ISKRY NA EKRANIE
ZDANIEM WETERANA
ISKRY NA EKRANIE
Myślę, że tutaj można pomyśleć – zaczyna w TV mowę komentator meczu siatkarek, Legionovia – Impel Wrocław 3:2, pan Marek M. Partnerujący mu mój stary znajomy, Ireneusz Mazur przypomina, że Legionovia jest z Legionowa. Można by dalej powiedzieć, że Warszawianka z Warszawy, Cracovia z Krakowa. Na domiar wszystkiego ekran co raz przesłania nie do mnie przecież adresowany komunikat Polsatu, iż termin płatności dla niego upływa za trzy dni. Litości!
Ale koniec żartów. Mecz w sali Legionovii potwierdził, że w naszej siatkówce kobiecej nie brakuje spotkań tyle samo emocjonujących co pełnych błędów. Taka to nasza uroda, blednąca jeszcze mocniej w „meczach prawdy” z mocnymi zespołami zagranicznymi. Ale bądźmy na razie zadowoleni z tego co mamy a dla telewidza ważne są sypiące iskrami wydarzenia na ekranie. Okraszone występami interesujących indywidualności, takich na przykład jak środkowa Legionovii, bliźniaczka Katarzyny-Małgorzata Skorupa (najlepsza zawodniczka meczu) czy rozgrywająca Kinga Bąk.
Drużyna z Mazowsza, która na ile ma sił i możliwości pnie się w górę od III ligi począwszy, w piątkowym spotkaniu z Impelem miała szanse zwyciężyć wrocławianki 3:0. Po dwóch wygranych setach, w trzecim wywalczyła meczbola 24:21 i …ostatecznie wygrała, ale w …tie breaku. Czy to gwarantowana cecha siatkarek taki brak stabilizacji w grze, znowu kłania się w tym siatkarskim opowiadaniu rozdział pt. „psychika”?
Legionovia ratuje honor okolic Warszawy. Stolica w ORLEN Lidze nie posiada przecież zespołu; gdzie te czasy sławnego AZS AWF z plejadą wyśmienitych siatkarek (pozdrawiam Cię, moja ulubiona Krysiu Czajkowska, obecnie Rawska). Jeżdżą więc teraz stołeczni kibice do pobliskiego Legionowa i marzą – jak już poprzednio pisałem, by Legionovia nie spadła, bo wtedy w kolejnym sezonie z oglądaniem najlepszych polskich drużyn ligowych generalna klapa.
Czołówka zapewne stoczy w tym sezonie wyrównany, niezwykle interesujący bój. Czy Atom Trefl obroni tytuł? Zaczął fatalnie, przegrał w Sopocie z Muszynianką, przegrał w Dąbrowie Górniczej. To raczej Muszynianka mogła by być faworytem ORLEN Ligi, gdyby – słyszałem takie opinie - wartość sportowa jej zawodniczek po przejściu do tego klubu nie malała.
Czy to prawda? Bardzo daleko mi do tego by stawiać się w roli obrońcy trenera Serwińskiego, zbierającego na różnych forach nieraz zdrowe cięgi, ale na razie drużyna z Muszyny spisuje się nieźle, przegrała tylko w Bielsku i Pile, co wstydu nie przynosi, szczególnie ta przegrana w Bielsku, bo nie wygranie ani jednego seta w Pile można inaczej skomentować.
Tego typu rozważania zostawiam jednak kolegom zajmującym się ligowymi rozgrywkami na co dzień, oglądającymi mecze na żywo a nie tak jak ja, sterany, chory (serducho) weteran, wyrywkowo, bo w telewizorze. W okienku zaś jest sporo siatkówki, znacznie więcej niż dawniej, ale jeszcze … zamało. Tym bardziej, że zapowiadają się dalsze emocje, nie tylko w Orlen, lecz także, nie wykluczone, że przede wszystkim w męskiej PlusLidze, gdzie skazywany na zagładę częstochowski AZS potrafił pokazać pazurki, pokonując w piątej kolejce spotkań mistrza z Rzeszowa!. To była, jak dotychczas, jedyna wygrana częstochowskiego AZS, zupełnie inaczej powodzi sie bratniemu AZS-owi z Warszawy. Wygrane z potentatami z Bełchatowa i Jastrzębia to liczące się osiągnięcia Polibudy. Radość prezes AZS-u Jolanty Doleckiej – jak pokazała TV była naprawdę wulkaniczna. Piszę te słowa przed poniedziałkowym meczem Politechniki z ZAKSĄ. Czy znów wybuchnie wulkan Doleckiej?
Pamiętajmy jednak, iż to dopiero początek rozgrywek, zmodyfikowanych nie po raz pierwszy zresztą i jak znam naszych kochanych działaczy, także sędziów – nie ostatni. No i bardzo dobrze. Siatkówka to piękny teatr, pełen fascynującego ruchu, teatr zmieniających się form, gdzie coś nieprzewidywalnego jest na porządku dziennym. Starszych fanów siatkówki proszę o porównanie dzisiejszych widowisk z dawnymi. Ile nowej ekspresji nawet w podkreślaniu urody uczestniczek tego teatrum. Nakazane ileś lat temu przez Międzynarodową Federację zmiany w ubiorach aktorek tych sportowych przedstawień na bardziej opięte, kuse, wywołały wpierw odruchy pewnego zgorszenia, ale jakże w sumie ta nowa scenografia uatrakcyjniła widowisko.
Ciągle coś się dzieje, ciągle jakieś nowe pomysły w zapobieganiu skostnienia siatkarskich igrzysk, w co pokaźny wkład wnoszą także nasi działacze z prezesem Mirosławem Przedpełskim i sędziowie z przewodniczącym ich wydziału Andrzejem Lemkiem oraz Głównym Komisarzem Ligi Cezarym Matusiakiem na czele. Może zabrakło tu jakiś nazwisk, ale nie chcę z tego tekstu robić książki telefonicznej. I tak mi się ostatnio od komentatorów mojego pisania dostało. „Wiarus” podkreślił wprawdzie osiągnięcia w czasach, kiedy nie byłem jeszcze weteranem, po tym ostatnim przejechał się jednak jak ciężki czołg ; trochę zabolało, choć istotnie nie zawsze człek jest w najwyższej formie.”Wiarusie” za dwa błędy przepraszam, czy było ich więcej – nie wiem. U mnie niestety nie działa jakaś profesjonalna korekta, Czarosław, dzięki któremu moje teksty przechodzą do Internetu coś tam czasem pomoże, ale to przecież specjalista od wyłapywania innych błędów, tych na placu walki.
Już czuję, jak niektórzy Czytelnicy się buntują za te osobiste wstawki, także pewną koloryzację tekstu, ale „Zdaniem Weterana” to przecie dopuszczająca takie akcenty jakaś forma felietonu, a nie „suchy” komentarz.
W ligach zaś z całą pewnością „sucho” czyli mówiąc inaczej - nudno nie będzie, gra się przecież także nie tylko o finansowe premie, są inne w postaci różnych, np. pucharowych awansów. Czołówki lig, dziś wyrównane, zapowiadają ostrą rywalizację. W zamkniętej PlusLidze takiej zaciętości w walce zajmujących lokaty w dolnej połówce nie będzie. Szkoda.
Warszawa, 1.12.2012