Czwarty prezydent
Wkrótce odbędzie się 33. w historii kongres FIVB, który zapewne przejdzie do historii siatkówki. Po wieloletnich rządach Paula Libauda i Rubena Acosty oraz krótkich Chińczyka Wei Jizhonga poznamy bowiem czwartego w historii sternika światowej siatkówki. To będzie ważne wydarzenie dla światowej siatkówki, przed którą w kolejnych latach nowe wyzwania.
Do fotela prezydenta kandyduje trzech znanych siatkarskich działaczy. Australijczyk Chris Schacht, Brazylijczyk Ary Graca oraz Amerykanin Doug Beal. Wszyscy są prezydentami swoich narodowych federacji, od lat działającymi w światowej siatkówce. Schacht ma za sobą karierę polityczną, Graca i Beal sportową. Z tej trójki najbardziej rozpoznawalną postacią jest z pewnością Doug Beal – światowej sławy trener. Ponieważ kongres odbywa się w amerykańskim Anaheim, właśnie Amerykanin ma najwyższe notowania. Siatkówce światowej potrzebny jest nowy impuls. Sądzę, że patrzący na to trochę inaczej Doug Beal (np. bardzo krytycznie przez lata wyrażał się o rozgrywkach Ligi Światowej) mógłby ten impuls przynieść.
Nie kandyduje sprawujący władzę od 2006 r. Chińczyk Wei. Swoją prezesurę prowadził niezwykle spokojnie, zresztą od początku mówił, że to kandydatura trochę… przejściowa po niespodziewanej rezygnacji Rubena Acosty.
Poprzedni dwaj prezydenci to były bardzo wyraziste osobowości. Paul Libaud był jednym z działaczy najbardziej zaangażowanych w powstanie światowej federacji. Kongres założycielski FIVB odbył się w 1947 r. w Paryżu i jego wybór na I prezydenta siatkarskiej organizacji był niejako naturalny. Francuzi obok Polaków zresztą najbardziej walczyli o jak najszybsze utworzenie światowej organizacji. Pod kierunkiem Libauda FIVB szybko zorganizowała mistrzostwa Europy i świata. Największą zasługą francuskiego prezydenta było jednak wprowadzenie siatkówki w 1961 r. do programu olimpijskiego, w czym miał ogromną zasługę. Gościł w Polsce kilka razy. Był najważniejszą postacią turnieju jubileuszowego PZPS (50 lecia), który odbył się w Katowicach w 1974 r.
Libaud sprawował władze w FIVB aż do 1984 r., gdy po igrzyskach w Los Angeles przekazał pałeczkę Meksykaninowi Rubenowi Acoście.
Ten ostatni rządził też bardzo długo bo przez 22 lata. Acosta był postacią trochę kontrowersyjną, ale dla światowej siatkówki miał ogromne zasługi. To jego staraniom siatkówka stała się w pełni zawodowym sportem. Meksykanin wymyślił i wypromował powstanie Ligi Światowej, imprezy która wiele zrobiła dla promocji dyscypliny w świecie, a która nie ma odpowiednika w innych grach zespołowych. To dzięki jego wielkim staraniom włączono do programu igrzysk w Atlancie siatkówkę plażową. Jego następca z Chin był postacią znacznie mniej barwną i jego kadencja upłynęła pod znakiem pilnowania tego co najlepsze w światowej siatkówce.
Nowi kandydaci też są ciekawi. Doug Beal jest dobrze znany w Polsce (grał w Katowicach w 1974 r. w reprezentacji USA na tym turnieju jubileuszowym). Nie został olimpijczykiem jako siatkarz, bo w pamiętnym turnieju w Montpellier w 1972 r. jego reprezentacja po jednym z najdramatyczniejszych spotkań w naszej historii uległa Polsce 2-3. Za to w 1984 r. doprowadził jako trener drużynę USA do złotego medalu olimpijskiego mając w kadrze tak wielkie sławy jak Kiraly czy Timmons. Potem prowadził kadrę USA także na igrzyskach w Sydney i Atenach.
Za Ary Gracą przemawiają sukcesy brazylijskiej siatkówki w ostatnich latach i to nie tylko tej seniorskiej, ale też w innych kategoriach wiekowych. W Brazylii stworzono wspaniały system rozwoju młodych talentów. Australijczyk jest w tym gronie postacią mniej znaną. Przez wiele lat zajmował się polityką.
Ciekawe kto zostanie prezydentem, bo to będzie miało zapewne wpływ na rozwój światowej siatkówki w najbliższych latach. Nasz prezes Mirosław Przedpełski zapewne zostanie jednym z wiceprezydentów, bo przecież w Polsce odbędą się najbliższe mistrzostwa świata. Sądzę, że w światowej siatkówce muszą być pewne zmiany. Ale jakie one będą przekonamy się zapewne na Kongresie FIVB.
Krzysztof Mecner