Czasu nie zatrzymasz
Siatkarscy sędziowie rzadko są na „świeczniku”. Budzą zainteresowanie najczęściej wtedy, gdy wydadzą kontrowersyjne decyzje lub popełnią jakieś błędy w meczach o dużą stawkę. To środowisko jest jednak niezwykle ważne dla dyscypliny, bo przecież wraz ze wzrostem poziomu gry i poziomu PLS musi też wzrastać poziom sędziowania tych spotkań.
Osobiście ze smutkiem przyjmuję wiadomość o zakończeniu kariery sędziowskiej przez obecnego szefa polskich arbitrów – Andrzeja Lemka. Z pewnością to jeden z najlepszych polskich sędziów siatkarskich ostatnich lat, ale czasu nie zatrzymasz. Andrzej doszedł do magicznej dla arbitrów liczby 55 lat, po której niestety trzeba kończyć przygodę z gwizdkiem.
Przegadaliśmy o siatkówce niejedną noc, mieszkamy blisko, więc wiele razem wspólnie podróżowaliśmy na siatkarskie zawody. Chyba najlepiej z nim związaną historię pamiętam z Pucharu Polski kobiet rozgrywanego w Gdańsku na początku mijającej dekady. Organizatorzy zakwaterowali nas w domkach w ośrodku wypoczynkowym. Zawody przeciągnęły się i do tego ośrodka dotarliśmy po północy.
Na miejscu okazało się, że stróż pilnujący tego terenu... poszedł już spać. Sędziom klucze dali organizatorzy, ale dla mnie miały czekać właśnie u tego stróża, który, jak się okazało, pojechał już do domu. Andrzej Lemek wybawił mnie wtedy z kłopotu, gdyż zaproponował bym tę pierwszą noc spędził z sędziami. Ich domek był bowiem dwupoziomowy i dolny poziom był pusty. Na tym turnieju, jak pamiętam, karierę kończył Adam Żelazny. Mieszkało mi się z sędziami bardzo dobrze, a im ze mną chyba też, gdyż zaproponowali, że skoro już się u nich zakwaterowałem, to powinienem tu zostać do końca turnieju.
Niedawno, kiedy opracowywałem zestawienie arbitrów sędziujących mecze w Polskiej Lidze Siatkówki, wpadła mi w ręce lista nominacji sędziowskich sprzed lat. Andrzej Lemek, który był sędzią od 1977 r. nominację na arbitra międzynarodowego dostał 27. lipca 1990 r., a razem z nim dostali taką nominację także Jacek Plewnia, Mirosław Stando, Andrzej Kiszczak i Andrzej Czembrowski. Lemek z nich był najmłodszy. Przez lata tworzył jeden z najbardziej znanych sędziowskich duetów z inną krakowską sławą gwizdka - Wojciechem Godulą (sędzią międzynarodowym od 1978 r.). Obaj cieszyli się ogromnym szacunkiem w środowisku.
Po zakończeniu kariery arbitra Godula współpracował z różnymi sędziami, ale chyba tak doskonałego partnera jak Lemek już nigdy nie miał.
Andrzej Lemek należał do sędziów „odważnych”. Nigdy nie bał się kamer telewizyjnych czy „spotkań o podwyższonym stopniu ryzyka”. Jako szef polskich sędziów nie wahał się na takie najtrudniejsze spotkania wyznaczać... samego siebie. Także i po to, by uciąć wszelkie spekulacje, bo wiadomo, że każdy klub ma takich „ulubieńców”, których woli we własnej hali nie oglądać. Lemek zaimponował również wszystkim choćby przed rokiem, gdy sędziował w Bydgoszczy mecz finałowy Pucharu Polski, który, jak pewnie kibice pamiętają, był rozgrywany w systemie „Hawk-Eyes”, w którym można oprotestować decyzję arbitra, a specjalne jury analizuje na video sytuację i ocenia czy decyzja ta była właściwa. We wszystkich spornych sytuacjach jak się okazało Andrzej Lemek podejmował właściwe decyzje i jego decyzji nie zmieniano. Inni arbitrzy tak dobrego wyniku w tych zawodach niestety nie mieli. Oczywiście kibice i działacze arbitrów oceniają zwykle przez pryzmat ich postawy jedynie w meczach z udziałem „ich” drużyn, stąd, jak można było czasem usłyszeć, miał nie tylko samych zwolenników. Ale przecież ideałów nie ma w żadnej dziedzinie życia.
Czasu nie zatrzymasz, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że arbitra Andrzeja Lemka nie zobaczymy już w przyszłym roku na parkiecie. Andrzej jednak oczywiście nie rozstaje się z siatkówką. Nie tak dawno wygrał przecież wybory na szefa polskich arbitrów i trzyma „twardą ręką” swoich podwładnych. Dobrych sędziów jednak zawsze szkoda. Tak jak żegnaliśmy innych najlepszych arbitrów ostatnich lat - Matusiaka, Żelaznego, Kiszczaka - tak i jego teraz żegnamy z żalem.
Człowiek łapie się na tym, patrząc na to wszystko, że sam też się starzeje. Taka jednak kolej losu. A Andrzejowi Lemkowi za te wszystkie lata i chwile wspólnie spędzone, za poświęcenie dla siatkówki, chyba nie tylko we własnym imieniu, składam serdeczne podziękowania.
Krzysztof Mecner