BEZ EUFORII, ALE NA PLUSIE
ZDANIEM WETERANA
BEZ EUFORII, ALE NA PLUSIE
PO ostatnich wynikach siatkarek, wygranej towarzyskiego, lecz jednak poważnego turnieju w Turynie, imprezy o dość specyficznym charakterze, bo np. przy czterech startujących zespołach można się było z dwoma z nich zmierzyć dwa razy, cisną się człowiekowi obserwującemu to wszystko z boku, pewne pytania. O nich jednak za chwilę, bo diabelnie kusi mnie wypomnieć we wstępie tego tekstu, że tylko część meczów o Puchar Piemontu była na żywo transmitowana, zresztą w nowej telewizji Orange Sport, do której weteran-emeryt nie ma dostępu, a szkoda, bo komentuje tam jego młody, zdolny kolega, niegdyś z „PS”, Rafał Bała. No ale mówi się trudno a z tą dostępnością do różnych kanałów tv to dla tych nie bogaczy a zainteresowanych - ból głowy prawdziwy, taki żal, iż się „tego proszę Państwa nie widzi”.
Wracając do pytań, to w jakich składach w porównaniu do poprzedniego sezonu grały przeciwniczki? Dokładnie nie wiem, ale jak mi podpowiadają (być może w myśl zasady „jak komu wygodniej”) Chiny i Japonia w składach jednak przynajmniej trochę zmienionych. Włoszki natomiast – podkreślił to po turnieju Jerzy Matlak – w pełnym, najlepszym aktualnie zestawie. Natomiast zebranym w komplecie podobno zaledwie plus minus tydzień temu. Wszyscy w takich wstępnych imprezach sezonu wypracowują dopiero swój obraz i formę, często eksperymentują, wypróbowują i dobrze! Przypominam, kolejny raz zresztą, że eksperymenty eksperymentami lecz liczy się jednak firma, pod którą występuje dany zespół - w Turynie – oficjalna reprezentacja kraju. Wygrana z nią podbudowuje psychicznie, wzmacnia pewność siebie niezależnie od tego ile we „wrogiej” drużynie występowało siatkarek z drugiego raczej planu. Włoszki to mistrzynie Europy. Polki z nimi przegrały ale drugie spotkanie wygrały, to się liczy i koniec dyskusji. Japonki, z którymi przyszło się w Turynie zmierzyć zwycięsko dwukrotnie, mają „na sumieniu” jakieś zmiany w dwunastce, lecz jest to nadal zespół z wysokiej półki. Nasza drużyna zresztą również dysponuje niepełnym składem, nie gra np. uroczy a bojowy „Skowronek”, kogoś jeszcze brakuje, ktoś jeszcze dojdzie. No więc z tymi składami remis.
W Turynie sukces niewątpliwy, lecz nie wpadajmy w euforię. Różnie jeszcze może być w dalszej części sezonu. Mój bardzo stary znajomy (chodzi oczywiście o staż naszych nacechowanych koleżeńską życzliwością kontaktów, nie zaś o jeszcze wcale nie matuzalemowy wiek trenera), Jurek Matlak, nie kryje, że zaczął pracę z kadrą etapem eksperymentowania, wypróbowywania zawodniczek, stwarzania niektórym szans nawet w ogniu krytyki, że „ja bym tam zmienił tę zawodniczkę” (wypowiedź utytułowanego eksperta). Matlak pozwolił jej jednak dalej pograć, „na przełamanie”. Nie przełamała się wszakże i zniknęła (na razie?) ze składu. Chodzi o Żebrowską. Mnie cieszą np. oprócz coraz lepszej gry w ataku Joanny Kaczor próby z Dorotą Świeniewicz. Po przerwie nie jest jeszcze w najwyższej formie, występuje nie we wszystkich meczach, nie zawsze w szóstce, ale nie raz dawała w przeszłości dowód, że bardzo istotnie może ta liderka i spryciara(w dobrym tego słowa znaczeniu) pomóc drużynie.
