Łukasz Żygadło: dajmy kadrze spokój, oceńmy ich po Rio
- Na igrzyskach olimpijskich najważniejsze jest doświadczenie olimpijskie, zdecydowanie, bo organizacyjnie jest to turniej inny niż wszystkie - mówi wielokrotny reprezentant Polski, uczestnik IO 2012 w Londynie. Podsumowując Final Six LŚ, Łukasz Żygadło apeluje, by z ocenami kadry poczekać do zakończenia zmagań w Rio.
PLUSLIGA.PL: Bardzo często pojawia się pan na meczach reprezentacji Polski. Z sentymentu?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Jeśli tylko mogę, z przyjemnością odwiedzam polskie hale i oglądam poczynania naszej kadry i nie tylko. Jako zawodnik i reprezentant kraju byłem przyzwyczajony do pełnych hal. Z przykrością muszę powiedzieć, że w krakowskiej Tauron Arenie atmosfera była trochę smutna.
Biało-czerwoni zakończyli występ w turnieju finałowym Ligi Światowej po dwóch meczach i od razu pojawiły się krytyczne opinie. Jakie jest pana zdanie po Final Six, a przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Uważam, że nie ma co narzekać. Do turnieju w Rio pozostało trochę czasu, sporo można jeszcze zrobić. Problem może pojawić się jedynie w przypadku zawodników, którzy wrócili po kontuzjach, chociaż trener Antiga zapewniał, że w Krakowie wszyscy byli gotowi do gry. Szkoda, że tak szybko zakończyliśmy udział w F6, bo dodatkowe spotkania mogłyby wnieść dużo dobrego, szczególnie gdyby udało się coś wygrać. Zwycięstwo zawsze dodaje pewności siebie - to najważniejsza zasada.
Po turnieju w Krakowie niewiele możemy powiedzieć o naszym zespole. Gdyby zagrała tam jedna szóstka, ta, która w Rio ma stanowić wyjściowy skład, to przynajmniej wiedzielibyśmy na jakim etapie jesteśmy. Po zwycięstwie bylibyśmy zadowoleni, po przegranej byłoby sporo materiału do analizy. Francuski szkoleniowiec dokonywał wielu zmian, ale bardzo mało grał Bartosz Kurek, który zawsze był pierwszą armatą w drużynie. Trzeba więc zadać jedno, zasadnicze pytanie - czy taki będzie styl biało-czerwonych, że w wyjściowej szóstce będą wybiegać ci, którzy akurat są w najlepszej dyspozycji?
Pytałam o to Stpehane’a Antigę, w kontekście gry atakujących. Powiedział, że aktualnie gra Konarski, bo jest w lepszej formie.
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Być może więc podobnie będzie w Rio de Janeiro. Nie raz już pokazaliśmy, że jesteśmy kolektywem, że w trudnych momentach potrafimy wygrywać, jak było choćby podczas turnieju kwalifikacyjnego w Tokio, w starciach z Kanadą i Francją. Byliśmy w dramatycznej sytuacji, ale jakimś sposobem udało się wyjść z opresji. Były to bardzo cenne zwycięstwa i cenne sytuacje, które na olimpiadzie mogą zdecydował czy wywalczymy medal, czy nie. Byłby to styl trochę odmienny od innych, ale jeśli miałby przynieść sukces, to czemu nie? Poczekajmy do zakończenia igrzysk, wtedy będziemy oceniać zawodników i trenerów. Teraz dajmy im spokój.
Tym bardziej, że cztery lata temu wygraliśmy LŚ w świetnym stylu, a na IO w Londynie wypadliśmy blado. Pan zresztą doskonale pamięta tamte turnieje…
ŁUKASZ ŻYGADŁO: W Londynie świetnie zagraliśmy tylko w pierwszym pojedynku, z Włochami. Gorzej poszło nam z Bułgarami i to już był sygnał, że coś jest nie tak. Mimo to z kolejnymi rywalami uporaliśmy się, ale polegliśmy w tym nieszczęsnym spotkaniu z Australią, które zagraliśmy o godz. 11.00. Dziś nie ma już sensu się tłumaczyć, ale wtedy mieliśmy pobudkę o 5.30 rano. Gdy my przyjechaliśmy do hali, nie wiadomo dlaczego, ale rywale wychodzili już na rozgrzewkę, mieliśmy spore opóźnienie. Dla Australijczyków był to ostatni mecz turnieju, przystąpili do niego na luzie. My mieliśmy zupełnie inne podejście - wygrana dawała nam Niemców w ćwierćfinale, a tak trafiliśmy na Sborną. Zresztą Rosjanie zaczynając turniej też nie wiedzieli dokąd zajdą, bo mieli kilku zawodników kontuzjowanych, nie zaczęli dobrze rywalizacji. Ostatecznie doszli do finału, gdzie Brazylijczycy ze dwa razy skakali w górę w geście zwycięstwa, ale w końcu siatkarze Alekno ich przełamali i wygrali złoto.
