Brazylia za mocna
Polscy siatkarze rozpoczęli grę w tegorocznej edycji Ligi Światowej spotkaniami z Brazylią. Po zeszłorocznych sukcesach nad tym zespołem liczyliśmy na kontynuowanie serialu zwycięstw nad najbardziej utytułowanym zespołem ostatniego dziesięciolecia. Brazylijczycy jednak okazali się lepsi. Dwie przegrane i tylko jeden zdobyty punkt już na starcie postawiły naszą drużynę w dość kłopotliwej sytuacji. Jeśli marzmy o grze w turnieju finałowym i obronie złotego medalu trzeba będzie teraz szybko odrabiać straty.
Mecze Polski z Brazylią na pewno były ciekawe, choć obie drużyny popełniały w nich sporo prostych błędów. To zrozumiałe gdyż to przecież dopiero pierwsze mecze w tym sezonie i zapewne musi upłynąć trochę czasu, zanim drużyny czołówki wyrugują braki i będą grały na maksymalnych obrotach. Brazylijczycy popełnili tych błędów jednak nieco mniej i to oni cieszyli się ze zwycięstw. Bernardo Rezende jak widać nie rezygnuje z kolejnych sukcesów, a jego nowa kadra prezentuje się doskonale. Ze „starych” siatkarzy, którzy niegdyś podbijali świat został tylko Dante Amaral, ale mają taki potencjał ludzki, że bez problemów szybko znajdują następców. My gramy identycznym składem jak przed rokiem, ale widać było jeszcze brak zgrania w niektórych sytuacjach, co jak trafnie zauważył Ireneusz Mazur wynika z małej ilości gier kontrolnych jakie rozegrała kadra Anastasiego. Drugi mecz w wykonaniu Polaków był już zresztą dużo lepszy, co świadczy iż widać postęp w grze i tak powinno być z każdym następnym meczem.
Nasza grupa eliminacyjna jest niezwykle ciekawa. Na razie na czele Brazylia i Bułgaria, ale pozostałe drużyny z USA na czele zapewne też myślą o awansie do finałów. Amerykanie podzielili się punktami z gospodarzem finałów Argentyną. Jak należy sądzić to właśnie mistrzowie olimpijscy z Pekinu (choć z tamtej szóstki mistrzowskiej został już tylko David Lee) będą najgroźniejszym z pozostałych rywali Polaków. Francuzi nic ciekawego w meczach z Bułgarią nie pokazali, a ci ostatni bez słynnego Kazijskiego aż tak groźni się nie wydają.
W drugiej „silnej” grupie już po pierwszej kolejce odjechały rywalom drużyny Rosji, Serbii i Włoch. Wygląda więc na to, że te ekipy będą w tej grupie walczyć o premiowane miejsca. Niemcy, Iran a zwłaszcza Kuba na razie nic nie zwojowały i chyba ciężko im będzie myśleć o nawiązaniu walki, choć Kuba jest nieobliczalna czego wielokrotnie dawała przykład w ostatnich dwóch sezonach.
W „słabszej” grupie świetnie grają natomiast Finlandia i Holandia, które prowadzą w tabeli mając dwa punkty przewagi nad Koreą i trzy nad Kanadą. Ciekawe, która z tych ekip awansuje do wielkiego finału. W wielu drużynach które grały w ten weekend aż roi się od siatkarzy znanych z gry w PlusLidze. Świetnie grali np. Atanasijevic czy Lotman, którzy mieli spore zasługi w zwycięstwach swych drużyn.
Warto też zwrócić uwagę na ławki szkoleniowe poszczególnych reprezentacji, gdzie pojawiło się wielu wspaniałych graczy z przeszłości. W Argentynie asystentem Webera jest np. Marcos Milinkovic – najlepszy siatkarz mistrzostw świata w 2002 r. Weber na tym Mundialu ustanowił swoisty rekord grając piąty raz w finałach mistrzostw świata. Drugim trenerem kadry USA jest obecnie Matt Fuerbringer do niedawna jeden z najlepszych na świecie graczy beach volleyballa. Wcześniej Fuerbringer spędził wiele lat w ligach europejskich będąc np. podopiecznym Igora Prielożnego w e-on Wiedeń.
Holandię prowadzą Edwin Benne i Jan-Henrik Held. Benne to wicemistrz olimpijski z Barcelony (potworna kontuzja na ME w 1993 r. – złamała mu karierę), a Held to mistrz olimpijski z Atlanty. Po słynnych niegdyś graczy sięgnęli także Francuzi. Kadrę prowadzą obecnie Laurent Tillie i Arnaud Josserand. Tillie to wicemistrz Europy 1987 r., a jego asystent też wiele lat grał w kadrze „trójkolorowych”. Finlandię z kolei przejął Tuomas Sammelvuo do niedawna jedna z gwiazd naszej PlusLigi. Na Kubie asystentem Oralno Samuelsa jest Pavel Pimenta, gwiazda kubańskiej kadry w 1998 r. gdy zdobywała medal mistrzostw świata. Jak widać słynni siatkarze próbują swych sił w nowych rolach.
Liga Światowa dopiero się zaczęła, ale czekamy na kolejne mecze nie tylko w wykonaniu biało-czerwonych. Kolejnym rywalem naszej kadry będą Francuzi, a tu już nie ma miejsca na kolejne straty punktów. Mecze we Francji musimy koniecznie wygrać jeśli marzymy o grze w finale. Francuzów pokonali dwukrotnie Bułgarzy, nam nie pozostaje nic innego jak powtórzyć ich wyczyn.
Krzysztof Mecner