Klamka zapadła
Już tylko kilka dni dzieli nas od rozpoczęcia finałów mistrzostw Europy, które rozegrane zostaną w Czechach i Austrii. Przed poprzednimi finałami specjalnie nie liczyliśmy na sukcesy, tymczasem nasza reprezentacja niespodziewanie dla wszystkich wywalczyła pierwszy w historii tytuł mistrza Europy. Teraz bronimy tego tytułu, jednocześnie rozpoczynając batalię o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Trener naszej kadry Andrea Anastasi podał ostateczny skład kadry na ten najstarszy w światowej siatkówce turniej mistrzowski (pierwsza edycja ME odbyła się w 1948 r.). Zabrakło w niej miejsca dla dwóch niezwykle ważnych dla polskiej siatkówki zawodników: Zbigniewa Bartmana i Sebastiana Świderskiego. Obaj po ciężkich kontuzjach nie zdołali odzyskać formy i w tej sytuacji selekcjoner postawił na innych zawodników.
Kadra, a przede wszystkim potencjalna pierwsza szóstka, trochę się jednak różni od tej, która dwa lata temu pod kierunkiem Daniela Castellaniego podbiła Europę. Brak przede wszystkim Pawła Zagumnego, Daniela Plińskiego, Michała Bąkiewicza - siatkarzy, którzy wówczas mieli pewne miejsca w składzie. Pozostałych wielkich bohaterów tamtych mistrzostw mamy w składzie z Piotrem Gruszką na czele, który wówczas grał fenomenalnie i został wybrany najlepszym siatkarzem mistrzostw.
Oczywiście nie brak głosów, że bez wielu czołowych polskich siatkarzy, których z różnych przyczyn zabraknie na arenach mistrzostw Europy wiele wskórać nie możemy. Anastasi zabrał na turniej jednak graczy zdrowych i tych którzy chcieli grać w tym momencie w reprezentacji. Nie ma co spekulować czy w najmocniejszym teoretycznie składzie mielibyśmy dużo większe szanse. Kadrze koszykarzy gdy zabrakło największej gwiazdy Marcina Gortata też nie wróżono niczego dobrego. Tymczasem bez niego ograli wicemistrzów świata Turków, a tak cennego zwycięstwa ta kadra nie miała od bodaj 20 lat. Same nazwiska nie grają i taka jest prosta prawda.
Zainaugurujemy mistrzostwa przeciwko Niemcom i ten mecz może być kluczowy dla ostatecznego wyniku Polski w całych mistrzostwach. I to nie dlatego, że Niemców prowadzi dobrze nam znany Raul Lozano. Miałem okazję jako dziennikarz „Sportu” być na kilkunastu finałach mistrzostw Europy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Pamiętam zwłaszcza te pierwsze turnieje, na których byłem w 1991, 1993 czy 1995 r. Wówczas przegrywaliśmy inauguracyjne spotkania i głównym zajęciem polskich dziennikarzy było wówczas liczenie setów i analizowanie sytuacji kto z kim musi wygrać byśmy mogli grać w kolejnych fazach. Zwykle nigdy już los nie uśmiechał się do nas i stąd dalsze lokaty, jakie zajmowała nasza reprezentacja.
Dwa lata temu na inaugurację pokonaliśmy Francję, co od razu ustawiło nas w korzystnej sytuacji, która potem rozwinęła się dla nas fantastycznie. Z Francuzami zagraliśmy potem drugi raz w finale i też pewnie ich ograliśmy. Dlatego tak ważne jest by wygrać ten pierwszy pojedynek w turnieju. A Niemcy to zawsze niezwykle groźna drużyna, choć akurat w siatkówce zwykle z nimi wygrywamy.
Polska, mimo że broni tytułu, zapewne nie jest faworytem mistrzostw. Są nimi Rosjanie, którzy w wielkim stylu wygrali w tym roku Ligę Światową. Mają świetny zespół o fantastycznych warunkach fizycznych i wielkich możliwościach. Tak jest jednak zawsze, a pocieszające dla innych jest to, że od momentu rozpadu ZSRR, Rosja nigdy mistrzostw Europy (ale także igrzysk czy mistrzostw świata) nie wygrała. Nawet w 2007 r., gdy organizowała turniej, sensacyjnie w finale uległa Hiszpanii.
W 1991 r. ZSRR zdobył swój ostatni tytuł mistrza Europy, wówczas niespodziewanie wygrywając w finale z mistrzami świata – Włochami. Od tej pory, choć zawsze mają wielkich graczy, złota ME nie wywalczyli. Teraz zapowiadają, że to się zmieni. Kandydatów do medali jest jednak bardzo wielu. Są przecież znakomici Serbowie, znów świetnie grają Włosi, silne drużyny mają Bułgaria, Francja, Niemcy, do dawnych tradycji chcą nawiązać gospodarze Czesi. W tym gronie faworytów jest też Polska, która zdobyła przecież medal w Lidze Światowej, a z Europy ustąpiła tylko pola Rosji.
Nadzieje i oczekiwania są więc duże, mimo słabszej postawy w Memoriale Wagnera, gdzie przegrywaliśmy z europejskimi rywalami. Nasi zawodnicy wielokrotnie jednak pokazywali, że stać ich na wielkie wyczyny. I na taką postawę liczymy w zbliżającym się turnieju mistrzostw Europy.
Krzysztof Mecner