Kanarkowe otwarcie
Ruszyła tegoroczna edycja rozgrywek Ligi Światowej. Rozegrana zostanie w nowej formule, co nie jest nowością bo FIVB w ostatnich latach trochę „eksperymentuje” by jak najbardziej uatrakcyjnić te rozgrywki. W poprzednim roku mieliśmy turnieje, teraz utworzono grupę z niżej notowanych zespołów, by umożliwić jednemu z nich udział w turnieju finałowym. Czy te pomysły światowej federacji spotkają się z uznaniem kibiców pokaże czas. Umieszczenie jednak najsłabszych teoretycznie zespołów w jednej grupie, spowodowało, że rywalizacja o miejsce w finałach w grupach silniejszych będzie zapewne jeszcze bardziej zacięta.
Polska inauguruje spotkania w Lidze Światowej spotkaniami z wieloletnim hegemonem tych rozgrywek – Brazylią. Rywala nie trzeba nikomu przedstawiać, a ponieważ kolejne Igrzyska Olimpijskie w 2016 r. odbędą się w Rio de Janeiro już teraz można przypuszczać jak pilnie gospodarze będą się szykować do tego turnieju. Brazylia wielokrotnie wygrywała Ligę Światową. To w Katowicach w 2001 r. rozpoczął się wielki zwycięski marsz drużyny Bernardo Rezende, który wciąż jest selekcjonerem, bo chciałby swoją przygodę z męską kadrą „canarinhos” zakończyć olimpijskim tytułem przed własną publicznością.
Z Brazylią w Lidze Światowej spotykaliśmy się wielokrotnie, ale zwykle z mizernym skutkiem. Lali nas przez lata niemal w każdej konfrontacji, a nieliczne zwycięstwa nad słynnym rywalem przeszły w Polsce do legendy i były długo wspominane. To jednak już przeszłość. Polska wygrała poprzednią edycję Ligi Światowej, a jednym z kluczowych momentów minionych rozgrywek były właśnie „seryjne” zwycięstwa kadry Andrei Anastasiego nad Brazylijczykami. Zobaczymy jak będzie w tegorocznej edycji.
Ja mile wspominam debiut polskiej kadry w Lidze Światowej w 1998 r., gdzie jednym z naszych grupowych rywali była właśnie Brazylia, którą wtedy prowadził jeszcze Radames Lattari Filho. Pobyt w Sao Paulo był wówczas dla młodych mistrzów świata juniorów wielkim przeżyciem. Pamiętam jak na jednym z treningów naszej kadry w uniwersyteckiej hali było kilkuset widzów, a nasz trener Ireneusz Mazur zaserwował bardzo ciężki ale ciekawy trening naszym uczącym się wielkiej siatkówki graczom. Po jego zakończeniu, te kilkaset osób biło gromkie brawa bo tak im się te zajęcia spodobały. Sam mecz też był wielkim przeżyciem, bo napchana bo brzegi hala dosłownie szalała po każdej udanej akcji swych pupilków. Przegraliśmy wówczas z nimi dwa spotkania, ale Polska pokazała się z dobrej strony i stawiała wielki opór.
Pierwsze zwycięstwo nad Brazylią odnieśliśmy w Łodzi, gdy kadrę prowadził Ryszard Bosek, ale wszyscy jeszcze wspominają cztery spotkania z Brazylią w 2002 r., gdzie drużyna prowadzona przez Waldemara Wspaniałego wygrała trzy z czterech spotkań z wielkim rywalem, w tym dwukrotnie po niesamowitych spotkaniach w katowickim „Spodku”. To był jednak taki jednorazowy „wyskok” formy. W kolejnych latach nie byliśmy w stanie wygrać spotkania z drużyną Bernardo Rezende i dopiero w minionym roku ta fatalna wieloletnia passa została przerwana.
Teraz pytanie jak nasi siatkarze poradzą sobie w tych dwóch meczach, które będą rozegrane w Warszawie i Łodzi. Nasz kadra w zasadzie jest identyczna jak przed rokiem, gdy byliśmy najlepsi w tych rozgrywkach. W Brazylii zabraknie już legendarnego Giby, ostatniego z tej generacji graczy z którymi Rezende zaczynał zwycięski marsz przez światowe areny w 2001 r. Wiek jednak robi swoje, a słynny szkoleniowiec już myśli o zbudowaniu wielkiej drużyny na brazylijskie igrzyska.
My wiążemy z tegoroczną Ligą Światową jednak ogromne nadzieje. Mistrz poprzedniej edycji jest przecież jednym z faworytów tegorocznego sezonu, ale zapewne powtórzenie sukcesu z 2012 r. będzie bardzo trudne. Poprzedni rok był rokiem Igrzysk Olimpijskich, stąd nie wszystkie reprezentacje Ligę Światową potraktowały jako cel sam w sobie. Kibice jednak wierzą w biało-czerwonych. Pierwsze próby z Serbią wielkiej odpowiedzi na co możemy w tym roku liczyć nie dały, gdyż selekcjoner trochę eksperymentował i próbował młodych zawodników. Z Brazylią jednak będzie już walka na całego, oby znów pomyślna dla naszych reprezentantów.
Krzysztof Mecner