Gramy o medale
Wielka euforia zapanowała po wygranej nad Rosją i awansie naszej siatkarskiej reprezentacji do półfinału mistrzostw świata. Kiedy wracałem wczoraj późnym wieczorem ze „Spodka” do domu, niemal w całych Katowicach słychać były śpiewy rozentuzjazmowanych kibiców. Wszyscy po cichu liczyli przed rozpoczęciem turnieju, że naszą ekipę jednak zobaczymy w Katowicach, gdzie zostaną rozegrane najważniejsze mecze mistrzostw świata. Już teraz można sobie wyobrazić jaki doping będzie miała nasza drużyna gdy stanie do walki o medale.
III faza mistrzostw w Katowicach była mało ciekawa. Znamienny był zresztą obrazek z hali. Mecz – zresztą już bez większego znaczenia – Francji z Iranem oglądało na hali niewiele ponad dwa tysiące widzów. Mecz Polska – Rosja rozgrywany w Łodzi śledził na telebimie umieszonym przed „Spodkiem” wielki tłum kibiców. Polska wygrała „grupę śmierci”, choć chyba niewielu w to wierzyło. Teraz jak się wydaje ma otwartą drogę po siatkarskie zaszczyty.
Polska, Francja, Niemcy i Brazylia zostały w walce o tytuł mistrza świata. Zestaw wręcz zaskakujący. Gdyby przed turniejem ktoś mi powiedział, że taki będzie skład półfinalistów chyba bym nie uwierzył. I dlatego tak wszyscy kochamy sport, bo nic nie da się z góry przewidzieć. Polska rozegrała w turnieju 11 spotkań. Przegrała tylko jedno z drużyną USA, cztery ostatnie mecze wygrała po morderczej pięciosetowej walce. Analogie nasuwają się same. Niedawno z Grzegorzem Wagnerem skończyliśmy książkę „Kat”, gdzie oczywiście wracaliśmy do pięknych chwil sprzed 40 lat, gdy nasza narodowa reprezentacja po dramatycznych pięciosetowych spotkaniach w wielkim stylu zdobywała w Meksyku mistrzostwo świata. Teraz jest niewiarygodna szansa by dorównać tamtemu osiągnięciu.
Przed Polską mecz półfinałowy z Niemcami. Niemcy grają od początku Mundialu w Katowicach, więc obserwowałem ją cały czas. Dla nich awans do najlepszej czwórki świata, to też wielki sukces. W mistrzostwach świata dotąd sukcesy odnosiła tylko dawna drużyna NRD. Po zjednoczeniu kraju tak znakomitego wyniku siatkarze niemieccy nigdy nie osiągnęli. Grają rzeczywiście bardzo dobrze i równo, ale też mieli stosunkowo łatwą drogę. W meczach z siatkarskimi potęgami dostawali lanie, bo nie powalczyli ani z Brazylią, ani z Rosją, ani Francją. Jeden doskonały mecz z Iranem w III fazie praktycznie zapewnił im grę o medale. Jakże cięższą drogę na ten etap miał polski zespół. Kapitalnie grał w niektórych meczach Gyorgy Grozer, ale też Brazylijczycy czy Francuzi potrafili go szybko „utemperować”. Drugą gwiazdą tej ekipy jest nowy nabytek Jastrzębskiego Węgla – Denis Kaliberda, popisujący się techniką i różnorodnością zagrań. Jak Polacy wyłączą z gry wspomnianą dwójkę, to wielkich problemów z odniesieniem wygranej być nie powinno. Choć oczywiście każdy mecz jest inny, a w półfinale zapewne adrenalina będzie na maksymalnym poziomie.
Żałowałem nieco, że zabrakło w III fazie Amerykanów. To świetny zespół, który jedną fatalną porażką z Argentyną zaprzepaścił wszystkie szanse. Miejsce USA zajął Iran, który początkowo był rewelacją, ale w decydujących meczach grał słabo. Z drużyną USA III faza w Katowicach byłaby na pewno znacznie ciekawsza.
Zachwycony natomiast jestem grą Francuzów. To co wyprawiają w grze obronnej jest fenomenalne. Francuscy siatkarze w wywiadach mówią, że sami nie wiedzą dlaczego tak dobrze grają. Francja kroczy od wygranej do wygranej (przegrała tylko mecz z Włochami). Jeśli Francuzi nie przestraszą się Brazylii i zagrają na dotychczasowym poziomie moim zdaniem są w stanie pokonać ekipę Bernardo Rezende. Polacy obnażyli wiele słabych punktów obrońców tytułu. I to Francja powinna wykorzystać.
Finał mistrzostw świata: Polska – Francja, byłby zapewne czymś niesamowitym. O czymś takim przecież chyba nawet nie marzyli Stephane Antiga i Philippe Blaian, a także zapewne Laurent Tillie. Na razie francuska myśl szkoleniowa triumfuje na Mundialu, a nam z tego powodu wypada tylko się cieszyć.
Krzysztof Mecner