Czekając na rywali
Coraz bliżej najważniejszego wydarzenia w klubowej siatkówce jakim będzie finał tegorocznej Europejskiej Ligi Mistrzów, który zostanie rozegrany w Łodzi. Po raz trzeci przed wielką szansą stanie mistrz Polski Skra Bełchatów. W dwóch poprzednich łódzkich finałach nasz zespół zajmował trzecie miejsca. Nie da się ukryć, że teraz oczekiwania są wyższe i wszyscy liczymy, że Skra wreszcie zagra w wielkim finale o najcenniejsze klubowe trofeum w Europie.
Szkoda, że w turnieju finałowym zabraknie kędzierzyńskiej ZAKSY, gdyż jedna polska drużyna byłaby wówczas na pewno w finale. Niestety gry play off przypadły w najgorszym dla ZAKSY momencie, gdy ekipa Krzysztofa Stelmacha borykała się z problemami natury zdrowotnej swych zawodników. Droga ZAKSY do finału po losowaniu wydawała się możliwa do przebycia, ale jak to bywa w sporcie niczego z góry przewidzieć się nie da. Skra pozostanie więc „osamotniona” w swych zmaganiach o miano najlepszej drużyny w Europie.
Obsada finału będzie znakomita. Obojętne zresztą, kto ostatecznie zagra w Łodzi. Po pierwszych meczach II rundy play off trudno prorokować, bo przecież w wielu przypadkach może decydować „złoty set”. Na pewno będzie w finale jedna włoska drużyna, która z pewnością będzie należała do wielkich faworytów. Słynne Trentino ma jednak spore problemy. Drużyna Łukasza Żygadło przegrała pierwszy mecz z Maceratą, ale w rewanżu to ona będzie faworytem. Nie tylko ze względu na osobę naszego reprezentacyjnego rozgrywającego chyba jednak wolelibyśmy w finale zobaczyć Trentino. Ten zespół od kilku lat wygrywa wszystkie najważniejsze rozgrywki klubowe w Europie i na świecie. I każdy marzy, by go pokonać, a zwycięstwo nad takim rywalem „smakuje” bardziej niż nad każdym innym.
Bliski awansu rosyjski Zenit Kazań, to też zespół od lat walczący o najwyższe zaszczyty. Wygrał wysoko z niemieckim Friedrichshafen, a to świadczy, że na wyjeździe też będzie faworytem. Friedrichshafen parę lat temu sensacyjnie już wygrał Ligę Mistrzów i z pewnością znów chce sprawić niespodziankę.
Sporo emocji jest także w rywalizacji pogromców ZAKSY – Arkasu Izmir, który jednak przegrał pierwszy mecz w Nowosybirsku z Lokomotiwem. W tej ostatniej drużynie grają dobrze znani z naszych boisk Lukas Divis i Ryan Millar. Lokomotyw jest bliższy awansu. W dodatku ma w składzie Divisa, który ma szczęście do tych rozgrywek i zawsze w nich odnosi sukcesy. Był w składzie Friedrichshafen, gdy ten zespół wygrywał Ligę Mistrzów. W poprzednim sezonie znakomicie z kolei grał w pucharowych meczach w drużynie Jastrzębskiego Węgla i miał wielki wkład w awans naszej drużyny do turnieju finałowego. Zresztą w finale rozegranym przed rokiem w Bolzano grał wyśmienicie i należał do najlepszych graczy turnieju. Teraz po raz kolejny staje przed szansą uczestnictwa w tym finałowym turnieju.
Turniej w Łodzi też przejdzie do historii jako pierwszy, w którym będzie obowiązywał system Challenge. To dla nas też powód do dumy, że system, który wprowadzono w naszym kraju zaczyna się przyjmować w najważniejszych turniejach w Europie. Na pewno zmniejszy to ilość błędnych decyzji arbitrów. Sędziowie, którzy poprowadzą finałowy turniej teraz sędziują mecz PlusLigi Jastrzębski Węgiel – ZAKSA Kędzierzyn, by mogli nabrać wprawy przy spotkaniach z wykorzystaniem tego systemu. To też swoisty sukces PlusLigi.
Skra przygotowuje się do tego finału niezwykle starannie. Jakby czując, że kluczowy będzie mecz z którąś włoskich drużyn, wyjeżdża na serię sparingów do Włoch, gdzie zagra z czołowymi włoskimi zespołami. Może to pomoże drużynie Jacka Nawrockiego odnieść sukces na jaki wszyscy czekamy.
Oprócz Ligi Mistrzów emocjonujemy się walką naszych drużyn w pozostałych pucharach, o nieco niższej randze. Poza ZAKSĄ wciąż w pucharach grają pozostałe polskie drużyny co wszystkich nas bardzo cieszy. Kiedyś włoskie kluby wygrywały wszystkie pucharowe rozgrywki. Teraz to jest bardzo trudne. My nie mamy takich „wymagań”, ale jakiś puchar warto by było zdobyć. Wciąż na liście triumfatorów europejskich pucharów jest tylko Płomień Sosnowiec, który wygrał PEMK (poprzednik Ligi Mistrzów) w 1978 r. Najwyższy czas dodać do tej listy kolejną nazwę polskiej drużyny. I tej wersji się trzymajmy…
Krzysztof Mecner