Igrzyska olimpijskie to specyficzny turniej, któremu towarzyszy wyjątkowa motywacja, ale i presja. Co jest najważniejsze z punktu widzenia sportowca?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Doświadczenie olimpijskie, zdecydowanie. Organizacyjnie jest to turniej inny niż wszystkie. Na normalnych turniejach wszystko jest podporządkowane wyłącznie siatkówce, zorganizowane w jednym miejscu, co daje czas na odpoczynek i koncentrację. Na igrzyskach, poza ogromną rangą, bo jest to wielka impreza, której towarzyszą niesamowite tłumy sportowców z każdej dyscypliny, jest sporo kwestii innych niż zazwyczaj. W Londynie na przykład musieliśmy jeździć na halę autokarem 1.5 - 2 godziny, w zależności od długości korków. Podczas siatkarskich zawodów, posiłki są przygotowane tylko dla nas. W wiosce olimpijskiej natomiast na posiłki chodzimy wszyscy razem i sami decydujemy co kładziemy na talerzu. Pozornie to drobiazgi, ale jak poskładamy wszystko razem, to jawi nam się zupełnie inna rzeczywistość. A mamy w drużynie sporą grupę młodych graczy.
I to chyba nie jest dla nich dobra informacja?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Ale Francuzi czy Amerykanie też mają znacznie odmłodzony skład. Nie wspominając już o Irańczykach, którzy po raz pierwszy wezmą udział w imprezie tej rangi i pewnie będą mocno przygnieceni presją. Rozmawiałem z nimi po majowych kwalifikacjach i sami sobie się dziwili, że tak słabo zagrali, właśnie ze względu na ogromną presję. Teraz z kraju zamkniętego przyjadą do Brazylii, gdzie atmosfera na pewno będzie wspaniała. Ta cała otoczka z pewnością będzie ich dekoncentrowała.
Na co stać Iran w Rio de Janeiro?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Jest to niebezpieczny zespół, który jednak najlepiej wypada u siebie, w Iranie. Na turniejach wyjazdowych dość gładko ostatnio przegrywali, co mnie bardzo zdziwiło. Wiem, że kilku zawodników było kontuzjowanych, a ci, którzy grali byli mocno zmęczeni sezonem ligowym. Musieli więc trochę łatać skład. Z pierwszych rozmów o nowym trenerze, wiem, że pasuje im styl pracy Raula Lozano. Jego poprzednik, Slobodan Kovac miał ponoć problemy z utrzymaniem dyscypliny w grupie. A Irańczycy to taka nacja, która lubi być trzymana krótko. Dlatego też ciągle wspominają Julio Velasco, który trzymał ich za gardło, ale też potrafił doskonale panować nad ich mentalnością. Gdy wygrali z Brazylią, to od razu wskazywał co było źle, co należy zmienić, żeby przypadkiem nie pomyśleli, że są najlepszą drużyną na świecie. Sami zawodnicy otwarcie mówią, że za to właśnie pokochali Velasco. Argentyńczyk wyniósł irańską siatkówkę na światowy poziom, sprawił, że siatkarze stali się pozytywną wizytówką kraju. W samym Iranie wszyscy utożsamiają się z kadrą narodową, z zawodnikami, którzy zresztą są niezwykle popularni. Naszej popularności w Polsce w ogóle nie da się porównać do tego, co dzieje się w Iranie.
Postanowił pan kontynuować karierę w lidze irańskiej, choć słyszałam, że były propozycje z Polski?
ŁUKASZ ŻYGADŁO: Chcę grać w zespole, który walczy o wysokie cele, a w nadchodzącym sezonie będę miał w drużynie reprezentacyjną szóstkę Iranu. Pod koniec sierpnia zagramy w Mistrzostwach Azjatyckich. Termin nie jest najszczęśliwszy, bo zaraz po zakończeniu olimpiady, ale będzie to dla nas zupełnie nowe wyzwanie. Faktycznie, miałem propozycje z PlusLigi, ale tak jak wcześniej wspomniałem, chciałbym walczyć o medale. Jestem zdrowy i wciąż czuję się na siłach, by grać na wysokim poziomie. Jeśli w kolejnych sezonach pojawi się dobra oferta, chętnie z niej skorzystam.
Wróćmy do reprezentacji Polski. Chyba dobrze się stało, że w Rio trafiliśmy do nieco słabszej grupy? W pierwszych meczach turnieju będzie czas na ogranie się i zbudowanie pewności siebie.
ŁUKASZ ŻYGADŁO: To jest jeden z plusów, które powinniśmy wykorzystać w Brazylii, a którego nie mieliśmy w Krakowie, bo moim zdaniem nie próbowaliśmy tych właściwych ustawień. Jedno jest pewne - trzeba zacząć wygrywać od początku, żeby potem trafić na teoretycznie słabszego rywala. Tylko czy w Rio będą słabi przeciwnicy? Nie wiadomo jak spiszą się Francuzi, bo ostatnio dobrze zaczynali, ale później bywało różnie. Na chwilę obecną nie zdecydowałbym się wytypować najlepszej czwórki turnieju. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że na etapie finału Ligi Światowej najlepszą siatkówkę i najwyższy poziom sportowy pokazała Brazylia.
Powrót do listy