Będzie draft
PlusLiga od kilkunastu lat jest ligą w pełni profesjonalną, ale działacze tej organizacji nie ustają w projektach by zapewnić jej coraz lepsze funkcjonowanie z myślą też o przyszłości polskiej siatkówki. Nie tak dawno podobnie jak w zawodowych ligach tworzonych w USA PlusLigę „zamknięto” rezygnując z wieloletniej tradycji walki o utrzymanie i awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy. To funkcjonuje w naszym kraju w miarę dobrze. Sponsorzy są pewni, że nawet mimo słabszego sezonu niczego od nowa budować nie trzeba, a jedynym zmartwieniem tych najsłabszych klubów jest zapewnienie stabilizacji finansowej w działaniach. Klubom zamierzającym się ubiegać o miejsce w elicie też nikt drogi przecież nie zamyka i ci których na to stać i mają odpowiednie warunki o miejsce w zawodowym gronie mogą bez problemu się ubiegać.
Teraz władze PlusLigi wprowadzają kolejny stopień zawodowego rozwoju tzw. draft. Pojęcie kibicom sportu znane przede wszystkim z rozgrywek zawodowej ligi koszykarskiej NBA, gdzie co roku kluby są zasilane potężną armią koszykarzy kończących uczelnie i mających za sobą grę w klubach uniwersyteckich. W USA tworzona jest specjalna hierarchia i najzdolniejszego gracza ma prawo wybrać… najsłabszy klub NBA. Zamysł jest taki by wyrównywać szanse wszystkich drużyn i ci najzdolniejsi mogli szybko wdrożyć się w tryb zawodowego świata koszykówki.
Ten pomysł przystosowując go do naszych realiów teraz wprowadzają do PlusLigi działacze. Ma to wyglądać tak, że siatkarze do 23 roku życia, którzy wcześniej nie grali w PlusLidze będą się zgłaszać corocznie do draftu, potem specjalnie powołana komisja będzie rozpatrywać ich wnioski i układać specjalną listę. Najsłabszy klub PlusLigi będzie wybierał jako pierwszy, więc teoretycznie powinien wybrać najlepszego z tych zgłoszonych do draftu. Jak tłumaczą władze PLPS ma to służyć temu by najzdolniejsi młodzi siatkarze zamiast siedzieć na ławkach u najbogatszych będą mogli się pokazać w nieco słabszych drużynach. Pomysł niewątpliwie ciekawy, choć w praktyce to może różnie wyglądać. W dłuższej perspektywie czasu ten draft miałby służyć wyrównywaniu poziomu poszczególnych ekip.
Ciekawe jak podejdą do tego działacze klubowi i siatkarscy menadżerowie, gdyż bez ich współpracy i dobrej woli ten draft może zwyczajnie spalić na panewce. Transfery nie są przecież zabronione i można spekulować czy np. biedniejsze kluby nie będą chciały zarobić odsprzedając bogatszym zdolnych siatkarzy, do których z racji draftu jako pierwsi będą mieli prawa. To wszystko dopiero pokaże czas, bo w naszych realiach niczego podobnego przecież dotąd nie było.
Transfery są zawsze sprawą delikatną i wywołującą wiele kontrowersji, co ostatnio możemy obserwować na przykładzie nieszczęsnego transferu Grzegorza Boćka. W dawnych czasach socjalistycznej Polski transfery też budziły kontrowersje, choć skala ich była nieporównywalna do obecnej sytuacji, kiedy to czasem drużyny po sezonie wymieniają prawie cały skład. Wtedy wykorzystywały sytuację kluby wojskowe czy milicyjne. Zawodnika, który miał np. do odbycia służbę wojskową a dobrze grał w siatkówkę, klub taki zabierał do siebie, nie licząc się ze zdaniem macierzystego zespołu.
Pisząc książkę z trenerem Igorem Prielożnym „Moja droga do sukcesu” sporo rozmawialiśmy też o tym jak wyglądała w czasach komunizmu liga czechosłowacka. Tam w latach 70-tych wprowadzono coś podobnego, co jak się śmialiśmy, można by nazwać „socjalistycznym draftem” i poświęciliśmy opisaniu tego nawet jeden rozdział książki. Wtedy w CSRS były dwa silne kluby wojskowe (Dukla Liberec i Trencin), dwa silne milicyjne (Ruda Hvezda Bratysława i Ruda Hvezda Praga), silne kluby oparte o wielkie zakłady (Zbrojovka Brno, Matador Puchov czy Aero Odolena Voda) oraz silne kluby akademickie. Gdy nadchodził czas służby wojskowej dla grupy siatkarzy to wojskowy klub, który był wyżej w tabeli, pierwszy wybierał sobie z nich gracza, potem trzeciego, piątego itd. Podobnie gdy do Pragi czy Bratysławy przyjeżdżali zdolni młodzi zawodnicy, aby grać i studiować, rozdzielano ich pomiędzy czołowe kluby akademickie. Ten „socjalistyczny” draft w sumie nieźle tam funkcjonował, ale to już dość odległa przeszłość.
Sam jestem ciekawy czy wprowadzona do naszych rozgrywek nowinka się przyjmie i będzie miała rację bytu. Mówimy od lat, że młodzi polscy siatkarze czasem mają bardzo trudne początki, gdy zaczynają swoją przygodę z ligą. Czy ten wprowadzany właśnie draft im to ułatwi, przekonamy się w przyszłości.
Krzysztof Mecner