Czekając na Mysłowice
Siatkówka plażowa w Polsce od zawsze jest dyscypliną drugoplanową, ustępując znacznie popularnością tradycyjnej halowej siatkówce. Jest jednak szansa by te proporcje nieco zmniejszyć. W profesjonalnym beach volleyballu sukcesów mieliśmy dotąd niewiele, ale wygląda na to, że może się to zmienić. Już dosłownie za kilkanaście dni fanów plażowej odmiany siatkówki czeka wielka sportowa uczta. Do Mysłowic przyjedzie bowiem cała światowa czołówka i mamy nadzieję, że możemy doczekać się pierwszego w historii medalu zawodów World Tour.
Ten swoisty plażowy Puchar Świata ma już ponad 20-letnią historię. To właśnie te rozgrywki (do 1996 r. noszące nazwę World Series) są przepustką do najważniejszych imprez beach volleyballa – Igrzysk Olimpijskich i mistrzostw świata. W tym roku mistrzostw świata nie ma (rozgrywane są w cyklu dwuletnim) – najważniejszymi imprezami dla plażowiczów jest więc walka o jak najwyższe lokaty w rankingu World Tour, a dla europejskiej części graczy także finały mistrzostw Europy w Berlinie.
Mysłowice od wielu lat przyciągają do siebie siatkarzy plażowych i z roku na rok turniej na kąpielisku „Słupna” jest coraz ciekawszy. Początkowo przez kilka pierwszych lat rozgrywano w Mysłowicach mistrzostwa w różnych kategoriach juniorskich. Dwa lata temu gościły już najlepsze na świecie seniorki, przed rokiem po raz pierwszy zagrali tu najlepsi plażowi siatkarze.
Turniej przed rokiem miał wyśmienitą obsadę, ale... zabrakło tej najlepszej na świecie obecnie pary – mistrzów olimpijskich z USA Rogersa i Dalhaussera. W tym roku powinni już być wszyscy liczący się zawodnicy, mistrzowie olimpijscy też są na liście zgłoszonych do turnieju graczy. Amerykanie w tym roku licznie grają w turniejach rozgrywanych pod patronatem światowej federacji – FIVB. To z jednej strony początek dla nich walki o miejsce w turnieju olimpijskim, a z drugiej efekt kryzysu jaki przechodzą mające znacznie dłuższą od World Series historię – amerykańskie rozgrywki AVP.
W obliczu igrzysk szykowane są nowe pary. Największą niespodzianką tego sezonu jest „rozwód” jednej z najsłynniejszych par w historii Emanuela Rego i Ricardo Santosa. Grali ze sobą osiem sezonów, ale gorsze w ostatnich latach rezultaty kazały im szukać „nowych bodźców”. Obaj grają obecnie z nowymi też znakomitymi partnerami.
Amerykanie i Brazylijczycy są wciąż elitą beach volleyballa, ale siatkarze z Europy coraz bardziej atakują ich pozycję. Niemiecka para mistrzów świata Brink – Reckermann czy holenderska mistrzów Europy – Schuil i Nummerdor z pewnością mogą w tym roku walczyć o miano duetu nr 1 na światowych listach rankingowych.
Nas jednak cieszy, że do światowej czołówki wdzierają się nasze duety i wydaje się, że wreszcie możemy mieć przedstawicieli na olimpijskim turnieju w Londynie. Kiedyś mieliśmy jedyną liczącą się w świecie parę jaką byli Janusz Bułkowski i Bartosz Bachorski. Niewiele im zabrakło by grali w olimpijskim turnieju w Sydney w 2000 r. Po zakończeniu przez nich kariery wiele lat musieliśmy się zadawalać jedynie sukcesami w młodzieżowych kategoriach. Uporczywa jednak praca powoli zaczyna przynosić efekty.
Nasz obecnie najlepszy duet Fijałek – Prudel nie musi grać już w kwalifikacjach do turniejów głównych co jest ogromnym kapitałem. I w każdym z kolejnych turniejów potwierdzają przynależność do szerokiej światowej czołówki. I właśnie o nich myślą polscy kibice, mając nadzieję, że może w Mysłowicach staną wreszcie na podium World Tour. Nigdy nam się ta sztuka dotąd przecież nie udała, ale nasza para w ostatnich miesiącach już „ocierała” się o medalowe lokaty.
Wciąż wielkie nadzieje wiążemy także z duetem nr 2 Kądzioła – Szalankiewicz, których błyskawiczny rozwój jakby w ostatnich miesiącach został zahamowany. Ale to też para o ogromnych możliwościach. W Mysłowicach zobaczymy też kilka innych polskich duetów – medalistów różnych młodzieżowych turniejów. Dla nich to będzie kapitalna sprawa zmierzyć się z najlepszymi na świecie. Tylko ciągła gra z najlepszymi może spowodować szybki postęp.
Po dobrym występie w Brazylii, nasi również w kolejnym turnieju World Tour w Chinach spisują się nieźle. To jeszcze rozbudza nasze nadzieje na dobry start w Mysłowicach. Emocji na pewno nie zabraknie.
Krzysztof Mecner