GORZKO!
ZDANIEM WETERANA
GORZKO!
Każdy ma swoje marzenia, nawet mocno starszy pan, który na wakacjach ,pod swoim ulubionym pięknym dębem, odcięty od możliwości oglądania telewizji ,nadal śledzi losy swych ulubieńców. Siatkarzy oczywiście. Przestrzegał wielokroć przed stawianiem prognoz, pisał o trudnej roli faworyta, lecz gdzieś tam tkwiła jednak nadzieja, że ta drużyna, której potencjał oceniał bardzo wysoko, zakończy olimpiadę sukcesem. Podobnym do tego, jaki niegdyś odniósł zespół prowadzony przez Jurka Wagnera. No i gorzko mi, gorzko mi bardzo, bo nici z tych nadziei. Generalna klapa.
Już pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, była po wygranej z Włochami przegrana z Bułgarią. Potem po zwycięstwach z Argentyną i W.Brytanią przyszła nieoczekiwana zupełnie porażka z Australią, której już w TV nie oglądałem. Na szczęście, bo by mi moje sterane, 77-letnie serce pękło. No i w ćwierćfinale ciężkie baty od Rosji, a batów tych pierwszą przyczyną były – jak mówił ,co wysłuchałem w radiu, Marcin Możdżonek – trudne dla naszych w tym meczu do odbioru serwy Rosjan. A ja, naiwny, przed ćwierćfinałem z Rosjanami, wbrew logice wskazującej, że forma zwycięzców ostatniej Ligi Światowej i Memoriału Wagnera, zdecydowanie poszła w dół, łudziłem się jeszcze, że może się nasi po wpadce z „kangurami” odegrają, że wzniosą się jeszcze na szczyty.
Ideałem dla naszego zespołu było, oprócz oczywiście technicznego mistrzostwa, osiągnięcie stabilności w grze. Zachowania spokoju, nie rozpraszania się nadmiernymi wybuchami entuzjazmu, ale postawy pewnej siebie. Tymczasem mówił mi ktoś, że wychodząc na mecz z Rosją już nasi mieli nosy spuszczone na kwintę. Mój przyjaciel, Cezary Matusiak, fachman, niegdyś sędzia znakomity, do którego dzwoniłem komórką, prosząc o opinię, powiedział mi, że i z przeciętną, lecz wiedzącą np. co to szybka gra Australią, czy też z Rosją, nasi grali bardzo równo. Wszyscy bez wyjątku. Równo do kitu.
W ostatnich latach działo się naprawdę nieźle. W sezonie 2010/11 trzecie miejsca w Światówce i ME były niezłą zapowiedzią, drugie w Pucharze Świata - już sukcesem(o włos od pełnego szczęścia), potem nastąpiła przynosząca tyle radości i punktów w rankingach wygrana w Lidze Światowej, gdzie padła sama Brazylia. W roku olimpijskim początek wspaniały. Mój syn, Rafał, znający na pamięc wszystkie podstawowe wyniki z ostatnich lat, twierdzi, że to taka sinusoida (którą kiedyś, tak pięknie przełamał Wagner) – po okresie wzlotu – ostry spadek w dół. Jest na to wiele przykładów.
Nie czytam prasy na swoich wiejskich wakacjach, wyobrażam sobie jednak, jak koledzy po fachu rozpracowali w szczegółach olimpijski występ, ile się wylało słów krytyki. Czy aby nie było głosów, że należy odpuścic tych starszych i budowac nową, młodą drużynę? Były niegdyś takie próby generalnej i nagłej zmiany warty i wszystkie zakończyły się fiaskiem. Świeża krew – jak najbardziej potrzebna, ale u boku rutyniarzy. Czy owi będą chcieli?. Powiedzmy otwarcie – musi się to im opłacac. Odbudowa reputacji to jest konkretny argument, jednak nie jedyny.
XXX
Wściekle denerwuje mnie to gadanie o sztabie szkoleniowym, że zadecydował on tak a nie inaczej itp. itd. Decyduje trener, pierwszy. To on jest wodzem, dyktatorem, przywódcą, kochanym lub nie ale faktycznie rządzącym i odpowiedzialnym za całość. Reszta, czyli tzw. sztab, to pomocnicy, bardzo pożyteczni, potrzebni. Ale wódz jest jeden i tego nie rozmydlajmy do ciężkiej cholery. Tak nawiasem mówiąc Anastasi ma kontrakt do 2014 roku. Moim zdaniem i dobrze bo będzie okazja na jakiś przełom na dobre. Bo przecież jakaż to wielka szkoda tych niedawnych, tak wspaniałych, popularnych festiwali siatkówki.
Jasiorówka 1o.8.
PS. Przekazanie tego tekstu do Internetu zaraz po napisaniu było niestety niemożliwe, zdecydowałem się na to po 14-tym, czyli po powrocie do Warszawy. Mogę więc dopisac, że wyniki finału olimpijskiego nie były dla mnie zaskoczeniem, choc raczej spodziewałem się wygranej Brazylii. Ta jednak nie potrafiła dobic Rosji w trzecim secie i poniosła tego surowe konsekwencje. Skąd my to znamy, takie wygrane dwa sety i stracona okazja…