Demonstracja siły
Fantastycznie dla polskich siatkarzy rozpoczął się turniej olimpijski w Londynie. Nasz zespół zademonstrował jak wielką dysponuje siłą i pewnie ograł chyba najgroźniejszego rywala w grupie Włochów. Wszyscy trochę obawialiśmy się tego spotkania, gdyż Włosi to zawsze groźna drużyna i chyba niezbyt specjalnie „leżąca” naszej ekipie. Te obawy okazały się niepotrzebne. Jesteśmy w tak dobrej dyspozycji, mamy tak dobrze poukładaną grę, iż żaden rywal nam nie straszny.
Z Włochami wiele razy przegrywaliśmy na wielkich imprezach w przeszłości, również czasem wygrywaliśmy, ale od dawna przewaga naszej drużyny nad Italią nie była tak oczywista. Oczywiście przede wszystkim mieliśmy wszyscy w pamięci ćwierćfinał poprzednich igrzysk w Pekinie. Tam właśnie Włosi zamknęli nam drogę do medali, choć to my jak się wtedy wydawało mamy lepszy zespół, który w tamtym czasie był przecież wicemistrzem świata. Po meczu w Pekinie wiele pisano, że przegraliśmy gdyż trener rywali lepiej czytał grę od naszego selekcjonera i szybciej reagował na to co dzieje się na boisku. Tym trenerem był Andrea Anastasi. Z Włochami w dwóch ostatnich igrzyskach jesteśmy więc na remis, ale Anastasi ma na koncie dwa zwycięstwa w tych spotkaniach. I ten znakomity w przeszłości przyjmujący reprezentacji Włoch (choć jako zawodnik nie pojechał ani do Seulu ani Barcelony) to nasz wielki, dodatkowy atut w Londynie.
Do zakończenie igrzysk jeszcze bardzo daleko i nawet zwycięstwo w tym pierwszym meczu jeszcze nie świadczy, że wrócimy znów po 36 latach przerwy do domu z olimpijskim medalem. Jednak to zwycięstwo ma duże znaczenie. Po pierwsze otwiera nam drogę do wygrania grupy i trafienia potem na ciut łatwiejszego rywala w fazie play off. Bo mimo wszystko z Brazylią, Rosją czy USA lepiej grać w decydujących o rozdziale meczach niż w ćwierćfinale . Po drugie jednak nasz mecz z Włochami na pewno uważnie śledzili kolejni rywale. I to co zobaczyli musiało na nich zrobić wrażenie i respekt też muszą czuć.
Włosi w zasadzie mieli szanse pokonać nasz zespół tylko wtedy gdyby zagrywki wychodziły im tak doskonale jak w pierwszym secie. To jednak trudne utrzymać taki poziom zagrywki przez cały mecz. W każdym elemencie gry byliśmy jednak lepsi, a w drugiej części meczu nasza zagrywka była zresztą jeszcze lepsza niż Włochów.
Italia to inny zespół niż ten ich najlepszy w historii z lat 90-tych. Połowa pierwszej szóstki to synowie wielkich graczy innych reprezentacji Zajcewa (ojciec Wiaczesław to mistrz olimpijski z Moskwy i wicemistrz z Montrealu i Seulu), Łaski (ojciec Lech to mistrz olimpijski z Montrealu) i Travicy (ojciec Dragan to medalista mistrzostw Europy i olimpijczyk z Moskwy). Są w składzie też Mastrangelo i Papi (grał już w 1996 r. w Atlancie gdzie Włosi przegrali olimpijski finał z Holendrami, zresztą po jego błędzie w przyjęciu w decydującej piłce tie-breaka) pamiętający jeszcze wielkie lata włoskiej siatkówki i znakomity Savani obecnie lider tej drużyny. To wciąż groźny jednak zespół i nawet porażka z Polską nie przekreśla jego szans na medal w Londynie. W innych pierwszych meczach igrzysk niespodzianek nie było. Rosjanie udowodnili, że potrafili dobrze przygotować się do igrzysk, tradycyjnie znakomicie w latach olimpijskich grają Amerykanie, Brazylia też łatwo wygrała pierwszy mecz. Ta pierwsza kolejka pokazała, że medalistów olimpijskich trzeba szukać w gronie tych trzech drużyn z grupy B oraz Polski i Włoch. Polacy chyba zrobili swoją grą w tym pierwszym dniu siatkarskiego turnieju największe wrażenie. Gorzej powiodło się siatkarzom plażowym. Po znakomitym pierwszym secie Fijałek i Prudel potem grali słabiej i olimpijskiego debiutu do udanych nie zaliczą. Mimo wszystko wciąż mają ogromną szansę na wyjście z grupy i awans do fazy play off. Sytuację skomplikowali sobie jednak bardzo i ich szanse na wielki olimpijski wynik są teraz nieco mniejsze. Mimo wszystko wierzymy, że gdy minie ta trema związana z grą w tak wielkiej sportowej imprezie, pokażą, że stać ich na grę na najwyższym światowym poziomie.
Igrzyska dopiero się zaczęły. Przed nami kolejne emocje, ale występ naszych siatkarzy dał nam wszystkim masę radości. Pozostaje nam trzymać kciuki i czekać na kolejne występy biało-czerwonych.
Krzysztof Mecner