Katar nie zaszkodzi
Mistrz Polski PGE Skra Bełchatów szykuje się do startu w Klubowych Mistrzostwach Świata i nie ma co ukrywać, że kibice siatkówki w Polsce liczą na efektowne zakończenie roku 2010 r. i jakiś spektakularny sukces. Nasz zespół wydaje się być ostatnio w dobrej formie i z pewnością jest jednym z faworytów mistrzostw, których organizacji drugi raz z rzędu podjął się Katar.
Czasami można usłyszeć utyskiwania, że taka impreza jak Klubowe Mistrzostwa Świata jest niepotrzebna, a dla siatkarzy dużo ważniejsze jest np. wygranie Europejskiej Ligi Mistrzów, gdzie rywalizacja jest niesamowicie wyrównana i wygrać te rozgrywki to wielki zaszczyt. Podobne opinie można spotkać o Pucharze Wielkich Mistrzów (World Grand Champions Cup) dla reprezentacji narodowych, gdzie na podobnych zasadach rywalizują najlepsze reprezentacje wszystkich kontynentów.
Klubowe Mistrzostwa Świata rozegrano po raz pierwszy w 1984 r., potem regularnie rozgrywano je na początku lat 90-tych, ale z braku terminów i chętnych do organizacji zawieszono. Przed rokiem w Katarze wznowiono te rozgrywki, w tym roku się zresztą rozwijają, gdyż do rywalizacji o światową koronę klubów staną też najlepsze na kontynentach drużyny kobiece. W podobnej imprezie rywalizują obecnie także piłkarze. Skoro oni mogą, to dlaczego siatkarze mają być gorsi.
Można się spierać o sens takich imprez, bo wiadomo, że najlepszych siatkarzy i siatkarki mają drużyny europejskie, ale dla rozwoju światowej siatkówki takie imprezy są bardzo ważne i z pewnością przyczyniają się do podnoszenia poziomu sportowego, choćby klubów z Afryki i Azji. I skoro są na to środki to taka walka ma sens, a naszej Skrze, jak można się było przekonać przed rokiem, start w tej imprezie nie zaszkodził, a tytuł klubowego wicemistrza świata jest jednym z najważniejszych w historii bełchatowskiego klubu. Start w nim trzeba bowiem traktować jako nobilitację i docenienie klasy polskiej drużyny. Bo startują w nim przecież tylko zdobywcy najcenniejszych pucharów na wszystkich kontynentach, a Skra na „dziką kartę” trzecim miejscem w Champions League 2010 r. też przecież zapracowała.
Skra ma szeroką ławkę rezerwowych i to widać choćby w naszych rozgrywkach PlusLigi, gdzie wygrywa mecz za meczem i już teraz można być niemal pewnym, że do play off tradycyjnie wystartuje z pierwszego miejsca w tabeli. Znakomicie gra także w Europejskiej Lidze Mistrzów. Ze względu na start w Katarze rozegrała nieco wcześniej niż inni czwarte spotkanie w swej grupie Champions League i pewnym zwycięstwem nad niemieckim Friedrichshafen zapewniła sobie awans do kolejnej fazy tych prestiżowych rozgrywek. Teraz więc mogą się skupić na walce o światowy prymat.
Same zawody też zapowiadają się ciekawie. Faworytami są oczywiście drużyny europejskie: Trentino BetClick, Dynamo Moskwa i nasza Skra. Skra zresztą na europejskiego rywala może trafić dopiero w półfinale, bo los w eliminacjach przydzielił jej dość egzotycznych rywali. Zespół z Iranu Paykan grał bez wielkich sukcesów przed rokiem w Katarze, ale prezentował się ciekawie. Ciekawa jest także drużyna Egiptu – mającą w składzie Kanadyjczyka i Australijczyka. Trzecim rywalem będą gospodarze z Kataru. Drużyna Al Ambi ma w składzie słynnego Niemca Christiana Pampela, co świadczy choćby o jej... możliwościach finansowych. W tym towarzystwie oczywiście Skra nie powinna mieć większych kłopotów z wywalczeniem awansu do półfinału.
Druga grupa jest ciekawsza. Jest tam „mistrz Europy” Trentino z naszym Łukaszem Żygadło w składzie i takimi gwiazdami jak Kazijski czy Juantorena. Jest tam Dynamo Moskwa z Kazakowem, Jakowlewem, Grankinem czy Brazylijczykiem Dante. I, co też jest ewenementem, zespół Paul Mitchell z USA prowadzony przez Gary’ego Sato, II trenera reprezentacji USA w czasie igrzysk w Seulu w 1988 r., gdzie Amerykanie zdobyli złoto. Grają w tej drużynie choćby były gracz AZS Częstochowa (choć to niezbyt chlubny epizod) Riley Salmon – mistrz olimpijski z Pekinu czy inny świetny gracz Chris Seiffert. To może być zespół, który spróbuje powalczyć z europejskimi ekipami. Stawkę uzupełnia argentyńska drużyna Drean Bolivar prowadzona przez trenera kadry Javiera Webera z wieloma argentyńskimi kadrowiczami i Ivanem Castellanim (synem naszego niedawnego selekcjonera reprezentacji) w składzie. W tej grupie walka będzie więc bardzo ciekawa.
Liczymy na medal Skry, po cichu mając nadzieję na ten najcenniejszy, na który na pewno stać mistrzów Polski. Tytuł Klubowego Mistrza Świata nie tylko ładnie brzmi, ale zapewne poprawiłby w tym niezbyt dobrym roku dla naszej siatkówki nastroje naszych kochających ten sport kibiców. Trzymamy kciuki!
Krzysztof Mecner