Bełchatowska pięciolatka
W sporcie najpiękniejsze jest chyba to, że wszystko jest w nim możliwe i nikt nie ma monopolu na wygrywanie. W polskich rozgrywkach mamy już pierwszą niespodziankę i to największego kalibru. W finałowym turnieju o Puchar Polski nie zagra broniąca trofeum i uważana za „murowanego” faworyta bełchatowska Skra. To spowodowało, że zainteresowanie finałem który za trzy tygodnie zostanie rozegrany w Bydgoszczy gwałtownie wzrosło. Bo teraz wszystko jest możliwe i szansa otwiera się dla innych drużyn.
Lata 2005-2009 były w naszej klubowej siatkówce specyficzne. W tej pięciolatce praktycznie wszystko co było w Polsce do wygrania zgarnęła właśnie drużyna Skry Bełchatów. Pięć razy pod rząd wywalczyła przecież mistrzostwo kraju i cztery razy Puchar Polski. Wyjątkowy był tu jedynie rok 2008 gdy Skra nie zdobyła Pucharu Polski. Wtedy w Poznaniu po dramatycznym meczu półfinałowym uległa grającej jak natchniona drużynie Jastrzębskiego Węgla. Ale drużyna z Jastrzębia okupiła ten sukces tak wielkim ubytkiem sił, że potem ich jej zabrakło w finałowym meczu i trofeum zdobył AZS Częstochowa. To był jedyny w tej pięciolatce „wypadek przy pracy” bełchatowian. W pojedynczych meczach Skra znajdowała czasami pogromców w Polsce, tak jak to było wówczas w Poznaniu. Gdy jednak rywalizacja była dłuższa na Skrę mocnych nie było.
Teraz Skra przegrała dwumecz, co też daje do myślenia. Za wcześnie oczywiście ogłaszać zakończenia bezprzykładnej dominacji Skry na polskich parkietach, bo przecież mistrz kraju prowadzi w lidze (choć już nie tak wyraźnie jak w latach poprzednich) i przed nim szansa na rewanż w ważniejszych rozgrywkach o prymat w PlusLidze. Ta porażka w Pucharze Polski może mieć też ważny psychologiczny aspekt dla innych. W lidze Skra przegrała nawet z Neckermannem Politechniką, co świadczy, że rywale już przestają się bać hegemona i coraz śmielej dobierają mu się do skóry.
Jak to zwykle u nas zaraz będzie szukanie przyczyn tej wpadki mistrza. Zapewne pojawią się głosy o bezzasadności startu w Katarze w Klubowych Mistrzostwach Świata (bo ironizując te głosy oczywiście rozgrywki o mistrzostwo Polski są znacznie ważniejsze od mistrzostw świata), o przemęczeniu, kontuzjach itd. Tak personalnie silnego składu jak w tym roku Skra przecież nigdy wcześniej nie miała, a na ławce rezerwowych siedzą w tym klubie nawet medaliści największych światowych imprez. A tu taka klapa.
W sporcie nie ma jednak najmniejszego sensu rozpamiętywać porażek bo to do niczego nie prowadzi. Owszem Skra powinna przeanalizować potyczki z Asseco Resovią i skupić się na tym co ma jeszcze do wygrania. A trzeba pilnować pierwszego miejsca w lidze i walczyć w Lidze Mistrzów. Złe wrażenie można szybko zatrzeć odnosząc inne sukcesy. A jak pisałem niedawno rozgrywki pucharowe są szansą dla wszystkich. Mieliśmy w ósemce de facto trzecioligowy zespół z Będzina, a mecz z ZAKSĄ w Łagiszy był dla tego klubu wielkim wydarzeniem i mimo że drużyny Rafała Legienia podobnie jak Skry nie zobaczymy w decydującej rozgrywce, za to co zdziałał w poprzednich rundach – należą mu się ogromne brawa.
W Pucharze Polski są teraz nowi faworyci, za których uchodzą Resovia i Jastrzębie. Ale w sporcie, a w pucharach w szczególności wszystko jest przecież możliwe. A czy kolejna pięciolatka będzie miała nowych bohaterów nie sposób w tej chwili odpowiedzieć.
Na koniec z innej beczki. Kiedyś mój znakomity kolega z bloga apelował do klubów by walczyli o nowe hale i nie grali w „kurnikach”. Najbardziej dostało się Jastrzębskiemu Węglowi, bo faktycznie klubowi walczącego o europejskie trofea należy się hala na miarę XXI wieku. Tuż przed świętami miałem okazję uczestniczyć w konferencji prasowej z władzami miasta w Jastrzębiu Zdroju, na której podpisano umowę z wykonawcą o budowie nowego dużego obiektu na miarę oczekiwań kibiców tej drużyny. Hala ma być oddana już na początku 2011 r. więc trzeba jeszcze tylko trochę cierpliwości. W starej Hali Sportu mecze ogląda się ciężko, bo przecież Jastrzębski Węgiel kibiców ma dużo więcej niż miejsc na hali. Kiedyś podobny problem miał Kędzierzyn-Koźle, ale wybudował nową piękną halę i teraz wypada się tylko cieszyć że Jastrzębie Zdrój idzie jego śladem. W obu miastach do decyzji o ich budowie na pewno przyczynili się siatkarze obu miast odnoszący wiele sukcesów w minionych latach. Na hale czekamy więc z nadzieją i dużą niecierpliwością.
Krzysztof Mecner