Stephane Antiga: chłopaki nie ułatwiają mi zadania
- Wszyscy tak solidnie pracują i tak mocno walczą o to, by znaleźć się w wyjściowej szóstce na kolejce mecze, że mam coraz więcej dylematów. Stanowimy coraz bardziej zwarty monolit, jestem usatysfakcjonowany tym jak chłopaki pracują, ale też ich zachowaniem, podejściem nie tylko do sportu - mówi selekcjoner biało-czerwonych.
PlusLiga: Kiedy ogłosił pan skład kadry narodowej na Ligę Światową wszyscy byliśmy nieco zaskoczeni. Był to z pewnością bardzo trudny wybór. Dziś, po przekroczeniu półmetka rozgrywek jest pan zadowolony ze swoich decyzji?
Stephane Antiga: W tej chwili jestem bardzo zadowolony, bo właśnie wygraliśmy trudny pojedynek z Brazylią. Ale tak naprawdę, nie popadam w hurraoptymizm, daleki jestem od tego jako człowiek i jako trener. Trenerski fach polega głównie na dokonywaniu wyborów i najczęściej jest to piekielnie trudne zadanie. Ciągle trzeba o czymś decydować - jak przygotować trening, jak go poprowadzić, których zawodników wybrać do startowej szóstki, kiedy dokonać zmiany…i każdego wyboru trzeba być absolutnie pewnym. Oczywiście pewne decyzje wynikają z procesu przygotowań zawodników czy nieprzewidzianych urazów. Na chwilę obecną jestem bardzo zadowolony z personalnych wyborów, choć muszę przyznać, że zawodnicy wcale nie ułatwiają mi zadania.
- Jak to? Co ma pan na myśli?
- Wszyscy tak solidnie pracują i tak mocno walczą o to, by znaleźć się w wyjściowej szóstce na kolejce mecze, że mam coraz więcej dylematów. Stanowimy coraz bardziej zwarty monolit, jestem usatysfakcjonowany tym jak chłopaki pracują, ale też ich zachowaniem, podejściem nie tylko do sportu. Myślę, że to przekłada się na dobrą grę, wpływa na ogólny wizerunek drużyny narodowej. Na chwilę obecną jestem szczęśliwy i życzyłbym sobie, żeby tak było już zawsze.
- Na razie jednak, konsekwentnie stawia pan na tę młodszą i mniej doświadczoną grupę zawodników.
- Tak jak mówiłem tydzień temu, nie wszyscy są na tym samym etapie przygotowań, nie wszyscy mają taki sam tryb pracy, niektórzy leczą urazy. Chcę być uczciwy wobec całej grupy i w związku z tym desygnują do wyjściowej szóstki tych, którzy aktualnie są w najlepszej dyspozycji. Nie może być tak, żeby ci najbardziej doświadczeni gracze mieli miejsce w szóstce z urzędu, ze względu na długoletni stać. To byłoby nieuczciwe. Chciałbym, żeby wszyscy mieli równe szanse - tak na grę, jak i na dojście do wysokiej formy. Tacy zawodnicy, jak Kurek, Żygadło czy Winiarski cały czas ciężko pracują, powoli łapią odpowiednią dyspozycję i z pewnością przyjdzie także ich moment.
- Polska odmłodzona kadra rozegrała już siedem meczów w Lidze Światowej. Co według pana jest największą wartością dotychczasowych występów?
- Ogromny duch walki i kolektyw.
- Pamiętam, że o tym właśnie mówił mi pan zaraz po objęciu stanowiska selekcjonera - że najważniejsze będzie tworzenie zgranej, rozumiejącej się grupy.
- Inaczej nie wyobrażam sobie swojej pracy z zespołem, szczególnie rywalizacji z najsilniejszymi rywalami, walki o kluczowe punkty. Ciężko być mocniejszym w ataku niż Włosi, Brazylijczycy czy Rosjanie. Różnicę może czynić jeden punkt, jedna akcja, którą wygrywa się dobrą współpracą na linii blok - obrona czy asekuracją. Oczywiście, meczów nie wygrywa się wyłącznie tymi elementami, ale one mogą przechylić szalę zwycięstwa na czyjąś stronę. Po skutecznej obronie można wyprowadzić kontrę, dostać kolejną szansę na zdobycie punktu - to naczynia powiązane. Podstawą sprawnej defensywy czy skutecznej asekuracji jest właśnie gra kolektywna, zrozumienie i wzajemne zaufanie. Poza tym, gdy rywale widzą, że drużyna po drugiej stronie siatki tworzy zwartą grupę, że trudno im wbić piłkę w boisko, sami zaczynają się irytować, męczyć grą. Ale też musimy się nauczyć, że czasami po jakichś niewiarygodnych obronach trudno jest precyzyjnie wystawić piłkę i czasami trzeba zmagać się z podwójnym lub potrójnym blokiem. Musimy to zaakceptować i wydaje mi się, że już tak się powoli dzieje, bo mamy w drużynie inteligentnych, pełnych pasji siatkarzy. W piątek na przykład mieliśmy mało punktowych bloków i to też trzeba zaakceptować.
