Ile drużyn w ekstraklasie?
Rozgrywki ligowe kończą fazę zasadniczą i wszyscy kibice z niecierpliwością czekają na decydującą rywalizację, jaką jest oczywiście play-off. Emocje w meczach oczywiście są, choć role zdają się być podzielone. Pierwsze miejsce raczej zajmie Skra, kilka drużyn walczy o drugą lokatę, ale najciekawsza jest walka o utrzymanie. Neckerman Politechnika, Jadar Radom i Pamapol Wieluń walczą o ostatnia ósmą lokatę premiowaną startem w play off i gwarantującą pozostanie w lidze. Nic też dziwnego, że nie po raz pierwszy pojawiają się głosy by siatkarską ekstraklasę powiększyć do dwunastu drużyn.
Naszą ligę w przeszłości wiele razy zwiększano i zmniejszano. Liga liczyła już i osiem drużyn, ale właśnie zestaw 12-drużynowy był chyba najdłużej obowiązujący. Są oczywiście plusy i minusy takich pociągnięć.
Argument za powiększeniem jest przede wszystkim taki, że PlusLiga jest jedną z najsilniejszych lig europejskich, a poziom drużyn nawet tych z ostatnich miejsc w tabeli jest bardzo wysoki. Powiększenie ligi to też szansa dla nowych ośrodków na szybszy rozwój siatkówki.
Argument przeciw powiększeniu jest groźba obniżenia poziomu rozgrywek, a przecież transmisje telewizyjne mają dużą oglądalność między innymi dlatego, że wyników spotkań wielu drużyn z czołówki nie sposób przewidzieć, gdyż ich poziom jest niezwykle wyrównany.
Tak czy owak obecnie siatkarze spotkań ligowych grają znacznie mniej niż np. 20 lat temu. Dla przykładu w 1988 r. liga też liczyła dziesięć drużyn, a krakowski Hutnik na wywalczenie mistrzowskiego tytułu potrzebował rozegrać aż 36 spotkań, gdyż grano wówczas podwójne mecze w sobotę i niedzielę. Teraz tych spotkań jest tylko 18 plus mecze rozgrywane w play off czyli od 9 do 15. Czyli de facto cztery dodatkowe spotkania nie robią specjalnie różnicy, choć w dawnych czasach znacznie mniej rozbudowane były rozgrywki europejskich pucharów i udział w nich nie wymagał angażowania w nich aż takich sił jak obecnie.
W sumie powiększenie ligi jak każdy pomysł ma swoje dobre i złe strony. I tych plusów i minusów jest mniej więcej równo, ale osobiście uważam, że można zaryzykować powiększenie ekstraklasy. Mnie też szkoda tych trzech ostatnich zespołów tabeli, z których każdy zasługuje by grać w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Skoro liga jest profesjonalna, można się przyjrzeć też amerykańskim wzorcom. Hokejowa NHL, koszykarska NBA, futbolowa NFL to ligi o wieloletnich tradycjach i wypracowanych schematach. W nich nie ma pojęcia spadku i awansu, a w zawodowej lidze grają po prostu kluby które mają odpowiednie warunki finansowo-organizacyjno. U nas ten model jest raczej nie do powtórzenia, a zresztą Amerykanie choć są trzykrotnymi mistrzami olimpijskimi w siatkówce, zawodowej ligi w tej dyscyplinie sportu nigdy nie stworzyli, mimo wielu prób i starań. Bardziej możemy porównywać się do ligi włoskiej czy rosyjskiej. Tamte ligi są znacznie bardziej liczne, ale też możliwości finansowe w tych krajach mimo wszystko przewyższają możliwości polskich drużyn.
Rozgrywki ligowe siatkarzy zawsze były w Polsce popularne, nawet w okresie kryzysu siatkówki i braku sukcesów międzynarodowych reprezentacji. I choć obecnie są dobrze zorganizowane, grają od lat w takim samym systemie rozgrywkowym to jednak trzeba myśleć od czasu do czasu o jakiejś odmianie i urozmaiceniu. Dlatego nad pomysłem powiększenia ligi warto się zastanowić. Nie warto jedynie eksperymentować z samym systemem rozgrywek. Play off nie jest może idealnym sposobem wyłaniania najlepszej drużyny, ale... nic lepszego dotąd nie wymyślono. Przy dwunasto-drużynowej ekstraklasie też ten system nie ucierpi, bo osiem drużyn może w dalszym ciągu walczyć w nim o mistrzostwo, a pozostałe cztery też w tym systemie mogą grać o utrzymanie.
To jednak na razie tylko różne spekulacje, decyzje zapewne szybko nie zapadną. Na razie więc emocjonujemy się tym co jest, a kandydatów do medali jest wielu. Wciąż sześć drużyn jest wymieniane w gronie tych które mogą na końcu sezonu odebrać medale. To cieszy, bo na pewno w tegorocznym play off nudno nie będzie.
Krzysztof Mecner