Forma rośnie
XI Memoriał Huberta Jerzego Wagnera był bardzo ciekawym turniejem. Na pewno wygrana turnieju przez kadrę Andrei Anastasiego jest bardzo optymistycznym akcentem przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. Cieszy nie tylko sukces w turnieju, ale także widoczna poprawa dyspozycji kadry narodowej.
Polacy w dobrym stylu pokonali Holandię i Niemcy. Przegrali jedynie z mistrzami olimpijskimi i faworytem nr 1 do złota w ME – Rosją. Przegrali jednak po wyrównanej walce mimo, że w tym meczu wystąpili bez Bartosza Kurka. O triumfie w turnieju zadecydował wygrany set w tym meczu. Dzień wcześniej Rosja sensacyjnie uległa 0:3 Holandii, ale w meczu z „pomarańczowymi” trener Rosjan Andriej Woronkow korzystał głównie z rezerwowych siatkarzy. Była to ciekawa konfrontacja czterech czołowych drużyn europejskich. Różnie się prezentowali w różnych meczach, ale każda z tych drużyn w niektórych spotkaniach prezentowała już na tym etapie przygotowań dobrą formę.
Gra Rosjan na pewno robi wrażenie, a ich serwisy to straszliwa broń. W dwóch pierwszych setach nasza kadra miała szalone problemy by przyjąć choćby zagrywkę Musrskiego, ale też rosyjski olbrzym uderzał z taką siłą i precyzją, że robiło to wrażenie na wszystkich widzach. Co jednak ważne Polska po przegraniu dwóch pierwszych setach nie poddała się i w trzeciej pokazała świetną siatkówkę i to, że z Rosją też można wygrywać. Czasu do mistrzostw Europy jest już niewiele, i choć jest wciąż wiele elementów do poprawy wydaje się, że na tegoroczne mistrzostwa rozgrywane w Polsce i Danii można czekać ze spokojem i sporymi nadziejami.
Oczywiście Memoriał naszego najsłynniejszego w historii szkoleniowca to też okazja do wspomnień z najpiękniejszych chwil polskiej siatkówki. Na telebimach wyświetlano choćby fragmenty pamiętnego finału Igrzysk Olimpijskich w Montrealu, gdzie nasi mistrzowie pobili fantastyczną drużynę ZSRR. Do Płocka przyjechała jak co roku większość naszych siatkarskich legend. Był Tomasz Wójtowicz, Edward Skorek, Mirosław Rybaczewski, Marek Karbarz, Włodzimierz Stefański, Stanisław Gościniak, Ryszard Bosek, Zbigniew Lubiejewski. Starym mistrzom zgotowano w Płocku wielką owację, ale przecież wszyscy do dziś z wielkim rozrzewnieniem wspominają ich niesamowite pojedynki.
Od paru lat liczymy, że kadra Polski znów będzie taką potęgą jak niegdyś drużyna Wagnera. Gdy w ubiegłym roku wygrywaliśmy w „cuglach” Ligę Światową wydawało się, że godnych następców dawnych mistrzów już się doczekaliśmy. Nie było jednak - na co wielu liczyło – w Londynie powtórki z Montrealu. To chyba jeszcze raz dowiodło jak trudno jest wygrać najważniejszy siatkarski turniej i jaki szacunek należy się podopiecznym Huberta Wagnera.
Wagner objął reprezentację mając niewiele ponad 30 lat będąc praktycznie jeszcze czynnym siatkarzem. Potrafił stworzyć ze swoją grupą niepowtarzalną więź. Ta więź jest zresztą widoczna do dziś. Mistrzowie olimpijscy z Montrealu choć trochę „posunęli się w latach” wciąż są zespołem, gdzie jeden wspiera drugiego. Jeden z dawnych mistrzów nawet stwierdził „Ciekawe czy obecni reprezentanci będą się z sobą spotykać za 40 lat”.
Memoriał, który od 2003 r. organizuje Jerzy Mróz jest jednak taką wspaniałą możliwością spotkania dawnych wielkich siatkarzy, którzy mają okazje powspominać lata chwały. Wciąż stanowią niedościgniony wzór dla następnych pokoleń polskich siatkarzy.
Historią jednak żyć nie można, teraz dla polskiej siatkówki najważniejsze są kolejne turnieje. Za moment mistrzostwa Europy, za rok rozgrywane po raz pierwszy w Polsce mistrzostwa świata. Te imprezy organizowane są jednak nie tylko by promować nasz kraj i nasze piękne miasta. Przede wszystkim są organizowane po to by stworzyć siatkarzom jak najlepsze warunki do odnoszenia wielkich sukcesów. Siatkówka od czasów Wagnera znacznie się zmieniła, ale te najważniejsze rzeczy są takie same od zawsze. A taką jest na przykład wola zwycięstwa i nieustępliwość na boisku. I chcielibyśmy na mistrzostwach Starego Kontynentu zobaczyć taką właśnie polską drużynę.
Na kadrę Anastasiego spadło po Lidze Światowej wiele krytyki. Podobnie jednak było dwa lata temu, gdy na Memoriale Wagnera kadra przegrywała mecz za meczem, a potem wywalczyła w ME brązowy medal. Teraz tuż przed mistrzostwami zaprezentowała się znacznie korzystniej niż wtedy, więc i nadzieje znów wzrosły. Miejmy nadzieję, że obecne pokolenie zacznie budować teraz swoją legendę, taką jaką otoczona od lat jest drużyna Huberta Jerzego Wagnera.
Krzysztof Mecner