- Najważniejszy jednak jest końcowy rezultat, a to polska drużyna schodziła z boiska jako zwycięzca.
- Może…ale nie do końca. Można przegrać z silnym przeciwnikiem, ale grając dobrze, dając z siebie maksimum. Taką porażkę jestem w stanie zaakceptować. Ale gdy gramy z nazwijmy to, przeciętnym rywalem i wygrywamy grając źle, wtedy ja osobiście raczej nie jestem zadowolony. To prawda, zwycięstwo daje punkty, medale, ale nie zawsze jest satysfakcjonujące. Dlatego właśnie tak wielki nacisk kładę na „team spirit”, na zaangażowanie, nieustępliwość. Chcę widzieć, że zawodnikom zależy na nieustannym poprawianiu jakości gry, na doskonaleniu poszczególnych elementów, że nie zadowala ich minimalizm. Tylko wtedy można robić postępy, rozwijać się jako drużyna. Tylko proszę mnie nie zrozumieć źle - oczywiście chcę wygrywać, odnosić sukcesy i dałbym wiele, żebyśmy zakończyli ten sezon z medalem na szyi, bo przecież po to ciężko harujemy. Ale wszystko musi mieć właściwą kolejność.
- Mógłby pan wskazać jakąś bolączkę swoich podopiecznych? Coś, co najbardziej spędza panu sen z powiek?
- Nie ma takiej rzeczy, która niepokoi mnie jakoś szczególnie. Jest natomiast kilka do poprawy. Na przykład, musimy popracować jeszcze bardziej nad jakością zagrywki z wyskoku. Bardzo dobrze gramy „floatem”, widoczny jest progres, a przede wszystkim widoczne są efekty, bo tym typem serwisu powodujemy wielu szkód u oponentów. Musimy też popracować nad blokiem, tutaj także widzę rezerwy. Na pewno wciąż nie czujemy się najlepiej fizycznie, bo mamy za sobą mnóstwo wysiłku na treningach, ale to normalna kolej rzeczy. To samo widzimy w innych zespołach, choćby u Brazylijczyków, którzy za kilka tygodni zapewne będą grać znacznie lepiej.
- Po starciach z Brazylią pana drużynę czeka wyprawa do Teheranu na mecze z Iranem.
- To może być taki prawdziwy test dla mojego zespołu. Wygląda na to, że obecnie to Iran gra najlepszą siatkówkę w naszej grupie, oczywiście poza Włochami grającymi pierwszym składem. Na pewno będziemy musieli zagrać przeciwko nim lepiej niż w piątek. Jeszcze przed startem Ligi Światowej podkreślałem, że Iran to groźny przeciwnik. Obserwowałem ich występy w Pucharze Wielkich Mistrzów, gdzie pokonali Włochów i Stany Zjednoczone i już wtedy wywarli na mnie spore wrażenie. Mają świetnego rozgrywającego, niewiarygodnie szybkich środkowych, dobrego atakującego. Są dobrzy technicznie, a do tego grają zespołowo i mają ogromne ambicje by dobić się do czołówki najlepszych zespołów na świecie. Awans do Final Six z pewnością byłby dla nich dużym krokiem w tym kierunku, dlatego będą walczyć o wyjazd do Florencji z ogromna determinacją. My realizujemy swój program przygotowań do mistrzostw świata, bo to jest dla nas cel nadrzędny i na chwilę obecną gramy ciut lepiej niż Brazylia, ale przegraliśmy dwa mecze z podstawowym zestawem Włochów. Sam jestem ciekawy jak wypadniemy w konfrontacji z Iranem. Nie wiem czy uda nam się awansować do Final Six, ale wiem na pewno, że potrzebne nam są mecze z silnymi przeciwnikami, szczególnie tym mniej doświadczonym zawodnikom. Oni muszą nabrać doświadczenia, ogrania przed polskim mundialem.
- Co z Mariuszem Wlazłym? Pojedzie na mecze do Teheranu?
- Myślę, że jest za wcześnie, nie chcielibyśmy ryzykować. Poza tym, jest to dogodna sytuacja dla pozostałych atakujących, bo mogą więcej pograć. Ale też i cel LŚ był taki, żeby wszyscy gracze poczuli smak boiska, żebym mógł ich poznać w sytuacji meczowej, stresowej. Chociaż jak wspomniałem na początku, zaczynam mieć coraz większy kłopot z wyborem składu. Ale nie zamierzam z tego powodu narzekać, bo to chyba najlepsza rzecz jaka może zdarzyć się trenerowi. Chyba też zawodnicy przekonali się, że nie mam problemu ze stawianiem na młodych, że każdy ma takie same szanse na grę. Widzę, że to jeszcze bardziej motywuje ich do pracy.
Powrót do listy