Jestem wzruszony Aleją gwiazd w „Spodku”
Chyba jak każdy byłem pod wrażeniem tego, co można było zobaczyć w katowickim „Spodku” w minioną niedzielę. Zobaczyć w jednym miejscu i czasie największe siatkarskie gwiazdy, zarówno te już z trochę odległej przeszłości, jak i te obecne to rzecz niespotykana w świecie.
Publiczność miała kapitalną zabawę, mogąc oglądać jeszcze raz w akcji wielkie siatkarskie gwiazdy zarówno nasze rodzime, jak i te światowe. Pomysł wydawał się nieco szalony, ale Mirkowi Wachowiakowi i wszystkim tym, którzy z nim współpracowali wszystko wyszło idealnie i za to należą im się wielkie brawa. Pamiętam jak rodziła się ta idea Alei Gwiazd w Miliczu. To był pomysł naszego wicemistrza Europy Maćka Jarosza, który zaraził nim Mirosława Wachowiaka. W Miliczu rok po roku największe gwiazdy siatkówki odciskały swoje dłonie w specjalnie dla nich przygotowanej Alei, a oprócz tego zawsze było masę ciekawych imprez towarzyszących.
W I edycji niesamowicie ciekawy był mecz Orłów Wagnera z dawną słynną drużyną Gwardii Wrocław. Jeszcze większe emocje wzbudził mecz Polska – ZSRR zorganizowany w 30 lat po pamiętnym finale igrzysk olimpijskich w Montrealu, na parkiecie w Miliczu można było jeszcze raz obejrzeć bohaterów tego niezapomnianego dla polskich kibiców meczu. Było też pożegnanie Małgorzaty Niemczyk, która w Miliczu rozegrała swój ostatni mecz w biało-czerwonej koszulce przeciwko Hiszpanii i wiele innych kapitalnych imprez.
Teraz Aleja Gwiazd „wyjechała” z Milicza, organizując pożegnanie Pawła Zagumnego w Gdyni i w Katowicach. Większość tych, których odciskali swe dłonie w Alei Gwiazd w Miliczu, przyjechała teraz do Katowic by zaprezentować się polskim kibicom. Gwiazdy i publiczność bawiły się doskonale. Scena kiedy Antiga, Nikołow i de Giorgi odebrali pompony cheerlederkom i próbowali je zastąpić rozbawiła wszystkich. Ci którzy interesują się historią siatkówki mieli przegląd wielkich ostatnich 40 lat. Był przecież w drużynie gwiazd Seliwanow, który walczył przeciwko naszym orłom w 1976 r., były wielkie gwiazdy lat 80-tych jak Karch Kiraly, żywa legenda tej dyscypliny sportu. Byli zawodnicy kadry „fenomenów” włoskiej siatkówki z początku lat 90-tych jak Giani czy de Giorgi, gwiazdy początku XXI wieku jak Nikola Grbić, Giba czy Nalbert i wreszcie te najnowsze. Kadrę Polski wspólnie z Raulem Lozano prowadził Ireneusz Mazur, który 20 lat wcześniej wspólnie z Zagumnym, Gruszką i innymi zdobył mistrzostwo Europy. Teraz po 20 latach w „Spodku” pokazała się także nasza obecna reprezentacja juniorów, która powtórzyła wyczyn kadry Mazura sprzed 20 lat.
Wielu miało łzy w oczach oglądając ten pokazowy mecz, wracały bowiem wspomnienia wspaniałych spotkań z przeszłości. A publiczność miała okazję pogadać sobie ze swoimi idolami, zrobienia „selfie” czy zdobycia autografów. Czegoś takiego jeszcze w historii siatkówki nie było.
Aleja Gwiazd miała swoją 10. edycję i pewnie na tym nie koniec, bo jej zarząd już teraz obmyśla czym zaskoczyć siatkarskich kibiców w kolejnych latach. Impreza w „Spodku” była cudowna, sam wzruszyłem się patrząc na polskich i zagranicznych siatkarzy z przeszłości, dzięki którym przeżywałem kiedyś piękne chwile. Warto organizować takie imprezy, a komplet publiczności w katowickim „Spodku” pokazuje, że ludzi można przyciągnąć do hal nie tylko w czasie finału mistrzostw świata.