Głód sukcesu
Otoczka towarzysząca piłkarskiemu spotkaniu naszej kadry z Anglią jeszcze raz chyba uzmysłowiła wszystkim jak wielki jest w polskim narodzie głód sportowego sukcesu. Jesteśmy dużym krajem, a jednak wielkich sportowych sukcesów w ostatnich latach nie odnosimy. Niepowodzenie na Euro, niezbyt udane dla Polski Igrzyska Olimpijskie w Londynie jeszcze ten głód potęgują. Z gier zespołowych możemy się pochwalić jedynie reprezentującą światowy poziom drużyną siatkarzy. Kadra Anastasiego dostarczyła kibicom wiele wzruszeń wygrywając pierwszy raz w historii Ligę Światową, ale pokładanych w niej wielkich olimpijskich nadziei jednak nie spełniła.
Piłkarze remisując z Anglią zrobili drobny krok w drodze na mistrzostwa świata. Siatkarze nie mają takich problemów, gdyż w 2014 r. mistrzostwa świata będą przecież u nas. I to jest w tej chwili kluczowa impreza dla całej polskiej siatkówki. W 2014 r. minie przecież równo 40 lat od jednego z największych sukcesów polskiego sportu, jakim było zdobycie mistrzowskiego tytułu przez kadrę Wagnera, popartym w 1976 r. zdobyciem olimpijskiego złota. To jednak trochę odległa przyszłość. Na razie bliżej mamy do mistrzostw Europy, a te za niecały rok też będą rozgrywane w naszym kraju.
Niedawne losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw Europy trochę „podgrzało” emocje. Grupę mamy ciekawą z Francją, Słowacją oraz Turcją lub Łotwą. Poza przebudowywaną reprezentacją Francji nie są to jakieś siatkarskie potęgi i wszyscy liczą, że nasz zespół wygra swoją grupę i otworzy sobie drogę do kolejnego medalu mistrzostw Starego Kontynentu. I sądzić należy, że o kadrę Andrei Anastasiego martwić się nie należy. Szkoleniowiec ma przecież spory wybór wielkiej klasy siatkarzy, którzy przed własną publicznością walczyć będą o najwyższe cele.
Do mistrzostw Europy jednak jeszcze sporo czasu, a właśnie rozpoczyna się kolejna edycja europejskich pucharów. Tu też mamy wielki głód sukcesów, bo przecież w 52-letniej historii tych rozgrywek tylko dwa razy wpisano nazwę polskich klubów na listę triumfatorów. Po pamiętnym sukcesie Płomienia w 1978 r. w PEMK, wiosną po drugi europejski puchar sięgnęła drużyna Tytana AZS Częstochowa wygrywając Challenge Cup. Poprzedni sezon był chyba najlepszym dla polskich drużyn w całej długiej historii europejskich zmagań klubowych. Skra była w finale Ligi Mistrzów, Resovia w finale Pucharu CEV, a Challenge Cup zakończył się finałem z dwoma polskim ekipami. Takiego wyniku jeszcze nie mieliśmy i choć niedosyt pozostał (Skra miała najcenniejszy puchar na wyciągnięcie ręki) to taki sezon powtórzyć będzie niełatwo. Nadzieje jednak mamy, bo w Lidze Mistrzów mamy aż trzy drużyny (Skrą, Resovię i ZAKSĘ) i są chyba obok drużyn rosyjskich i włoskich zaliczane do najsilniejszych. W pucharze nr 2 czyli Pucharze CEV będzie rywalizować silna drużyna Jastrzębskiego Węgla i solidna bydgoska Delecta. Z tymi pięcioma zespołami na pewno można wiązać ogromne nadzieje, bo każdy z nich może dojść w pucharowych rozgrywkach bardzo wysoko.
PlusLiga ma coraz większą renomę w Europie i choć nie oglądamy paru gwiazd poprzedniego sezonu już na naszych parkietach to wciąż potencjał tej ligi jest ogromny.
Nie będzie mistrzem świata PGE Skra Bełchatów, ale jak zwykle walczyła jak równy z równym z najlepszymi drużynami w Klubowych Mistrzostwach Świata. Trochę szkoda, bo po raz kolejny brakło nam bardzo niewiele.
Jest także nadzieja na lepsze występy polskich siatkarek, które takimi sukcesami jak ich koledzy niestety w minionym sezonie nie mogły się pochwalić. W rywalizacji kobiet też mamy trzy drużyny w Lidze Mistrzyń a Atom Trefl Sopot, Tauron Dąbrowa Górnicza i Muszynianka nie są bez szans przynajmniej by wyjść z grupy. W Pucharze CEV grają natomiast BKS Aluprof i AZS Białystok z nadziejami na dobre występy.
Pierwsze pucharowe mecze już za kilka dni i zobaczymy czy nasze drużyny spełnią pokładane w nich nadziejach, a nasz głód sukcesu zostanie trochę zaspokojony.
Krzysztof Mecner