65 lat, 2 medale
Wkrótce czeka nas losowanie grup eliminacyjnych siatkarskich mistrzostw świata, które odbędą się w tym roku w naszym kraju. 27. stycznia w Hali Kongresowej poznamy rywali reprezentacji Polski, ze startem której wiążemy ogromne nadzieje. W Polsce jeszcze tak wielkiej imprezy nie organizowaliśmy (poza EURO 2012) i wiążemy z nią ogromne nadzieje, także na dobry wynik naszej reprezentacji. Pierwsze mistrzostwa świata rozegrano w 1949 r., a więc 65 lat temu. Mistrzostwa są rozgrywane w cyklu czteroletnim. Do historii przeszły przede wszystkim dwa turnieje. 40 lat temu w Meksyku pod kierunkiem nieodżałowanego Huberta Jerzego Wagnera zdobyliśmy jedyny w historii naszych gier zespołowych tytuł mistrzowski. W 2006 r. Polska wróciła z mistrzostw w Japonii ze srebrnym medalem. Mamy nadzieję, że trzeci medal do tej listy dopiszemy po zakończeniu „polskiego Mundialu”. Warto przypomnieć poprzednie mistrzostwa i nasze w nich starty.
Pierwszy turniej o mistrzostwo świata w siatkówce mężczyzn rozegrano we wrześniu 1949 r. w Pradze. Zawody odbywały się na otwartym powietrzu na Stadionie Zimowym Stvanice, na którym dwa lata wcześniej o tytuły mistrza świata walczyli… hokeiści. Arenę podzielono na dwie części. W każdej z nich usytuowano boisko. Sensacją tych mistrzostw był przyjazd do Pragi drużyny ZSRR, która wcześniej nie grała w mistrzostwach Europy, ale była faworytem gdyż w towarzyskich meczach ogrywała inne reprezentacje. Najważniejszy mecz turnieju Czechosłowacja – ZSRR wzbudził ogromne zainteresowanie. Gospodarze przegrali, ale mieli ogromne pretensje do bułgarskich arbitrów, którzy wyraźnie faworyzowali drużynę radziecką. Zagrała w tych mistrzostwach także nasza reprezentacja. Piąte miejsce w stawce 10 drużyn było adekwatne do ówczesnego poziomu.
Drugie i ostatnie mistrzostwa na otwartym powietrzu rozegrano w 1952 r. w Moskwie na stadionie Dynama. Najważniejszy mecz znów między Czechosłowacją i ZSRR obejrzało prawie 70 tysięcy widzów. ZSRR był bezkonkurencyjny, zdobywając po raz drugi mistrzowski tytuł. Polska po fatalnych występach nie dostała się do finału A, grając ze słabiutkimi drużynami Indii, Finlandii, Izraela czy Libanu w finale B, którego stawką była siódma lokata.
W 1956 r. III mistrzostwa rozegrano w Paryżu, pierwsze jak mówiono „prawdziwe” mistrzostwa, gdyż przyjechali nawet Amerykanie z legendarnym Gene Selznickiem. Mistrzem zostali Czechosłowacy pod kierunkiem genialnego trenera Kozaka. Polska okazała się rewelacją imprezy. Prowadziła nawet w grupie finałowej po kilku seriach spotkań, kończąc turniej na czwartym miejscu.
W kolejnych turniejach MŚ nasi plasowali się blisko podium. W 1960 r. w Brazylii zajęli czwarte miejsce, w 1962 i 1966 szóste, w 1970 piąte. ZSRR pewnie wygrał turnieje w 1960 i 1962 r., a w 1966 wielki triumf po raz drugi świętowali Czechosłowacy. Tradycyjny układ sił zmienił się w 1970 r. w czasie mistrzostw w Bułgarii, gdzie o złoto walczyli gospodarze z drużyną NRD. W piątym secie Bułgaria prowadziła 13:1 (grano jeszcze do 15) i przegrała, co było narodową tragedią.
W 1974 r. Polska wprawiła w zdumienie świat. Wygrała wszystkie 11 spotkań na mistrzostwach w Meksyku prezentując siatkówkę na niespotykanym poziomie. Gościniaka wybrano najlepszym siatkarzem turnieju, a grą Polaków zachwycali się wszyscy. Dwie wygrane nad ZSRR przysporzyły kadrze Wagnera niesamowitej popularności.
Potem było już dużo gorzej. W 1978 r. zajęliśmy ósme miejsce, w 1982 r. szóste, w 1986 r. dziewiąte. W 1978 r. niespodziankę sprawili słabi wówczas Włosi, którzy doszli do finału, przegrywając go z ZSRR. W 1982 r. za plecami drużyny radzieckiej uplasowały się dwie drużyny z Ameryki Płd. Brazylia i Argentyna, co dało impuls do rozwoju siatkówki na innych kontynentach. Mistrzostwa świata w Paryżu to pokaz siły drużyny USA. Kiraly, Buck, Timmons wprowadzili grę w piłkę siatkową na niebotyczne tory. Najwszechstronniejszym graczem tego turnieju wybrano Philippe Blaina, obecnie II trenera naszej kadry.
Lata 1990, 1994, 1998 to okres dominacji Włochów (grali w tych drużynach znani potem w Polsce trenerzy jak Anastasi, Gardini, Bernardi), a dotknięta kryzysem nasza reprezentacja nie była w stanie przejść eliminacji.
W 2002 r. zaczęła się „era brazylijska”. Drużyna Rezende powtórzyła wyczyn Włochów, wygrywając mistrzostwa świata trzy razy z rzędu. W 2002 r. Polska wygrała w eliminacjach z Włochami, ale szanse na medal pogrzebała w fatalnym stylu w meczu z Portugalią. W 2010 r. z kolei w II fazie trafiła na Brazylię i Bułgarię będąc jedną z „ofiar” przedziwnego systemu wymyślonego przez Włochów.
Za to mistrzostwami w 2006 r. żyła cała Polska. Seria zwycięstw, w tym pokonanie drużyny Rosji po nieprawdopodobnie dramatycznym spotkaniu, otworzyło nam drogę do półfinału. Potem ograliśmy Bułgarię i graliśmy o złoto z Brazylią. Przegraliśmy, ale siatkarzy Raula Lozano witano w kraju jak bohaterów. Srebro było wielkim sukcesem. Jak będzie tym razem? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać parę miesięcy.
Krzysztof Mecner