustrem i tańczę, a to nie wychodzi. Grając w siatkówkę kolejne elementy może nie przychodziły mi z łatwością, bo ostro trenowałem i poświęcałem na to całe życie, ale cały czas miałem świadomość, że jestem w tym dobry czy najlepszy. A tu stykam się z rzeczą, której nigdy wcześniej nie dotykałem.
Pojawił się strach?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Pewnie, że się boję! Wyobrażasz sobie, że masz robić coś dla ciebie zupełnie nowego, a jednocześnie wiesz, że będą cię oceniały miliony? Mam tremę, lecz gdy powiedziałem „a” to muszę powiedzieć „b”, bo taka jest moja natura, nawet jeśli miałbym się zbłaźnić. Kilka razy na boisku też się zbłaźniłem... Poświęciłem tańcu z gwiazdami naprawdę sporo i cieszę się, że tu jestem, bo wiem, że wyjdę stąd jako trochę inny, odmieniony człowiek. Po tylu godzinach, w trakcie których katuję swoje ciało, i tak się świetnie bawię. A co najważniejsze, uczę się Łukasza Kadziewicza, który nie jest siatkarzem.
Jeszcze nie tak dawno był pan czynnym zawodnikiem. Tęskni pan do zawodowej siatkówki?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Zawsze byłem człowiekiem, który jest ciekawy życia i świata. Nigdy nie chciałem stać w miejscu. Miałem taką świadomość, że koniec mojej przygody z siatkówką zbliża się wielkimi krokami. Nie chciałem kraść czasu, bo trafiłem na fajnych ludzi w Lubinie. Potraktowali mnie bardzo fair i ja też chciałem się tak zachować wobec nich. Nie chciałem kolejnego dwuletniego kontraktu a potem chowania się w rogu w hali, by tylko nikt nie zauważył, czy jestem w takiej a nie innej formie. To nie byłbym ja. Wolałem powiedzieć: dzięki za wszystko, ale ja muszę iść dalej, mam dopiero 35 lat i łeb pełen pomysłów, dziecięcej pasji. Odkryłem, że poza środkiem siatki też jest życie!
Jaki ma pan cel na ten taneczny program?
ŁUKASZ KADZIEWICZ: Może to dziwnie zabrzmi, ale nie wiem co mam powiedzieć przed pierwszym odcinkiem. Wiele osób mnie pociesza, że dam sobie radę, bo zawsze sobie dawałem. Ale ja wiem, że ww tańcu to będzie zupełnie co innego. Moim celem jest pierwszy odcinek, a potem zobaczymy. Chcę pokazać ludziom to, czego nauczył się były zawodowy sportowiec, w kilka tygodni, w zupełnie dla siebie nowej dziedzinie.