Gwiazdor na ławce
Kiedy na fotelu trenera reprezentacji Polski zatrudniano Stephane’a Antigę, pojawiały się różnego rodzaju wątpliwości. Antiga w momencie nominacji był przecież czynnym zawodnikiem bełchatowskiej Skry. Cała ta historia bardzo przypominała zresztą historię sprzed 40 lat, gdy w wieku 33 lat nominację na selekcjonera dostał Hubert Jerzy Wagner, będąc też w zasadzie czynnym graczem Skry, tyle że warszawskiej. W obu wypadkach efekt pracy trenerów był piorunujący. Zdobycie mistrzostwa świata to przecież marzenie każdego szkoleniowca.
Przykład Polski jak widać działa jednak też na wyobraźnię innych. W Serbii właśnie ogłoszono, że nowym selekcjonerem zostanie jeden z ich najwspanialszych graczy w historii – Nikola Grbić. Słynny rozgrywający w zasadzie tuż po zejściu z parkietu dostał kolejne wielkie wyzwanie. Ciekawe czy pójdzie śladami Antigi.
W Serbii rzadko zmieniają selekcjonerów. Przez ostatnie 20 lat prowadziło tę kadrę czterech szkoleniowców: Zoran Gajić, Veselin Vuković, Ljubomir Travica i Igor Kolaković. Poza Vukoviciem pozostała trójka prowadziła kadrę narodową przez wiele lat. Nikola Grbić był podstawowym graczem u wszystkich tych wyżej wymienionych trenerów. Dzisiaj uznawany jest za jednego z najlepszych rozgrywających w całej historii siatkówki, obok Nekody, Gościniaka, Fabianiego, Blange’a czy Balla. Zresztą jego dorobek sportowy jest naprawdę imponujący. Na wielkich siatkarskich imprezach takich jak Igrzyska Olimpijskie, mistrzostwa świata czy Europy oraz Liga Światowa uzbierał w sumie aż 19 medali. Najcenniejszym jest jednak ten zdobyty w 2000 r. w Sydney, gdzie Jugosławia pokonała w olimpijskim finale Rosję.
Grbicia doskonale pamiętają polscy kibice. Choćby z tego feralnego dla nas meczu w styczniu 2000 r. w katowickim „Spodku”, gdy Serbia walczyła o olimpijską przepustkę do Sydney z naszą reprezentacją. Prowadziliśmy w tym jakże ważnym meczu w czwartym secie 23:17, a jednak to Grbić i jego koledzy zachowali w decydującym momencie „chłodne głowy” i ostatecznie pokonali nas w tym secie i całym meczu. Po latach podobną historię przeżyliśmy w Belgradzie w półfinale Ligi Światowej w 2005 r. Prowadziliśmy przecież 2:0 w setach i 22:16 w kolejnym, a jednak to Nikola cieszył się ze zwycięstwa i z medalu. Mieliśmy zresztą przez lata kompleks Jugosławii czy po rozpadzie tego państwa - Serbii. W 2014 r. wszyscy dlatego tak bardzo obawiali się inauguracyjnego meczu naszego Mundialu z Serbami. A zlaliśmy ich okrutnie. Nikoli Grbicia jednak już wtedy w kadrze rywali nie było. Zakończył reprezentacyjną przygodę po 20 latach gry w Mundialu w 2010 r., zdobywając brązowy medal.
Ciekawe, jak Nikola Grbić poradzi sobie w nowej dla siebie roli, jako trener miał już okazję trochę popracować we Włoszech. Zresztą pochodzi z niezwykłej rodziny. Jego ojciec Milos Grbić był jednym z najlepszych jugosłowiańskich siatkarzy lat 70-tych, walczył na wielkich imprezach z podopiecznymi Wagnera. Jego największym sukcesem było zdobycie brązowego medalu na mistrzostwach Europy w 1975 r. Obaj jego synowie jednak znacznie przebili ojca osiągnięciami. Przyjmujący Vlado słynął z boiskowego szaleństwa, a jego akcja w finale igrzysk w 2000 r. (wybronił piłkę poza barierkami na widowni i zdążył jeszcze wrócić do skutecznego bloku) przeszła do annałów siatkówki. Nikola z kolei słynął z chłodnej głowy, niemal nie sposób było go wyprowadzić z równowagi, ale taki powinien być z pewnością wybitny rozgrywający.
Serbia w ostatnich latach nieco spuściła z tonu, a klęska na Mundialu rozegranym w Polsce zmusiła działaczy tego kraju do szukania nowych rozwiązań. Już w czasie trwania mistrzostw świata, po kolejnych niepowodzeniach serbskich siatkarzy mówiono w kuluarach, że będzie zmiana na stanowisku trenera reprezentacji. I padało właśnie nazwisko Nikoli Grbicia. Ciekawe jak ten charyzmatyczny niegdyś zawodnik poradzi sobie w nowej, bardzo trudnej roli. Bo Serbowie marzą by znów mieć taką znakomitą reprezentację, jaką mieli w latach 2000-2001.
Krzysztof Mecner