16 lat czekania...
Po turnieju World Tour w Gstaad gdzie polska para Fijałek-Prudel awansowała pierwszy raz do półfinału turnieju wielkoszlemowego wiadome było, że zdobycie pierwszego medalu w zawodach turniejów światowych przez polską parę to tylko kwestia czasu. Na medal nie czekaliśmy już nawet do Starych Jabłonek. Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel w minioną niedzielę zdobyli pierwszy w historii polskiego beach volleyballa medal w tym siatkarskim Pucharze Świata. W Marsylii Polacy stanęli na najniższym stopniu podium pokonując w małym finale łatwo austriacką parę Horst-Gosch. 16 lat starań przyniosło wreszcie efekt i przed naszą parą nr 1 rysują się ciekawe perspektywy.
W 1994 r. rozegrano w Polsce pierwsze mistrzostwa Polski w plażowej siatkówce. W nagrodę za zwycięstwo w nich mistrzowski duet Janusz Bułkowski i Zbigniew Żukowski wyjechał na II mistrzostwa Europy do Almerii i był to pierwszy zagraniczny start w oficjalnych zawodach międzynarodowych Polaków. Zajęli wtedy 10. miejsce w tych mistrzostwach, więc wydawało się, że aż tak wielkiej przepaści między polskimi siatkarzami a Europą wcale nie ma. Szansy na szybkie wejście do siatkarskiej elity jednak nie wykorzystaliśmy. Od tamtej pory minęło przecież aż 16 długich lat...
Pamiętam dobrze te I mistrzostwa kraju rozgrywane obok sopockiego mola, gdzie umieszczono boiska. Sędziował te zawody zresztą m. in. dzisiejszy komisarz Polskiej Ligi Siatkówki Cezary Matusiak. Charakterystyczne było też to, że poza Januszem Bułkowskim wszyscy siatkarze jacy uczestniczyli w tych mistrzostwach grali w... butach. Byli to jednak głównie gracze ligowych klubów polskiej ekstraklasy, bo żadnych specjalistów od gry na piasku wtedy przecież nie było. Beach volleyball wówczas w Polsce dopiero raczkował, zainteresowano się nim w zasadzie dopiero wtedy gdy po mistrzostwach świata w 1993 r. MKOl podjął decyzję o włączeniu nowej dyscypliny do programu Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 r.
Przez te lata nasz kraj nie doczekał się olimpijczyków w beach volleyballu choć cztery razy próby zostały podejmowane. Najbliżej w 2000 r. była para Janusz Bułkowski i Bartosz Bachorski, której do miejsca w Sydney zabrakło bardzo niewiele. Ten jedyny duet nawiązywał walkę z europejską i światową czołówką, ale kontuzja Bułkowskiego przedwcześnie zakończyła karierę tej ciekawej pary.
Przez te lata nigdy jednak regularnie w World Tourach nie graliśmy, a innego sposobu na miejsce w elicie nie ma. W 2002 r. pod Pałacem Kultury w Warszawie zorganizowany został pokazowy turniej w którym zagrał m. in. sam Karch Kiraly. To spowodowało szybki rozwój tej dyscypliny. Organizowaliśmy mistrzostwa w kategoriach juniorskich, od 2004 mamy u siebie także World Tour w Starych Jabłonkach, potem także w Mysłowicach. W kategoriach młodzieżowych przez minione sześć lat zdobyliśmy całą masę medali mistrzostw świata i Europy. To kiedyś musiało znaleźć przełożenie także na tę „poważną” siatkówkę seniorską. Nie od dziś wiadomo, że w beach volleyballu dominują gracze doświadczeni. 40 lat to wiek w którym jeszcze można zdobywać medale jak pokazuje to historia. Regularne starty i praca z młodzieżą spowodowała, że mamy wreszcie i w tej dyscyplinie medal i wielkie nadzieje na przyszłość.
W Marsylii nasz duet mógł nawet wygrać World Tour. Przegrali półfinał z późniejszymi triumfatorami Chińczykami Wu i Xu na przewagi w tie-breaku. Wcześniej pokonali jednak kilka par z elity jak Brazylijczycy Benjamin i Bruno. Zabrakło w Marsylii Amerykanów i kilku par brazylijskich z czołówki, ale to nie umniejsza historycznego wyczynu Polaków. Teraz liczymy, że Fijałek i Prudel będą walczyć o podium każdego następnego turnieju światowego i powalczą o medal zbliżających się mistrzostw Europy. Zostawili w tyle inne polskie pary, ale ich przykład powinien podziałać mobilizująco na pozostałe nasze duety reprezentacyjne. Igrzyska Olimpijskie w Londynie już przecież za dwa lata, a nowy rok 2011 będzie przecież też początkiem kwalifikacji do najważniejszej imprezy sportowej na świecie.
16 lat to bardzo długi czas, ale się doczekaliśmy. Gratulacje dla naszej przecież młodej jak na specyfikę tej dyscypliny parę i trzymamy kciuki za występy w kolejnych zawodach.
Krzysztof Mecner