Blisko i daleko
Sezon rozgrywek w europejskich pucharach wkracza w decydującą fazę. Już jednak teraz wiemy, że naszym drużynom będzie w nich trudno o takie sukcesy jakie miały w poprzedniej edycji. Z 10 polskich drużyn jakie wystartowały w tym roku na placu boju pozostały jedynie trzy, ale wszystkie mają wciąż spore szanse by zagrać w najważniejszych meczach - decydujących o europejskich trofeach.
Do pucharów nigdy wielkiego szczęścia nie mieliśmy. W reprezentacyjnej siatkówce mamy na koncie w zasadzie wszystkie możliwe trofea, natomiast w 53-letniej historii zmagań klubowych zdobyliśmy zaledwie dwa europejskie puchary. Ten ostatni przed rokiem wywalczyła drużyna Wkręt-met AZS Częstochowa triumfując w Challenge Cup.
Wciąż pewnie polscy kibice siatkówki są w szoku po wyeliminowaniu Skry Bełchatów przez turecki Arkas Izmir. Gdyby Skra przeszła Turków to mielibyśmy pewność, że polski zespół po raz kolejny zagra w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Oby Turcy nie okazali się „katem” polskich drużyn. Teraz bowiem zespół z Izmiru rywalizuje o miejsce w turnieju finałowym z kędzierzyńską ZAKSĄ. Niedawny triumfator Pucharu Polski wprawdzie pokonał Turków po ciężkim boju we własnej hali, ale jak wiadomo w obecnej formule pucharowych zmagań najważniejszy jest mecz rewanżowy, gdzie często decyduje ten kontrowersyjny „złoty set”. Wierzymy jednak, że po Jastrzębskim Węglu w 2011 i Skrze w 2012 – ZAKSA będzie kolejnym polskim finalistą Ligi Mistrzów. To najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe. Kiedyś wielkie sukcesy odnosił w nich Mostostal Kędzierzyn, który dwukrotnie był w finale zdobywając trzecie (2003) i czwarte miejsce (2002) w Europie. Teraz ZAKSA ma wielką szansę nawiązać do swych pięknych tradycji. Ten Arkas jednak pewnie będziemy długo pamiętać. Kiedyś pozbawił trofeum Jastrzębski Węgiel wygrywając z nim finał Challenge Cup, teraz zamknął szanse bełchatowskiej drużyny. Oby na tym „lista skalpów” polskich ekip na koncie Arkasu się zakończyła. W turnieju finałowym będą dwie drużyny rosyjskie (gospodarz Lokomotiw Nowosybirsk i Zenit lub Dynamo), włoska (Macerata lub Cuneo) i wygrany z pary ZAKSA – Arkas. Mówi się, że ligi włoska, rosyjska i polska są najsilniejsze w Europie. Oby to znalazło potwierdzenie w składzie finalistów.
Szanse awansu do najlepszej czwórki Challenge Cup ma Delecta Bydgoszcz. Lider PlusLigi najwyraźniej kalkuluje i wysłał na wyjazdowy mecz z Radnicki Kragujevac rezerwy oszczędzając siły najważniejszych siatkarzy na decydujące mecze PlusLigi, gdzie podopieczni Piotra Makowskiego mają wielką szansę wygrać część zasadniczą rozgrywek. Drużyna doszła do wniosku, że lepiej skupić się teraz na PlusLidze, a w pucharach i tak musi wygrać mecz na własnym parkiecie. Tyle, że choć polska drużyna jest faworytem będzie musiała z Radnickami wygrać także „złotego seta”, a to zawsze jest trochę ryzykowne.
Przed wielką szansą stoją także siatkarki Muszynianki. Po wyeliminowaniu w ćwierćfinale BKS Aluprofu, teraz wygrały pierwszy mecz półfinału Pucharu CEV z Omiczką Omsk. Sukces cenny bo wyjazdowy i jeśli w rewanżu wykorzystają atut własnego parkietu zagrają o drugie pod względem rangi trofeum klubowe w Europie. Drużyna Bogdana Serwińskiego ostatnio wygrywa mecz za meczem, szansa wydaje się być więc ogromna. A w finale trafiłyby na jedną z wielkich firm jak Urałoczka Jekaterinburg lub Fenerbahce Stambuł. Pierwszy mecz wygrały Turczynki, ale sprawa jest otwarta.
W sumie może liczyliśmy przed sezonem na większe sukcesy, ale nie ma co narzekać. Ważne że nasze drużyny wciąż walczą o najważniejsze klubowe trofea i być może któraś z nich sprawi, że nasza lista pucharowych zdobyczy zostanie w tym roku powiększona.
Krzysztof Mecner