Bez limitu?
Wiele mówi się ostatnio o tym jaka powinna być w przyszłości PlusLiga. Czy ma być zamknięta czy otwarta i jaki powinien być jej system rozgrywek. Oczywiście ile głów to tyle pomysłów, a każdy ma na ten temat swoje zdanie. Jedno jest pewne PlusLiga się rozwija, ale skoro idzie cały czas w stronę pełnego profesjonalizmu warto się zastanowić nad kilkoma jej zasadami regulaminowymi.
Trener Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi popełnił błąd ostatnio w jednym ze spotkań ligowych wystawiając na parkiet czwartego cudzoziemca. Podobne problemy miał często trener Asseco Resovii Ljubomir Travica, którego sędziowie kilka razy powstrzymywali przed popełnieniem podobnego „przewinienia”. Oglądając rywali naszych drużyn w europejskich pucharach, gdzie takich ograniczeń nie ma, warto się zastanowić czy ten przepis spełnia swoją rolę.
Wprowadzenie przez władze PlusLigi zakazu gry w meczu więcej niż trzech obcokrajowców miało na celu zapewnienie miejsca w drużynach ligowych polskim siatkarzom i spowodowanie tego, by średniej klasy zawodnicy z innych krajów nie blokowali miejsca w drużynach najzdolniejszym polskim siatkarzom młodego pokolenia. To miało też służyć polskiej reprezentacji, temu, żeby kadrowicze nie siedzieli na ławkach rezerwowych w rodzimej lidze.
Można usłyszeć, że w Polsce rodzimi siatkarze są najdrożsi. Co z tego, że klub kupi trzech znakomitych obcokrajowców nawet z „najwyższej półki”, gdy musi uzupełnić drużynę o trzech najwyższej klasy polskich siatkarzy. Reprezentanci Polski obecnie zgrupowani są głównie w trzech najsilniejszych klubach: Skrze, ZAKSIE i częściowo w Resovii, bądź grają za granicą. Wielu z nich i tak siedzi na ławce rezerwowych, bo mają tak silną konkurencję w klubach zarówno rodzimych jak i zagranicznych siatkarzy. A z siedzenia na ławie ani siatkarz ani reprezentacja wielkiego pożytku nie ma.
W wielu krajach takiego przepisu nie ma, w wielu są one łagodniejsze - dopuszczające większą niż u nas liczbę cudzoziemców. Friedrichshafen, który rywalizował z naszą ZAKSĄ w Pucharze CEV, ma zaledwie dwóch niemieckich siatkarzy w składzie, ale przecież jest to wciąż klub niemiecki. Podobnie jest w klubach wielu innych krajów. Nie ma limitu obcokrajowców w europejskich pucharach, zdarzało się więc już wielokrotnie, że nasze kluby najsilniejszy skład mogły wystawić jedynie w rozgrywkach międzynarodowych, a nie w krajowych.
Osobiście wydaje mi się, że ten przepis traci w świecie dzisiejszego profesjonalizmu rację bytu i warto się zastanowić czy nie warto znieść tego limitu obcokrajowców albo przynajmniej trochę go zliberalizować (np. ograniczyć do pięciu by choć jeden szóstkowy gracz na pewno był Polakiem). Moim zdaniem jego liberalizacja nie wpłynie na poziom gry reprezentacji narodowej, a polska siatkarska młodzież ma przecież pełne pole do popisu w rozgrywkach Młodej Ligi. A z pewnością pomoże to klubom w podpisywaniu kontraktów. Można usłyszeć, że właśnie polscy siatkarze kosztują najwięcej, bo przecież nie ma dla nich żadnej alternatywy ani konkurencji. Na pewno zniesienie tego limitu wielu polskim klubom pomogłoby to w jeszcze skuteczniejszej rywalizacji w rozgrywkach międzynarodowych. A zdolny polski siatkarz z reprezentacyjnymi aspiracjami i tak „przebije” się przez konkurencję.
Historia z walkowerami za udział zbyt dużej ilości cudzoziemców nie jest nowa, podobne przypadki zdarzały się już w przeszłości. Czasem aż żal było patrzeć na „gimnastykę” trenerów, którzy np. chcą podwyższyć blok na środku siatki wprowadzając zagranicznego środkowego, musieli najpierw ściągać np. zagranicznego przyjmującego. To wszystko staje się powoli takie nienaturalne i nie wnoszące nic dobrego do rozgrywek i polskiej siatkówki.
Zastanawiając się więc jaka powinna być w przyszłości PlusLiga warto chyba i ten aspekt wziąć pod uwagę. Moim zdaniem gra „bez limitu” dałaby więcej dobrych efektów niż wszelkiego rodzaju ograniczenia. Żyjemy przecież w zjednoczonej Europie.
Krzysztof Mecner