25 lat Ligi Światowej
W najbliższy weekend rozpoczyna się kolejna edycja Ligi Światowej siatkarzy. Czas płynie bardzo szybko. Te unikalne w skali światowego sportu i nie mająca odpowiednika w innych dyscyplinach rozgrywki, obchodzą w tym roku piękny jubileusz 25-lecia.
To wszystko zaczęło się w 1990 r. Wtedy na starcie stanęło tylko osiem starannie wyselekcjonowanych drużyn, które o zaszczyty i pieniądze (Liga Światowa jest z założenia komercyjna i gra się w niej o niemałe nagrody finansowe) walczyły w japońskiej Osace. Pierwszą edycję wygrali Włosi, którzy w finale pokonali Holandię. W składzie włoskiej reprezentacji było wielu dzisiejszych trenerów, doskonale znanych także polskim kibicom. W składzie byli przecież m. in. Andrea Anastasi, Andrea Gardini czy Lorenzo Bernardi. Polska w tamtych czasach nawet nie zakwalifikowała się do finałów mistrzostw świata, więc nikt nas nie brał pod uwagę przy kompletowaniu składu uczestników I edycji.
To jednak Liga Światowa odegrała kluczową rolę w powrocie polskiej siatkówki do elity najlepszych drużyn. Trochę przypadkowo dostaliśmy zaproszenie do udziału w tych rozgrywkach w 1998 r. i gramy w nich nieprzerwanie do chwili obecnej. Polska w pierwszym swym roku grania była oparta o graczy, którzy w 1997 r. zdobyli mistrzostwo świata juniorów pod kierunkiem Ireneusza Mazura. Początki naszej gry w tych rozgrywkach były trudne, ale z miejsca siatkarze zyskali ogromną popularność, a na mecze naszej reprezentacji w Lidze Światowej zaczęły przychodzić tłumy kibiców.
Nieustanny kontakt i prestiżowe gry z najlepszymi musiały przynieść w końcu efekty. Poziom gry naszej kadry z roku na rok był wyższy, co doprowadziło nas w końcu do wygrania Ligi Światowej w 2012 r. Rola tych rozgrywek w rozwoju polskiej siatkówki była ogromna.
Obecna Liga Światowa zmieniła się niesamowicie w porównaniu z pierwszymi latami jej istnienia. W tym roku gra w niej aż 28 drużyn, podzielonych na siedem grup w trzech dywizjach. W najbliższy weekend startują drużyny z „niższych” dywizji, Polska zainauguruje swe występy w tegorocznej edycji World League pod koniec miesiąca.
Dla kadry Stephane’a Antigi będą to pierwsze mecze o punkty od czasów niezapomnianych dla nas mistrzostw świata. Jesteśmy niezwykle ciekawi jak zaprezentują się w tych rozgrywkach nasi mistrzowie. Walczymy w trudniej grupie z Rosją, USA i Iranem. Pamiętamy dramatyczne mecze z tymi drużynami na mistrzostwach świata. Amerykanie, którzy zresztą bronią tytułu mistrza Ligi Światowej, byli na MŚ jedyną drużyną, która nas pokonała. Rewanż będzie więc zapewne niezwykle ciekawy.
Jest w tym roku wiele innych ważnych imprez, ale z pewnością warto walczyć o miejsce w turnieju finałowym. Po wielu perturbacjach i niejasnościach między FIVB i brazylijską federacją ostatecznie jednak tegoroczny finał będzie rozgrywany w Rio de Janeiro. Z założenia będzie ten turniej taką „próbą generalną” przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2016 r., które odbędą się właśnie w Rio. Warto tam się znaleźć już w tym roku by trochę poczuć przedsmak tego co będzie się działo w najważniejszej sportowej imprezie czterolecia.
Z Ligą Światową każdy ma jakieś osobiste wspomnienia. Mnie np. utkwił w pamięci rok 2002 r., gdy po raz pierwszy od lat poczułem, że polscy siatkarze mogą zdziałać coś wielkiego. Wygrana 3:0 w brazylijskiej Goianie z mistrzami świata była niesamowitym przeżyciem. Gdy dzwoniłem do redakcji by podać wynik (gdy mecz się kończył w Polsce było po 22 i gazety szły do druku), nie chcieli mi koledzy uwierzyć, sądząc, iż żartuje (nie było bezpośredniej transmisji). Wtedy się jeszcze nie udało. Na wygranie tych rozgrywek czekaliśmy jeszcze 10 lat, ale w turnieju w 2012 r. w Bułgarii nasza reprezentacja grała koncertowo gromiąc wszystkich rywali. I teraz nie mamy nic przeciwko temu, by ta historia sprzed trzech lat się w Rio de Janeiro powtórzyła.
Krzysztof Mecner