Emocje i jubileusze
Rok 2011 r. zapowiada się dla polskiej siatkówki niezwykle ciekawie. W Polsce czeka nas wiele interesujących rozgrywek, a ponieważ to rok przedolimpijski każda międzynarodowa impreza będzie szczególna, bo przecież udział w igrzyskach olimpijskich to przecież najważniejsza sprawa dla każdego sportowca.
W tym roku będziemy mogli zobaczyć w Polsce niemało siatkarskich spotkań na najwyższym światowym poziomie. W naszym kraju zostaną rozegrane mecze eliminacyjne Ligi Światowej i Grand Prix, turniej finałowy World League, wielkoszlemowy turniej siatkówki plażowej w Starych Jabłonkach i zwykły World Tour w Mysłowicach. „Za miedzą” czyli w Czechach i Austrii, będą rozegrane mistrzostwa Europy, co też polskim kibicom ułatwi kibicowanie naszej reprezentacji w najważniejszej imprezie sezonu.
Na razie siatkarscy kibice emocjonują się walką w PlusLidze oraz europejskich pucharach, plebiscytami podsumowującymi miniony rok oraz wyborem nowego trenera męskiej reprezentacji. Od dymisji Daniela Castellaniego minęło już sporo czasu, ale, jak zapowiada prezes PZPS Mirosław Przedpełski, nowego selekcjonera poznamy jeszcze w tym miesiącu na gali, podczas której będą rozdawane nagrody za miniony rok, czyli „Siatkarskie plusy”.
W 2011 r. będzie też obchodzony jubileusz najważniejszego meczu w historii polskiej siatkówki. 35 lat temu w Montrealu nasza reprezentacja prowadzona przez Huberta Wagnera po niesamowitym pojedynku pokonała znakomitą drużynę ZSRR 3:2 i wywalczyła najcenniejsze sportowe trofeum, jakim jest olimpijskie złoto.
Z ogromnym smutkiem przeczytałem ostatnio wiadomość o śmierci jednego z bohaterów tego spotkania, wieloletniego kapitana reprezentacji ZSRR – Jurija Starunskiego. Pięć lat temu, w 30. rocznicę pamiętnego finału w Miliczu, w ramach „Alei Gwiazd” zorganizowano wspominkowy mecz, w którym nasza drużyna mistrzów świata i montrealskich igrzysk jeszcze raz zagrała z ekipą rosyjską. Jurij Starunski przyjechał wówczas do Milicza i była okazja do dłuższej pogawędki z jednym z najlepszych siatkarzy ZSRR tamtych lat. Razem z Ryszardem Opiatowskim przeprowadzaliśmy z nim dłuższy wywiad. Starunski był przemiłym człowiekiem, który cierpliwie odpowiadał na nasze pytania, chętnie wracając do wspomnień z tego ważnego, nie tylko dla Polski, ale także dla ówczesnego Związku Radzieckiego, spotkania. Wiele rozmawialiśmy o tym jak się żyje byłym sportowcom po zakończeniu sportowych karier. Starunski trochę zazdrościł naszym siatkarzom i sportowcom innych dyscyplin. Także tego, że mają tzw. „olimpijskie renty” jakie w Polsce przyznawane są wszystkim olimpijskim medalistom. W Rosji co prawda też istnieje taka forma „docenienia” wybitnych sportowców i ułatwienia im życia na stare lata. Tyle, że taką rentę otrzymują tam jedynie zdobywcy złotych medali, a drużyna Huberta Wagnera takiej renty właśnie Starunskiego pozbawiła. Kapitan siatkarskiej drużyny ZSRR grał na dwóch igrzyskach w Monachium i Montrealu i z obu wrócił z medalami, ale tego najcenniejszego nie zdobył. Pozostały mu złote medale mistrzostw Europy (dwa tytuły w 1971 i 1975 r.) i europejskich pucharów. W Miliczu Starunski był w wyśmienitej formie. Aż nie chce się wierzyć, że nie ma go już wśród nas. Miał przecież zaledwie 65 lat. Kolejny wielki uczestnik tego finału odszedł. Nie żyją też już obaj słynni trenerzy prowadzący drużyny w montrealskim finale: Hubert Wagner i Jurij Czesnokow, przedwcześnie odeszli również - Wiesław Gawłowski oraz Władymir Czernyszow. Ich legenda jednak nie umiera.
Życie toczy się jednak dalej. Meczem z Montrealu i mistrzostwem świata w 1974 r. siatkarscy kibice, z powodu braku bieżących sukcesów, żyli przez wiele lat. W ostatnim czasie jednak znów pojawiły się w dorobku polskiej siatkówki złote medale. Były dwa tytuły mistrzyń Europy naszych siatkarek, a potem złoto siatkarzy w 2009 r. na mistrzostwach Europy, poprzedzone wcześniejszym zdobyciem wicemistrzostwa świata w 2006 r. To pozwoliło nam cieszyć się nowymi sukcesami, ale o latach świetności polskiej siatkówki z lat 70. będziemy pamiętać zawsze. I wciąż wierzymy, że następcy drużyny Huberta Wagnera sięgać będą po równie wielkie sukcesy. Od czasu Montrealu czekamy przecież na kolejny olimpijski medal i mamy nadzieję, że może w Londynie te nadzieje się wreszcie spełnią.
Miniony rok nie był zbyt pomyślny dla naszej dyscypliny, ale z nowym 2011 r. odżywają nadzieje. Chciałbym wszystkim siatkarzom i siatkarkom, ludziom kochającym ten sport życzyć w tym miejscu wszystkiego dobrego w tym roku i równie wielkich zwycięstw jakie odnosiła niegdyś niezapomniana drużyna Huberta Wagnera.
Krzysztof Mecner