Kandydatów do złota jest wielu
Po długiej przerwie nasi siatkarze wracają na ligowe parkiety. Wszyscy czekamy na wznowienie rozgrywek z wielką niecierpliwością, ale też wielkimi obawami. Pandemia wciąż zbiera obfite żniwo i nikt nie jest pewien jak nasz świat będzie wyglądał za kilka miesięcy. Roku 2020 chyba żaden kibic sportowy nie będzie dobrze wspominał. Odwołano igrzyska, Euro i wiele innych wielkich sportowych imprez. Nasze reprezentacje rozegrały zaledwie po kilka towarzyskich spotkań, a kluby nie dokończyły rozgrywek ligowych i europejskich pucharów.
Mistrzostwa Polski mają długą historię i 2020 r. nie był pierwszym rokiem od momentu, kiedy w 1929 r. rozegrano I edycję mistrzostw Polski, gdy nie było mistrza kraju. Nie wyłoniono mistrzów w kraju w latach II wojny światowej (1940-1945), ale także w 1936 r. gdy mistrzostwa przenoszono z otwartych stadionów do hal sportowych czy w 1951 r. gdy komunistyczne władze postanowiły rywalizację klubów sportowych zastąpić rywalizacją zrzeszeń sportowych. „Kadłubowe” były też rozgrywki w 1981 r. gdy wprowadzono w Polsce stan wojenny i ligę skrócono, ale mistrza wówczas wyłoniono.
Zawsze powrót po tych wydarzeniach był wielką niewiadomą i tak jest i w tym roku. Epidemia spowodowała, że kluby miały dość nietypowy przebieg przygotowań i jest bardzo ciekawe w jakiej dyspozycji zaprezentują się na ligowych parkietach. Ten sezon też z pewnością będzie nietypowy, ale mam nadzieję, że bez wielkich problemów zostanie doprowadzony do końca.
Wiele klubów ostrzy sobie zęby na tytuł mistrzowski, ale kandydatów do zwycięstwa w PlusLidze jest wielu. Nasze rozgrywki ligowe od równo 20 lat są rozgrywane w profesjonalnej formule, ale co ciekawe przez te 20 lat tylko cztery kluby sięgały po najcenniejsze trofeum. Są to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn (dawny Mostostal), Asseco Resovia, PGE Skra Bełchatów i Jastrzębski Węgiel. Z pewnością wszyscy mistrzowie od czasu powstania zawodowej PlusLigi i w tym sezonie są zaliczani do grona faworytów. Każdy z nich obchodzi zresztą mały jubileusz i z pewnością chciałby go okrasić spektakularnym wynikiem. PGE Skra Bełchatów, która w PlusLidze wygrywała najczęściej, po raz pierwszy walczyła o mistrzostwo w 2000 r., a więc równo 20 lat temu. Jastrzębski Węgiel przygodę z elitą rozpoczął 10 lat wcześniej, a więc równo 30 lat temu. Mostostal pierwszy raz grał w ekstraklasie w sezonie 1995/1996, czyli 25 lat temu. Najdłuższą historię walki w ekstraklasie z tych drużyn ma Resovia, bo po raz pierwszy walczyła w lidze w 1970 r., a więc 50 lat temu.
Każda z tych drużyn ma w składzie klasowych zawodników i na pewno będzie się liczyć w zmaganiach. Myślę jednak, że złoty medal mistrzostw Polski może zdobyć także ktoś spoza tej czwórki. Dla mnie jednym z wielkich faworytów tego sezonu będzie VERVA Warszawa ORLEN Paliwa, zespół który w poprzednim, przerwanym przez koronawirusa sezonie, pokazywał się ze znakomitej strony i gdyby rozgrywki nie zostały przerwane, miał szanse na pierwszy w swej historii tytuł. Zresztą kiedy przeglądam skład tej drużyny trudno mi się oprzeć wrażeniu, że to swoiste deja vu i przypominają mi się lata 90-te, bo nazwiska są takie same. W klubie ze stolicy grają przecież synowie dawnych gwiazd polskiej siatkówki. Igor Grobelny to przecież syn Dariusza Grobelnego, znanego gracza Czarnych Radom, który grał w pamiętnym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Barcelonie w Rotterdamie, gdzie Polska sensacyjnie pokonała Holandię. W tym samym mniej więcej czasie w reprezentacji Polski grali Jarosław Szalpuk i Marek Fornal. Ich synowie Artur Szalpuk i Jan Fornal godnie kontynuują tradycje ojców i to ze znakomitym efektem (Artur Szalpuk to przecież mistrz świata). Wreszcie jest w tym klubie także Michał Superlak, którego ojciec Edward był niegdyś znakomitym trenerem, prowadzącym w latach 1989-1993 reprezentację Polski siatkarek. Mając takie tradycje i fantastycznego trenera w osobie Andrei Anastasiego, można przypuszczać iż klub ze stolicy też poważnie myśli o walce o najważniejsze laury. Warszawa, która przez całe dziesięciolecia rządziła polską siatkówką, od lat czeka na odzyskanie tytułu. Ostatnią drużyną ze stolicy z mistrzowską koroną była Legia w 1986 r.
Czekam więc na wielkie emocje związane z rozgrywkami PlusLigi i wiele spotkań na wysokim poziomie. Polska jest przecież mistrzem świata, a to zobowiązuje. Pandemia nie dała nam szansy na walkę o drugi tytuł olimpijski, ale wszystko przed nami. Miejmy nadzieję, że wirus wkrótce zniknie z naszego życia i PlusLiga będzie mogła normalnie funkcjonować, a po jej zakończeniu jednak doczekamy się startu naszych siatkarzy na igrzyskach w Tokio.