Jastrzębski paradoks
Wiele krytyki padło w tym sezonie pod adresem wicemistrza kraju Jastrzębskiego Węgla. Drużyna, choć poważnie osłabiona odejściem lidera Pawła Abramowa, reprezentanta kraju Patryka Czarnowskiego i kilku innych siatkarzy, była jednak uznawana za kandydata do medali w mistrzostwach Polski. Tymczasem Jastrzębskiemu Węglowi w rozgrywkach się nie wiodło. Przegrał też szybko batalię o Puchar Polski, choć bronił trofeum.
Niewiele pomagały także zmiany szkoleniowców. Szybko zniechęcił się Igor Prielożny, szkoleniowiec, który doprowadził ten klub do jedynego mistrzostwa Polski w 2004 r. Potem ratował sytuację inny słowacki trener Miroslav Palgut. Ostatecznie klub zdecydował się na zatrudnienie legendarnego niegdyś włoskiego siatkarza Lorenzo Bernardiego.
Porażka na własnym terenie z bezpośrednim rywalem w walce o szóste miejsce w PlusLidze – Delektą Bydgoszcz, była ostatecznym ciosem. Po tym spotkaniu stało się jasne, że Jastrzębski Węgiel, który od 10 sezonów zawsze był w czołowej czwórce ekstraklasy, tym razem o medale walczył nie będzie. Powszechnie uznano, że klub ma ten sezon już stracony.
Tymczasem paradoksalnie drużyna ze Śląska fantastycznie gra w najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie – prestiżowej Lidze Mistrzów. Seria trzech zwycięstw bez straty seta w ostatnich meczach rozgrywek grupowych zapewniła w końcowym rozrachunku wygranie grupy eliminacyjnej i rozstawienie w fazie play off. Jastrzębski Węgiel wylosował dobrze trafiając co prawda na bardzo silny zespół niemiecki Generali Unterhaching, ale w swej drodze do turnieju finałowego nie ma drużyny z ligi włoskiej czy rosyjskiej. I Jastrzębski Węgiel jak na razie fantastycznie wykorzystuje swoją ostatnią szansę na spektakularny sukces w tym sezonie.
Oglądając mecz w hali „Jastor” z Generali w sumie trudno zrozumieć czemu drużyna mająca w składzie wielu klasowych siatkarzy i potrafiąca grać przepiękne kombinacyjne akcje nie walczy o medale w naszej lidze, a ma szanse na medal w znacznie przecież silniejszej konkurencji. Jastrzębski Węgiel nie po raz pierwszy gra przecież w tych rozgrywkach. Nawet jednak w latach największej świetności nigdy tak daleko w Lidze Mistrzów nie zaszedł. Teraz znalazł się wśród sześciu najlepszych drużyn klubowych Europy i ma zupełnie realną szansę by zagrać w turnieju finałowym.
Z naszych drużyn w turnieju finałowym Champions League dwukrotnie grała Skra Bełchatów, ale była wówczas zwolniona z fazy play off jako gospodarz. Nigdy jednak tej najtrudniejszej fazy play off nie przebrnęła, gdy musiała w niej grać (kibice mają nadzieję, że zrobi to w tym sezonie). To podkreśla skalę trudności jaka jest w tych rozgrywkach.
W Jastrzębiu dowcipkowano, że klub jest w gronie sześciu najlepszych drużyn Europy, a w zasadzie siedmiu, bo przecież w grze jest także nie uczestniczący w play off gospodarz finału Trentino. W Polsce też jest w gronie tych siedmiu najlepszych, tyle że zgodnie z nowym regulaminem trzeba było zająć choć szóste miejsce by myśleć o medalach.
Przyczyn niepowodzeń Jastrzębskiego Węgla w PlusLidze jest wiele. Zespół nie ma długiej ławki rezerwowych, a co chwilę któryś z jego graczy narzekał na kontuzję. Wyjazdy po Europie też musiały się odbić na niektórych meczach ligowych, wreszcie, co wszyscy przyznawali, kilka punktów uciekło drużynie po kontrowersyjnych decyzjach sędziów w końcówkach kilku jakże ważnych spotkań. Tych przyczyn jest zresztą znacznie więcej.
Mamy więc swoisty paradoks. Zespół który w naszych rozgrywkach ligowych zawodzi na całej linii, robi furorę w europejskich zmaganiach. Najprostszy wniosek jest taki, że chyba mamy tak silną krajową ligę, skoro Jastrzębski Węgiel w niej sobie poradził. To oczywiście uproszczenie i należy je traktować w kategoriach żartu.
Jeśli ktoś oglądał spotkanie Jastrzębskiego Węgla z Fartem Kielce a trzy dni później z Generali Unterhaching mógłby dojść do wniosku, że oglądał dwa różne zespoły Jastrzębskiego Węgla. Bo to chyba największy problem tej drużyny, że nie potrafi grać równo i nawet w poszczególnych setach potrafi mieć zaskakujące wahania formy.
Wszyscy jednak cieszymy się z gry Jastrzębskiego Węgla w Lidze Mistrzów. Kto wie może jednak ten sezon nie przejdzie do historii klubu jako jeden z najgorszych, a wręcz przeciwnie. Awans do turnieju finałowego Ligi Mistrzów to przecież marzenie każdego siatkarskiego klubu. A ten cel Jastrzębski Węgiel ma na przysłowiowe „wyciągnięcie ręki”.
Krzysztof Mecner