Czekanie na Skrę
Po pucharowych zmaganiach w Polsce, czeka nas decydująca faza tych ważniejszych – o miano najlepszej drużyny Europy. Nie da się ukryć, że czekamy już z niecierpliwością na turniej finałowy Ligi Mistrzów, który odbędzie się w Łodzi. Wszyscy kibice siatkówki mają nadzieję, że po 32 latach najcenniejsze siatkarskie klubowe trofeum w Europie znów znajdzie się w „gablocie” polskiego klubu.
Dzisiejszą Champions League trudno nawet porównywać do zmagań sprzed lat, gdy były to inne czasy i inna siatkówka. Dawny PEMK był w dużym stopniu do lat 80-tych wykładnikiem siły reprezentacji poszczególnych krajów. ZSRR wtedy rządził tymi rozgrywkami i radzieckie kluby zdecydowanie dominowały, a inne wpisywały się na listy triumfatorów zwykle w latach gdy radzieckie drużyny nie startowały w tych rozgrywkach. Płomień zresztą też w 1978 r. wykorzystał nieobecność PEMK i jest do dzisiaj jedynym klubem z europejskim pucharem na swoim koncie.
Potem 20 kolejnych lat rządziły w pucharach kluby włoskie. To z kolei wynikało z faktu, że od końca lat 70-tych Włosi zaczęli ściągać do własnej ligi najlepszych siatkarzy świata. Na początku lat 90-tych ich przewaga w pucharach była wręcz miażdżąca. Teraz to wszystko się wymieszało. Niemal każda z dwunastu drużyn która walczy o Final Four to konglomerat siatkarzy różnej narodowości. W Polsce są jeszcze ograniczenia dla cudzoziemców, w wielu ligach takich ograniczeń nie ma, więc liczą się w tej walce też kraje, które reprezentacje mają co najwyżej przeciętne.
Poziom tej europejskiej czołówki tak się wyrównał, że w zasadzie wszystkie te pozostałe drużyny mogą realnie myśleć o końcowym triumfie, gdyż poziom jest zbliżony, a to przecież puchar, gdzie jeden słaby mecz niweczy już w tej fazie wszelkie nadzieje.
Skra stanie do walki o trofeum zwolniona z fazy play off i mając wsparcie publiczności. Po to organizuje ten finał by go wygrać, a to jest z pewnością w możliwościach mistrza Polski.
Nie tracę też nadziei, że w Łodzi zagrają dwie polskie drużyny. Przyglądałem się bacznie Asseco Resovii w ostatnim meczu w Jastrzębiu. Dwa tygodnie po pamiętnym finale Pucharu Polski w Bydgoszczy doszło do rewanżu i tym razem górą byli rzeszowianie. Owszem, narzekali po meczu, że nie wygrali z Jastrzębskim Węglem dwa tygodnie wcześniej, gdy stawka meczu była zdecydowanie wyższa. Rewanż się jednak udał, a konsekwencja w poczynaniach podopiecznym Ljubomira Travicy godna podkreślenia. Resovia jest chyba faworytem w meczach z CSKA Sofia, ale nawet jeśli połknie bułgarską przeszkodę na drodze do finału stanie włoskie Trentino, przez wielu uważane za najsilniejszy klub europejski. Włoskie drużyny można jednak ograć, na co mieliśmy wielokrotnie dowody w tej pucharowej edycji. Resovia jednak będzie musiała wznieść się na wyżyny własnych umiejętności. Dzisiejsi działacze Resovii jak Marek Karbarz czy Wiesław Radomski pamiętają zapewne finał PEMK z 1973 r. gdy im drogę do europejskiego prymatu zagrodził tylko CSKA Moskwa. Może ich następcom powiedzie się nie gorzej. Walka w każdym razie zapowiada się na całego.
Do Resovii jak wielu siatkarskich kibiców mam szczególny sentyment. Ta drużyna gdy byłem małym chłopcem potrafiła grać tak efektownie, że patrzyło się na nich z nieukrywaną przyjemnością, ale przecież grali w niej wielcy „artyści” polskiej siatkówki oprócz wspomnianych wyżej – Gościniak, Bebel, Jasiukiewicz, Such, Stefański i inni. Cieszy, że klub po wielu trudnych latach odbudował dawną siłę i znów walczy o prymat w kraju i za granicą.
Cieszy także iż coraz groźniejszy jest zespół z Kędzierzyna, dominator rozgrywek sprzed 10 lat. ZAKSA gra w Pucharze CEV i nie jest w nim bez szans. Ostatnio odprawiła z kwitkiem Arkas Stambuł, klub który przed rokiem pokonał w finale Challenge Cup – Jastrzębski Węgiel. Dobre wyniki w lidze też dobrze świadczą o tej drużynie.
Odpadł z Pucharu CEV – Domex Częstochowa, ale ta drużyna jest dla wielu największym zaskoczeniem rozgrywek ligowych. Mimo straty przed sezonem wielu klasowych graczy, fatalnej kontuzji Dawida Murka skrzętnie gromadzą punkty i kto wie czy nie zakończą fazy zasadniczej na drugim miejscu, a to by była już spora sensacja.
Czekamy na pucharowe emocje, choć serca sportowych kibiców zapewne teraz opanują Zimowe Igrzyska Olimpijskie, gdzie po raz pierwszy od lat jedziemy po wiele medali. Ale o siatkarzach na pewno nikt w tym czasie nie zapomni.
Krzysztof Mecner