Płamen Konstantinow: mistrzostwa Europy były turniejem o nic
Mimo wielu kontuzji i braku podstawowych zawodników, Bułgarzy zdołali awansować do półfinału mistrzostw Europy. Podobnie jak przed dwoma laty, ostatecznie zajęli 4. miejsce. – Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, był to udany turniej – ocenił selekcjoner ekipy z Bałkanów i były gracz m.in. Jastrzębskiego Węgla.
PLUSLIGA.PL: Mistrzostwa Europy były udane dla reprezentacji Bułgarii?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Biorąc pod uwagę wszystkie niezbyt sprzyjające okoliczności, myślę, że tak. Mieliśmy sporo problemów zdrowotnych przed turniejem i w trakcie, a mimo to zespół się nie poddał, walczył do końca z pełnym zaangażowaniem.
W trakcie przygotowań do mistrzostw Starego Kontynentu zaordynował pan swoim podopiecznym treningi w górach. Nie były zbyt forsowne?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Nie sądzę. Sokołow, który pierwszy odpadł z przygotowań doznał urazu jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu ligowego w Turcji, z kolei Nikołaj Penczew przypadkowo skręcił nogę w meczu o brązowy medal. Pozostałe urazy są z kategorii chronicznych, jak choćby kontuzja Żekowa. Żaden z zawodników nie nabył nowej kontuzji w trakcie zgrupowania.
Zdecydował się pan zabrać na turniej trzech rozgrywających. Po co wziął pan Żekowa, skoro nie mógł grać?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Mieliśmy nadzieję, że będzie mógł nam pomóc. Była tak szansa. Próbował wejść na boisko podczas sparingu z Czechami i wtedy okazało się, że jednak nie jest w stanie grać. Być może podjąłem ryzyko zabierając Żekowa i rezygnując z innego zawodnika, ale moim zdaniem, był on ważnym ogniwem zespołu.
Podczas mistrzostw Europy pierwszym rozgrywającym był Georgi Bratojew, choć wcześniej nie był pan zwolennikiem tego zawodnika.
PŁAMEN KONSTANTINOW: Bardzo się zmienił, przede wszystkim fizycznie, bo zrzucił 17 kilogramów. Bardzo dobrze przepracował okres przygotowań. Jeśli chodzi o sam turniej, miał dużo dobrych momentów, ale były też i kiepskie.
Da pan szansę także drugiemu z braci Bratojewów?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Zobaczymy.
Bułgaria skończyła mistrzostwa na czwartym miejscu, podobnie jak dwa lata temu. Czego brakuje, by w końcu wskoczyć na podium?
PŁAMEN KONSTANTINOW: O tym, co było zanim ja objąłem kadrę, nie chciałbym mówić. Jeśli chodzi o ten właśnie zakończony turniej, chyba osiągnęliśmy maksimum. Chociaż w półfinale byliśmy bardzo blisko wygranej, zabrakło niewiele.
Dlaczego w półfinale nie wpuścił pan na boisko Uczikowa za bardzo zmęczonego Władimira Nikołowa?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Bo Wlado to jest Wlado, ma ogromne doświadczenie, praktykę w graniu meczów o stawkę, w rywalizacji na styku. A my graliśmy z Francuzami punkt za punkt. Uczikow nie grał w kadrze dobrych kilka lat i szczerze mówiąc, nie znam jeszcze zbyt dobrze jego boiskowych reakcji. W spotkaniu o trzecią lokatę, przy dużej różnicy punktowej wprowadziłem go do gry i faktycznie, pokazał się z dobrej strony.
Kolejnym celem pana kadry będzie turniej kwalifikacyjny w Berlinie, gdzie zagracie w bardzo trudnej grupie. Wrócą Skrimow i Sokołow?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Tak, przed nami i jak i przed waszą reprezentacją, obydwie ekipy są w identycznej sytuacji. To będą kolejne mistrzostwa Europy, nawet gorzej i na pewno słabeuszy tam nie będzie. Nie ma więc znaczenia z kim zagramy w grupie – jeśli będziemy w dobrej dyspozycji, zagramy tak bojowo jak w Sofii, to szanse na awans będziemy mieli takie same, jak pozostałe siedem drużyn. Jeśli chodzi o moich zawodników, Skrimow wróci na pewno, a Sokołow – nie wiem.
Mistrzostwa Europy w Bułgarii i we Włoszech były turniejem niespodzianek. Co pana zaskoczyło najbardziej?
PŁAMEN KONSTANTINOW: Na pewno bardzo dobra gra Słowenii – bo to należy podkreślić, że oni nie awansowali do finału, bo mieli szczęście, ale ponieważ zaprezentowali naprawdę dobrą siatkówkę. W ćwierćfinale z Polską od pierwszej piłki byli mocno zdeterminowani, a Polacy zaczęli grać dopiero w trzecim secie. Przez dwa sety myśleli, że mecz wygrają łatwo, a potem uzmysłowili sobie, że jednak mogą go przegrać. Wtedy zaczęli grać lepiej, ale było już za późno.
W Polsce od razu pojawiła się fala krytyki, a nawet głosy o zwolnieniu Stephane’a Antigi.
PŁAMEN KONSTANTINOW: Co takiego? Nieprawdopodobne! Bardzo trudno jest utrzymać wysoką dyspozycję przez dwa ciężkie turnieje, grane w krótkim odstępie czasu. Polacy rzucili wszystkie siły na Puchar Świata, co jest zrozumiałe i spisywali się w Japonii bardzo dobrze, zabrakło im niewiele do uzyskania kwalifikacji olimpijskiej. A potem musieli wziąć udział w tym idiotyzmie pod tytułem mistrzostwa Europy, które w tym roku były turniejem o nic. Do tego zmieniony został system kwalifikacji olimpijskiej. To jest tragedia!
Zmieniły się władze Europejskiej Konfederacji Siatkówki.
PŁAMEN KONSTANTINOW: W końcu! Stare władze pozwoliły, by na igrzyskach olimpijskich w Rio do Janeiro zagrały maksymalnie cztery drużyny z Europy. O Lidze Mistrzów już nawet nie wspomnę. Jak to jest możliwe, że zwycięzca najbardziej prestiżowego pucharu europejskiego wychodzi w końcowym rozrachunku finansowym na minus? Ale za to włodarze CEV mieszkają sobie w pięciogwiazdkowych hotelach. Szkoda, że nic nie robią.