GDYBY NIE WŁOSI BYŁOBY „ STRASZNIE FAJNIE”
ZDANIEM WETERANA
GDYBY NIE WŁOSI
BYŁOBY „ STRASZNIE FAJNIE”
KOMENTOWANIEM na bieżąco rozgrywek Ligi Światowej zajmowali się znakomici koledzy z Krzysiem Mecnerem i moim niegdysiejszym podopiecznym Kamilem Drągiem na czele, ja jednak tym razem pozwolę sobie na kilka uwag. Otóż „Światówka” (cieszę się, że przyjęło się to moje skrótowe określenie) znajduje u nas znakomity odbiór u telewidzów; raduje taka ogromna popularyzacja siatkówki, mająca wytłumaczenie w grze może nie zawsze na najwyższym poziomie (nerwy dają znać o sobie), lecz bardzo widowiskowej, zawierającej potężną dawkę dramatyzmu. Ponadto (a może przede wszystkim) trzecie miejsce naszej reprezentacji to niewątpliwie sukces zespołu. Podkreślam słowo zespół, choć pierwszoplanową postacią w nim był bez wątpienia Bartosz Kurek. Bez niego nie byłoby chyba jednak brązowego medalu.
Zdobyliśmy jakże cenne punkty w rankingu FIVB. Punkty przybliżające naszą drużynę do olimpiady w Londynie.
Wracam do przegranego w fatalnym stylu spotkania z Włochami. Nie wiem, czy nasi mają jakiś kompleks wobec siatkarzy Italii, ale nawet bardzo wysoko oceniając (czy też przeceniając) przeciwników, nie mając nic do stracenia mogliby grać z nimi z odwagą, ryzykiem. Tego Polakom zabrakło, w każdym razie sprawiali wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej odfajkować ten mecz. Może ta ocena niesprawiedliwa, przesadzona. Spokój czy też gra, jak to się mówi w środowisku - „na emocjach”. Trzeba to dobrze wyważyć. Bardzo ostatnio podkreśla się potrzebę spokoju w grze, lecz bywa, iż ten spokój sprawia wrażenie rezygnacji.
Dobrze by było, gdyby do drużyny dołączyli w najbliższym czasie, wyleczywszy kontuzje, Paweł Zagumny, Daniel Pliński, Michał Winiarski, Zbigniew Bartman i Mariusz Wlazły. Nie znaczy to, że niedoceniam gry siatkarzy występujących teraz na ich pozycjach, lecz wolałbym by to np. „Guma” był pierwszym rozgrywającym (a nie wystawiającym) a Jakub Jarosz uzupełniał Wlazłego. Czy Paweł, Daniel, Michał, „Zibi” i Mariusz zdążą na czas a przecież musieliby się na nowo bardzo dobrze wkomponować w zespół?
Mecze LŚ prowadzili – jak ich określano – czołowi zagraniczni arbitrzy. Jak? O Boże! A my wydziwiamy na naszych. Czapki z głów przed nimi!
Kilka słów o pracy komentatorów. Są moim zdaniem bardzo dobrzy, Tomasz Swędrowski i strasznie fajny Drzyzga poza konkurencją, pan Wojciech wie już na szczęście, że mecz jest dla publiczności a nie dla jego świetnych zresztą komentarzy i wziął na wstrzymanie z nadmiarem mowy, Ireneusz Mazur też jest w czołówce; wymienieni to - nie tylko moim zdaniem - autorytety, podobnie jak Tomasz Wójtowicz. Jerzy Mielewski sprawnie spełniał zadanie, choć czasem zapominał polskich określeń w gębie (przepraszam – w buzi). Słowem – jak powiedziałby Drzyzga – fajnie jest.
Janusz Nowożeniuk
PS. Sprawa Jerzego Matlaka bardzo mnie zbulwersowała. Sposób zwolnienia trenera – delikatnie mówiąc niefortunny. Drugie dno to brak wspólnego języka z kilkoma zawodniczkami, mającymi spory wpływ na inne. To fatalna historia, PZPS chyba nie potrafił odegrać w niej rozsądnej roli mediatora.
Następca Matlaka – Alojzy Świderek, którego pamiętam jako bardzo dobrego zawodnika, to już trener ze sporą klasą, jak mi się zdaje – opanowany, co mu się może przydać w jakże trudnej (łatwiej kamienie łupać) pracy z paniami. Powodzenia Alek!