Duch Wagnera
Miałem okazję uczestniczyć w VII Memoriale Huberta Jerzego Wagnera i po jego zakończeniu humor wybitnie mi się poprawił. Jeszcze dwa tygodnie temu po kontuzji Sebastiana Świderskiego wydawało się, że nękana kontuzjami nasza reprezentacja może mieć spore kłopoty by liczyć się w walce z najlepszymi. Tymczasem to co zobaczyliśmy w Łodzi napawa optymizmem. Skoro łatwo ogrywamy Włochów czy mistrzów Europy Hiszpanów w przededniu mistrzostw Starego Kontynentu, to i w samych mistrzostwach nie powinno być źle.
Memoriał był także okazją do wspomnień. Zarówno za naszym najlepszym w historii szkoleniowcem jak i jego drużyną, która wygrywała mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie. Z przyjemnością ludzie oglądali filmy prezentowane na hali. Sam wspominam jak nastoletni chłopak z wypiekami na twarzy siedziałem po nocach przed telewizorem i czekałem na kolejną transmisję z Montrealu. Oglądając teraz jeszcze raz na hali ten pamiętny finał Polska – ZSRR z 1976 r. człowiek marzy by jeszcze kiedyś takie emocje przeżywać. Duch Huberta Wagnera jednak gdzieś krążył nad łódzką halą i chyba podbudował naszych siatkarzy. Miło było patrzeć na grę naszej reprezentacji w finałowym meczu, zresztą syn wielkiego trenera Grzegorz Wagner też uczcił pamięć ojca wygrywając ze swoją Polską B z było nie było aktualnym mistrzem Europy – Hiszpanią.
W Łodzi można było popatrzeć też na pracę dwóch innych trenerskich legend Julio Velasco i Andrei Anastasiego. Obaj choć zachowywali poczucie humoru do śmiechu nie mają. Hiszpanie się kłócą między sobą i nawet wielki Julio nie może nad nimi zapanować. Anastasi komplementował Polskę, a przecież w przeszłości dobrze zalazł nam na skórę. „Trudno się gra przeciwko rywalowi który wcale nie robi błędów” – mówił. I jak zwykle rozbawił wszystkich gdy ktoś zapytał go o szanse Polaków i Włochów w mistrzostwach Europy. „Polacy mogą je wygrać, Włosi raczej nie” – odpowiadał. Anastasiego uważam za najlepszego obecnie trenera na świecie, co potwierdził nie tylko wygrywając z Hiszpanami poprzednie ME i wygrywając z Polską ćwierćfinał igrzysk w Pekinie, gdzie nie tylko moim zdaniem tego meczu wygrać „nie miał prawa”. I mimo zwycięstwa w finale Memoriału nad jego drużyną, chyba dobrze, że w ME możemy „trafić jego Włochów” dopiero w strefie medalowej.
Mistrzostwa Europy zaczynają się na dniach i czekamy na nie wszyscy z coraz większą nadzieją i podnieceniem. Ma rację Paweł Zagumny, że o wszystkim powinny decydować dwa pierwsze mecze z Francją i Niemcami. Jeśli je wygramy – droga do zaszczytów stanie otworem.
Co jest też pocieszające coraz lepiej grają także nasze siatkarki. Mimo „dziwnego” pożegnania z kadrą Doroty Świeniewicz, ostatnie mecze World Grand Prix pokazały, że nasza drużyna narodowa jest w stanie wygrać z każdym i nawet Brazylii napędziliśmy dużego strachu. Trener Jerzy Matlak ma jeszcze trochę czasu by poprawić wszelkie uchybienia. Polska z pewnością będzie jednym z faworytów pierwszych w historii mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce, choć rywali ma trudnych i też mających aspiracje.
Hubert Jerzy Wagner zasłynął ze słynnego stwierdzenia, że interesuje go tylko złoto. Wobec naszych obu reprezentacji może takich wyznań nie oczekujemy, ale nikt nie ukrywa w Polsce… że czekamy na medale ME, bo to zadanie realne. Jeśli obie drużyny narodowe będą w czasie mistrzostw mieć „takiego ducha walki” jak złota ekipa Wagnera z pewnością medale zawisną na ich szyjach.
Krzysztof Mecner
Powrót do listy