Kierunek Berlin
Znów polskie kluby dostarczyły siatkarskim kibicom sporo emocji i radości. Skra Bełchatów i Asseco Resovia pomyślnie przeszły pierwszą rundę play off w Lidze Mistrzów i są już o krok od zakwalifikowania się do turnieju finałowego. Finał pod koniec marca odbędzie się w Berlinie i jest spora szansa by po raz kolejny wystąpił w nim polski klub.
Po wielu słabych latach w europejskich pucharach ostatnia dekada diametralnie zmieniła układ sił, a polskie kluby wdarły się do europejskiej elity. Od 2008 r. tylko raz zdarzyło się, by nasza drużyna nie grała w finałowej rozgrywce Ligi Mistrzów. W 2009 r. w Pradze nie było przedstawiciela PlusLigi, a poza tym zawsze przeżywaliśmy emocje w walce o miano najlepszego zespołu klubowego w Europie. W tych ostatnich siedmiu edycjach trzy razy w finale grała Skra Bełchatów (zawsze jednak jako organizator finałów), dwa razy Jastrzębski Węgiel i raz kędzierzyńska ZAKSA. Nasz dorobek końcowy to jeden srebrny medal (Skra 2012) i trzy brązowe (Skra 2008, 2010, Jastrzębski Węgiel 2014). Brak nam tylko w ostatnich sezonach tego najcenniejszego trofeum. W historii polskiej siatkówki zdobyliśmy go tylko raz w 1978 r., gdy Płomień Milowice wygrał rozgrywki Pucharu Mistrzów Krajowych (poprzednika Ligi Mistrzów). Może tym razem sen o triumfie się spełni. Polskie kluby nie ukrywają aspiracji, a zawodnicy obu polskich drużyn otwarcie mówią, że mierzą w końcowy triumf.
Z pucharową przygodą pożegnał się niestety w tym roku Jastrzębski Węgiel – trzecia drużyna Europy poprzedniego sezonu. O losach rywalizacji z Perugią zadecydował pierwszy mecz w Jastrzębiu-Zdroju, przegrany przez drużynę Roberto Piazzy 2:3. Tych strat na wyjeździe odrobić się nie udało. Trochę szkoda śląskiej drużyny. W kolejnej rundzie grałaby przecież ze Skrą i wtedy jedno miejsce w finale mielibyśmy już pewne.
Zobaczymy czy Skra poradzi sobie z pogromcami Jastrzębskiego Węgla. Drużyna Miguela Angela Falaski znacznie lepiej spisuje się od Jastrzębia w PlusLidze i ma chyba nieco większe szanse na wyeliminowanie włoskiego rywala. Zadanie na pewno bardzo trudne przed Skrą, ale jak najbardziej realne.
Jeszcze trudniej będzie miała pewnie Asseco Resovia. Drużyna Andrzeja Kowala trafiła w ćwierćfinale na rosyjski klub Lokomitiw Nowosybirsk, który wygrał Ligę Mistrzów w 2013 r. To będzie ciężka przeprawa, ale Resovia od kilku sezonów marzy by nawiązać do wielkiej tradycji drużyny z 1973 r., która w kapitalnym stylu zajęła wtedy drugie miejsce w Pucharze Europy (za drużyną niepokonanej wówczas CSKA Moskwa). Szanse na pewno są.
Trofeum na pewno nie obroni Biełgoria Biełgorod, która w „złotym secie” poległa w Ankarze. Zasługę mają w tym też Polacy grający w Halkbanku – Michał Kubiak i Marcin Możdżonek. Turecki klub prowadzi Lorenzo Bernardi, który przecież dwa razy wprowadzał do turnieju finałowego Ligi Mistrzów nasz Jastrzębski Węgiel. Marzy nam się więc finał z udziałem naszych dwóch drużyn, naszpikowanych Polakami Halkbankiem i gospodarzmi Berlin Recycling Volleys, który kwalifikować się do finału nie musi. Czy tak się stanie przekonamy się po spotkaniach ćwierćfinałowych.
W finale mamy już natomiast siatkarki Chemika Police, które będą organizować turniej finałowy Ligi Mistrzyń i zostały „zwolnione” z gry w play off. Policzanki czekają teraz na rywalki, które z naszą drużyną będą w Szczecinie rywalizować o główne trofeum. Na pewno w finale zobaczymy jedną z drużyn ze Stambułu, bo dwa kluby z tego miasta VakifBank i Fenerbahce trafiły na siebie w ćwierćfinale i zapowiada się w tej parze ostra walka. Być może w Szczecinie zagra też kolejny klub ze Stambułu, gdyż Eczacibasi wydaje się być faworytem w starciu z Volero Zurich. Ostatnią parę ćwierćfinałową tworzą włoski klub z Arsizio i Dynamo Moskwa. W tej parze szanse są równe i zapewne bój o awans będzie niesłychany.
I runda play off była dla nas pomyślna, ale teraz w szrankach pozostały już tylko te najmocniejsze zespoły, poprzeczka została więc znów podniesiona w górę. Mimo wszystko wierzymy, że polskie kluby i w kolejnej rundzie dostarczą nam powodów do radości.
Krzysztof Mecner