Jak daleko, jak blisko
Fantastycznie grają podopieczni Andrei Anastasiego w rozgrywanym w Japonii Pucharze Świata. Na trzy spotkania przed końcem tego prestiżowego turnieju Polska prowadzi w tabeli wyprzedzając Rosję, Włochy i Brazylię. I choć teoretycznie możliwości różnych rozstrzygnięć są jeszcze ogromne, wydaje się jednak iż między czterema pierwszymi drużynami rozegra się walka o medale i olimpijski awans.
Polska ma jednak najtrudniejszych rywali w pozostałych spotkaniach. Właśnie z trzema bezpośrednimi rywalami w walce o medale Pucharu Świata spotka się w trzech ostatnich spotkaniach. Wygrane nad Włochami lub Brazylią bez względu na wszystkie inne rozstrzygnięcia powinny zapewnić Polsce udział w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Sukces jest więc z jednej strony bardzo bliski, ale też bardzo daleki patrząc na klasę drużyn z którymi trzeba się będzie zmierzyć.
Ten siatkarski maraton sypnął wieloma niespodziankami, ale tego też się spodziewaliśmy, bo w tak długim turnieju każda z drużyn przeżywa wzloty i upadki, a poziom ekip jest niezwykle wyrównany. Chyba trochę zaskoczyła wszystkich słabsza niż zwykle postawa Brazylii i dużo poniżej oczekiwań występy drużyn Serbii i USA. Mistrzowie olimpijscy z Pekinu grają jakoś bez wyrazu, a w meczu z Polską nie mieli nic do powiedzenia. A przecież w tej drużynie gra niemal cała podstawowa szóstka z Pekinu poza Lloyem Ballem. Podobnie można powiedzieć o Serbach, ale ci pokazali lwi pazur, mobilizując się na mecz z Brazylią. Drużyna Bernardo Rezende oprócz fantastycznego spotkania z Rosją, poniosła kilka porażek co dawniej tej drużynie się nie zdarzało. Najrówniej gra Rosja i Polska. Rosja przegrała tylko z Brazylią, my z Iranem. Tych dwóch straconych punktów szkoda, tym bardziej że szansa na gładką wygraną była w tym meczu ogromna. Iran jest chyba jednak największą rewelacją turnieju i napsuł krwi nie tylko naszej drużynie.
Andrea Anastasi bardzo mądrze szafuje siłami swoich graczy, ale ten turniej pokazał, że teoretyczni rezerwowi wcale nie są słabsi od nominalnie podstawowych graczy. To cieszy, bo na finiszu rozgrywek sił będzie brakować wszystkim drużynom. A w naszej ekipie możliwości manewru składem są na tym Pucharze Świata jednak ogromne i to w zasadzie na każdej pozycji.
Dla Polski najważniejszą sprawą jest wywalczenie olimpijskiej przepustki, bo to oznacza spokój i masę czasu na przygotowanie się do najważniejszej imprezy czterolecia. Patrząc na grę naszych na tym turnieju wydaje się, że osiągnęliśmy już światowy poziom, a nasz zespół gra ciekawszą i skuteczniejszą siatkówkę niż nasi najgroźniejsi rywale. I stresu wielkiego też chyba być nie powinno, gdyż to rywale raczej powinni się obawiać spotkań z Polską. Dla Włochów mecz z Polską będzie z gatunku o wszystko, a dla nas nie bo ta punktowa przewaga będzie działała na naszą korzyść. Wygląda nawet na to, że jesteśmy w stanie nawet wygrać Puchar Świata, a to byłaby już rzecz zupełnie niesamowita.
Już w tej chwili można jednak uznać występ Polski na Pucharze Świata za niezwykle udany. Mało kto wierzył, że po ośmiu rundach będziemy na czele tabeli i stracimy tylko dwa punkty. A przecież pokonaliśmy w Japonii już mistrzów olimpijskich, mistrzów Europy, wicemistrzów świata i kilka innych utytułowanych drużyn. Teraz czekają na nas jednak jeszcze bardziej utytułowane drużyny.
Wielkie emocje szykują nam się w ostatniej rundzie spotkań. Sensacyjnie zapowiada się już najbliższy piątkowy mecz z Włochami. Furorę we włoskiej drużynie robi przecież Michał Łasko prowadzący w dwóch najbardziej prestiżowych klasyfikacjach indywidualnych. Dla nas z kolei pracują... Włosi. Anastasi i Gardini to przecież ikony włoskiej siatkówki, którzy jeszcze rok temu pracowali z kadrą naszego najbliższego rywala. Mamy Włochom coś do udowodnienia. Pamiętamy porażki w Lidze Światowej i mistrzostwach Europy. Teraz mamy jednak silniejszą reprezentację zarówno personalnie jak i mentalnie. I wszyscy wierzymy, że już po meczu z Italią będziemy się cieszyć z olimpijskiego awansu, na który nasza reprezentacja z pewnością swoją postawą w Pucharze Świata zasłużyła.
Krzysztof Mecner