A CO MI SIĘ NIE PODOBA!
Nasza PlusLiga siatkarzy jest znakomita, niepowtarzalna, trzecia a może już druga na świecie a w każdym razie w Europie, wspaniałe widowiska, tłumy na trybunach, wiwatujące, grzeczne, witające pamiątkowymi koszulkami zawodników grających w „ich” drużynach w poprzednim sezonie itp. itd. – i tak prawda przewija się niczym świąteczny przekładaniec z przesadą, sensacja goni wiadomość wyssaną z palca, mądry pomysł sąsiaduje z co najwyżej dyskusyjnym, mądry arbiter z sędziowskim fajtłapą wykorzystującym na swoją korzyść – po pierwsze - słuszną skądinąd zasadę, że sędziemu powinno się dawać duży kredyt zaufania i to z wielu powodów, również z takiego, iż bardzo łatwo boisko przeradza się w jarmark, gracze w sędziów, trenerzy w Katonów, po drugie - kolejną prawdę objawioną, że sędzia widzi lepiej ze swego wysokiego stołka a ci tam na boisku każdą swą akcję uznają z góry za udaną i wyjątek potwierdza tu regułę, iż prawdziwych dżentelmenów w siatkówce dawno już nie ma. Uff – mógłbym tak dalej ciągnąć to długie –proszę przyznać - zdanie – ale mam nad Państwem litość, choć zaproszonemu na stronę internetową PlusLigi zaproponowano wolną rękę i poglądy. Korzystam więc z okazji i podaję ze dwa przykłady co mi się naprawdę nie podobało lub nie podoba w męskiej ekstraklasie (nasze śliczne panie zostawiając na razie w spokoju).
Otóż przede wszystkim – na starcie – konwulsje optymizmu tej młodszej stażem części sprawozdawców-komentatorów, przekrzykiwanie się w superlatywach. Od tych ochów i achów chciało się staremu weteranowi, który nie jeden rzeczywiście znakomity mecz w życiu już widział – mówiąc łagodnie – zwracać.
Początek rozgrywek zaś bywa przetarciem i proszę zauważyć, ile czasu potrzebowała na przykład Resovia, by wszyscy bez wyjątku gracze i trener Travica zrozumieli, że tworzą silną, wyrównaną dwunastkę (właściwie trzynastkę). Bo taka uroda Resovii, iż żaden gracz nie może się nad innych wywyższać – zastępują się równowartościowo na pozycjach, np. Papke jednego dnia jest zawodnikiem meczu (a nie żadne tam z angielskiego MVP – bo – psiakrew – Polacy nie gęsi...), w następnym spotkaniu trafia po pewnym czasie na ławkę bo zagraniczny kolega akurat dzisiaj może zagrać od niego lepiej; as poprzedniego sezonu w zespole z Częstochowy, Gierczyński nie zaczyna tym razem w szóstce, obserwuje mecz w sporej jego fazie spoza boiska, potem zmienia kolegę i w drugiej połowie spotkania ma wielki udział w zwycięstwie.
Postawa Resovii bardzo mi się w pierwszych meczach ligi nie podobała, ale myślę, iż kryzys tej drużyny tkwił nie tyle w celności cyklu przygotowań do ligi a w opóźnionej trafnej ocenie trenera co do wartości zawodników i w głowach, czasem urażonych ambicjach samych graczy. Mały wtręt o tym co mi się niegdyś w Resovii nie tyle nie podobało a wręcz odwrotnie.
