Cztredzieści lat minęło, to dobry znak?
Dokładnie 30 lipca minęło równo 40 lat od najważniejszej daty w historii polskiej siatkówki. W pamiętnym finale igrzysk olimpijskich w Montrealu Polska po dramatycznym meczu pokonała 3:2 ZSRR, zdobywając tytuł mistrza olimpijskiego. Rozpoczęły się kolejne igrzyska, gdzie znów przeżywać będziemy ogromne emocje związane z występami polskich siatkarzy. Wszyscy mamy nadzieję, że nasza kadra znów przypomni o sile polskiej siatkówki.
Polscy siatkarze już po raz dziewiąty zagrają w olimpijskim turnieju. W każdym z poprzednich występów byli liczącym się zespołem, ale medal zdobyli tylko raz, co świadczy, jak trudno jest stanąć na olimpijskim podium. Wielu uważa, że nie jest to tak trudna impreza jak np. mistrzostwa świata, ale zdobycie medalu jest sprawą szalenie trudną. Przecież każda z występujących w Rio drużyn, przygotowuje się do tego startu od wielu lat i szykuje najwyższą formę.
W Montrealu mieliśmy wielką drużynę, która dwa lata wcześniej zdobyła mistrzostwo świata. Nie miała ona jednak „prawa” wtedy wygrać igrzysk, bo złoto było zarezerwowane dla drużyny ZSRR, która miała niesamowity i silny zespół. A jednak siłą woli, nieustępliwością i determinacją podopieczni Huberta Wagnera pokonali w finale wielkiego rywala. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych.
Była szansa na medale i w innych igrzyskach. W swoim debiucie w 1968 r. Polakom przecież wystarczyło wygrać ostatni mecz z NRD (wtedy grano systemem każdy z każdym) by stanąć na olimpijskim podium. Znakomicie wcześniej grająca drużyna (trenerem był Tadeusz Szlagor) jednak akurat w tym najważniejszym momencie zawiodła i medalu nie zdobyła.
W 1980 r. byliśmy w półfinale i medal wydawał się być pewny. Nasz zespół jednak wtedy nie wytrzymał trudów turnieju, bo mistrzowie z Montrealu już trochę się postarzeli, a młodzież jeszcze nie była w stanie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności. Polska przegrała wówczas półfinał z Bułgarią i co było bardzo bolesne mecz o brąz z Rumunią, którą kilka dni wcześniej dość łatwo pokonaliśmy w meczu grupowym.
Szansa na medal była też w 1984 r. gdy na stanowisko selekcjonera powrócił Hubert Wagner. Wtedy jednak kraje socjalistyczne zbojkotowały igrzyska w Los Angeles, co wielu siatkarzom zabrało możliwość jedynego startu w olimpijskim turnieju.
Potem dla polskiej siatkówki nastały ciężkie lata, a powrót do igrzysk miał miejsce dopiero w 1996 r. w Atlancie. Sam awans na igrzyska był już nieoczekiwany, ale w samym turnieju okazało się, że kadra Wiktora Kreboka, jednak sporo odstaje poziomem od tych najlepszych drużyn świata. W trzech ostatnich turniejach olimpijskich Polska była zaliczana do faworytów. Niestety, bariera ćwierćfinałów okazała się dla nas nie do przejścia. W Atenach zatrzymała nas Brazylia, w Pekinie Włosi (choć mieliśmy wielką szansę, gdy w tie-breaku było 15:15), w Londynie Rosja. Może w tym dziewiątym turnieju nasza drużyna (aktualny mistrz świata) wreszcie przejdzie tą magiczną strefę ćwierćfinałową. W olimpijskiej specyfice to właśnie mecze ćwierćfinałowe są kluczowe, bo nikt przecież nie wątpi, że wyjdziemy z grupy eliminacyjnej.
Polska jest zaliczana do grona faworytów, ale apetyt na olimpijskie medale ma bardzo wiele innych reprezentacji. Będzie ciężko, ale z pewnością szansa istnieje. Marzy nam się powtórka sprzed 40 lat, ale zresztą każdy medal przyjęlibyśmy z ogromną radością. Żaden inny medal w sporcie nie ma przecież takiej wagi. Igrzyska olimpijskie to przecież najważniejsza sportowa impreza świata. Pozostaje nam wierzyć i trzymać mocno kciuki za naszych siatkarzy.