KOCHAM RESOVIE, GRATULUJE ATOMOWI
ZDANIEM WETERANA
KOCHAM RESOVIE, GRATULUJE ATOMOWI
Patrzę na siatkarzy Asseco Resovii walczących ze Skrą w finale Plus Ligi o mistrzostwo Polski i – słowo daję – młodnieję. Serce bije szybciej, przypominają się czasy, kiedy dzięki tej drużynie, nie mającej jeszcze wówczas tego Asseco przed Resovią, młodszy o ileś tam lat obecny żurnalista-weteran przeżywał tyle pięknych chwil. Półfinałowy turniej Pucharu Europy w Brnie. Sezon 1972-73. Zespół z Polski, jeszcze nieznany powszechnie na międzynarodowym forum, zwycięża jednego po drugim przeciwników, Zbrojovkę Brno 3:2, SC Lipsk 3:2, Ujpest Budapeszt 3:0. Zaskakuje grą znaną dotychczas przeważnie w wykonaniu świetnych wówczas Japończyków, dynamiczną, kombinacyjną.
Mistrzowie podwójnej krótkiej – takie miano zyskali wówczas siatkarze znad Wisłoka. Wśród nich widywany teraz często w „okienku”, obecnie prezes, wtedy gracz znamienity Marek Karbarz czy też często gość w TV, siatkarz ambitny do granic bólu, Jasio Such. Grali zaś w podstawowym składzie tamtej Resovii jeszcze m.in. wspaniały Stanisław Gościniak, Bronisław Bebel, Zbyszek Jasiukiewicz, Wiesław Radomski .
Resovia wygrała ów turniej, finał rozegrano, jeśli sobie przypominam, w Brukseli. Satysfakcja, że będzie człowiek na takiej imprezie, dodatkowo w tzw. kraju zachodnim, dokąd w tamtych socjalistycznych czasach nie łatwo było pojechać, by się przypadkiem nie zarazić jakąś kapitalistyczną cholerą. Nie zaraziłem się, bo pojechał naczelny, miły Andrzejek, ale nie specjalista od siatkówki przecie. Przywiózł mi jednak z finału, w którym Resovia zajęła drugie miejsce, za CSKA Moskwa a przed Zetorem Brno i Rudą Hvezdą Praga, znaczek wzbogacający moją kolekcję.
Ta druga lokata Resovii nie zaspokoiła wówczas apetytów, rozbudzonych – oceniając z perspektywy lat sprawę na zimno – chyba trochę nadmiernie. Drużyna CSKA z wieloma reprezentantami ZSRR, który w siatkówce grał wtedy główne role, była bowiem przeciwnikiem bardzo mocnym, choć dla tamtej Resovii, gdyby grała na absolutnego maksa, chyba do pokonania. Drużynowe wicemistrzostwo Europy, było jednak i tak sukcesem.
W finale Plus Ligi 2012 ze Skrą Bełchatów (7 złotych medali pod rząd) rzeszowianie wygrali w czwartym meczu, którego bohaterem był, wyróżniający się w sezonie, znakomity Gyorgy Grozer, w drużynie trenera Andrzeja Kowala wyróżniał się też m.in. – mój ulubiony środkowy - Piotr Nowakowski. Wielkie brawa dla rzeszowian, za waleczność, skuteczność przy siatce, dobrą defensywę. Komplementy? Jeśli tak – to zasłużone.
Bezstronny dziennikarz nie powinien mieć, a już nie daj Boże ujawniać, swoich do jakiegoś klubu szczególnych sympatii, ja jednak, za różnorakie przeżycia, jakich mi dostarczyła, zawsze kocham i kochać będę Resovię.
Z innej beczki. Liga męska zakończona, bezsensowna afera o punkcik bez znaczenia, pójdzie wreszcie w niepamięć. Panie z Muszyny nie obroniły tytułu, który pojechał do Sopotu. Wielkie uznanie dla Trefla, bo już z tą dominacją Muszynianek zaczynało być nudno. Podobnie jak wśród siatkarzy z dominacją Skry, której jednak, jak i Muszyniance, należą się też słowa uznania i przypomnienie, jak głęboko kibice z Bełchatowa i Muszyny liczą, że w kolejnym sezonie ich ulubione zespoły wrócą na tron. Być może, zaś pewne jest to, że w zakończonym sezonie drużyny naszej ekstraklasy grały w sumie chyba lepiej niż przed rokiem a siatkówka, dość częsty teraz gość w TV, zdobywa jeszcze większą popularność.
Zaczyna się sezon międzynarodowy. Też gratka, ale to temat na następną okazję.