Przez lat wiele nie miałem właściwie „swojej” klubowej drużyny (i tak być powinno z obiektywnym dziennikarzem), lecz przyznaję, po cichutku czasem za kimś serce pikało. Tak bywało przez pewien czas np. od połowy lat sześćdziesiątych z Legią, w której grał mój idol, Edzio „Szabla” Skorek a woźny, kochany pan Paczkowski dosypywał węgla do kotła, by przeciwnik w małej, niesamowicie zatłoczonej salce nie wytrzymywał w piątym secie niesamowitego upału, do którego legioniści byli przyzwyczajeni. Istniała szczególna sympatia przez czas jakiś do olsztyńskiego AZS (znów przez idola a był nim dla mnie szalejący „Ryba”czewski). Ale w czasie turnieju w Brnie, w 1973 roku w półfinałe PE chodziliśmy po mieście z red. Kosiorowskim dumni jak pawie z „naszej Resovii”. Rzeszowianie w tamtym właśnie mieście zaskoczyli przeciwników niezbyt znanym wówczas stylem gry, „podwójna krótka” robiła w balona zawodników z drugiej strony siatki; szczęście, że ta szybka gra świetnie się udawała siatkarzom znad Wisłoka a to dzięki m.in. doskonałemu przyjęciu zagrywki dzisiejszego wiceprezesa PZPS Wiesia Radomskiego. Szalał Bronek Bebel, szalał Marek Karbarz, Włodek Stefański, ambitny Jaś Such gryzł parkiet, „samolocik” Staś Gościniak fruwał w obronie, Zbyszek Jasiukiewicz zaskakiwał przy swym niewielkim wzroście potężnym skokiem i tak dalej i dalej.
Ale ze mnie, starego, gaduła, miałem krytycznie a tu hymn pochwalny ku chwale Resovii. Ta nowa niech wykaże, że jest starych mistrzów warta.
No i znów przechodzimy do czasów dzisiejszych. Jeszcze jeden minusik PlusLigi siatkarzy a nie jest ich zbyt dużo, bo tak na dobrą sprawę to ligę mamy jednak jak się patrzy; dostarcza widzom emocji, niespodzianek, jak choćby rewelacyjna w pierwszej rundzie postawa kędzierzyńskiej Zaksy, która po trzęsieniu ziemi w składzie bardzo szybko się pozbierała i znów napędza strachu najlepszym (jak sobie da radę w rewanżach i play offach – to inna sprawa). Z drobiazgów wspominam o fatalnej sygnalizacji wyników w okienku tv (dla mnie to szczególnie istotne bo zaliczam się do stałych „oglądaczy” siatkówki w telewizji jako, że od kilku lat na mecze nie chodzę ze względu na zdrowie). Otóż malutkie cyferki odczytają chyba tylko bystre oczy wodza Winetou. Irytujące, niby drobiazg natomiast już to, że Jastrzębski gra od lat w kurniku (tylko play offy przenosząc do dużej sali, przerabianej ad hoc z lodowiska) to już naprawdę zawodowej lidze chwały nie przynosi. W kurniku cierpi obrona, w ogóle ogromnie traci widowisko no i prestiż władz PlusLigi, które nie egzekwują wobec Jastrzębia surowych wymogów dotyczących nie tylko wysokości budżetu lecz właśnie i wymiarów sal. Jastrzębie ciągle obiecuje, PlusLiga odpuszcza. Zapowiadano zaś surowe zasady w profesjonalnej lidze. Na szczęście jest nadzieja, że w Jastrzębiu powstanie wreszcie hala o odpowiednich wymiarach, (obiecane dotacje Unii Europejskiej i władz miasta), lecz ile czasu będzie trwała budowa? Na transfery są duże pieniądze a nie ma ich na czasowe wypożyczenie jakiegoś przyzwoitego obiektu do momentu otwarcia nowej pięknej hali, która oby była razem ze sportowymi osiągnięciami jastrzębskiego klubu – prawdziwą chlubą miasta.
Janusz Nowożeniuk
PS. Słówko o polsatowskich komentatorach tv. Pisałem tu o nich krytycznie a na szczęście jest przecież Wojtek Drzyzga, obiektywny, fachowy, krytyczny gdy trzeba, czasem tylko trochę przegadany, jest Tomasz Swędrowski. Ta para nawiązuje do pięknych tradycji Zdzicha Ambroziaka i Jurka Wagnera, gdy chciało mu się chwycić za mikrofon.
PS. 1 Już po napisaniu tekstu doszła do nas z Jastrzębia radosna wiadomość, że klub podpisał z prezydentem miasta umowę na budowę nowej hali, która powstanie w 2010 roku. Serdecznie gratuluję.
Powrót do listy