Możemy tak sobie dalej filozofować o tej walce, którą zresztą każdy z nas toczy. Na ten przykład ja ze swymi choróbskami, one, nasze pupilki spod siatki – z przeciwniczkami i przeciwnościami losu także, bo dyscyplina zwana siatkówką, miła dla oka, jest jednak w sporej mierze kontuzjogenna; czasem są to minikontuzje, ale bywa –bardzo dokuczliwe. Panie potrafią jednak być twarde, twardsze często od facetów, zacisnąć zęby i grać. Koniec tych dywagacji, nie dochodzę personalnych szczegółów, choć np. Jurek Matlak mógłby mi pomóc w ich rozpracowaniu, ale nie chcę być natrętny i prześladować go telefonami. Kalendarz zadań naszego trenera wypełniony bowiem po brzegi, głowa zaprzątnięta multum spraw. Ale to stary lis, uparty fachman, zawzięty, ostry – jak mu to wypominamy - w słowach, lecz dziewczyny wolą nie dyplomatów a takich „co ci zawsze prawdę w oczy wyrypią”.
Reasumując te rozważania, na które skazuję miłych a cierpliwych Czytelników, nie starając się o - jak to w przypadku etatowych komentatorów bywa – „dogłębne analizy” – stwierdzam tylko, że moim zdaniem jak dotychczas wszystko jest na dobrej drodze. A dokąd ona zaprowadzi, czy przekreśli moje bardzo ostrożne spojrzenie na przypuszczalne rezultaty całego sezonu – kto to raczy tak na pewno wiedzieć?! Ja w każdym razie nie.
* * *
SEZON zaczyna nieźle także team coraz większego pasjonata, coraz bardziej angażującego się emocjonalnie Daniela Castellaniego. Nieźle mimo przegranych w Brazylii. Słusznie powiedział Wojtek Drzyzga, że w takim składzie ta drużyna nie zagra przecież na ME; chodzi w Lidze Światowej o ostrą próbę dla kandydatów do uzupełnienia trzonu zespołu. W piątkowym, dość dramatycznym, wygranym w tie breaku meczu z Wenezuelą nie po raz pierwszy zresztą próbki dużego talentu, wyczucia przy siatce, który ma chyba w genach, daje Kuba syn Macieja czyli młody Jarosz, zdecydowanie najlepiej punktujący (25). Bardzo dobrze gra także najmłodszy z rywalizujących ze sobą w kadrze środkowych – Piotr Nowakowski, pokazuje się z dobrej strony inny młody, przyjmujący Bartek Kurek, interesująco jest oglądać nowicjusza w kadrze, rozgrywającego Grzegorza Łomacza, podobnie przyjmującego Zbigniewa Bartmana (choć ciągle twierdzimy, że stać go na więcej). Rewanżowe spotkanie w Caracas do jednej bramki, zdecydowana poprawa jakości zagrywki, bloku, jeszcze większa dynamika ataku, w którym szaleją wygłodniałe w poprzednim sezonie na ławce rezerw Skry wilki – inaczej killerów dwóch – Jarosz i Kurek (tym razem najwięcej piłek na niego, skutek – najwięcej punktów). Słowem przyjemnie było patrzeć.
Pofantazjujmy. Jeśli z silniejszymi niż Wenezuela ta para zagra jeszcze lepiej, podobnie młodzi środkowi Nowakowski i Możdżonek, dodatkowo na przyjęciu Bartman, na rozegraniu Łomacz, to kto kogo będzie uzupełniał? Powstrzymajmy się jednak z tym przesadnym raczej hurraoptymizmem do następnej próby. Za kilka dni pierwsze mecze Światówki w Polsce. Z Brazylią. Oby zaiskrzył duży ogień, na który czeka rzesza wspaniałych kibiców. Ale nawet gdyby wynik z mistrzami świata nie był pomyślny to i tak jesteśmy w realizacji planów na plusie, zaznaczam z całą mocą - na tym etapie przygotowań do eliminacji MŚ i finałów mistrzostw Europy oczywiście.
Janusz Nowożeniuk
PS. Porównanie poziomu sędziowania w PlusLidze do tego w niektórych meczach w Montreux, Turynie czy Lidze Światowej przynajmniej dla naszej czołówki arbitrów wypada niegorzej. Nie wspominając już o takich „drobiazgach” jak obsługa tablicy wyników w meczach w Wenezueli. Kompromitacja! Jak można w poważnej imprezie do takich zaniedbań dopuścić.
Powrót do listy