Krzysztof Mecner: historyczny sezon PlusLigi i Polskiej Siatkówki
Meczem o Superpuchar między ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Projektem Warszawa zainaugurowano sezon ligowy 2019/2020. Jest on wyjątkowy także z okazji kilku jubileuszy, jaki obchodzi polska ligowa siatkówka. Dziś wspominam moim zdaniem wyjątkowy sezon 2003/2004, który zmienił układ sił w PlusLidze na lata. Ten zaczynający się w sobotę ma szansę także dostarczyć niesamowitych wrażeń!
Właśnie minęło 90 lat od momentu, gdy po raz pierwszy przeprowadzono rozgrywki o mistrzostwo Polski. W 1929 r. Walne Zgromadzenie Delegatów Okręgowych Związków Gier Sportowych podjęło uchwałę o organizacji turnieju o mistrzostwo Polski, a te pierwsze mistrzostwa dla kobiet i mężczyzn przeprowadzono w Warszawie.
Do 1954 r. mistrza Polski wyłaniano w finałowych turniejach, w których występowały drużyny po przebrnięciu kilku rund kwalifikacyjnych. W 1954 r. po raz pierwszy wyłoniono mistrza kraju w rozgrywkach ligowych. Liga siatkarska liczy więc już 65 lat. Powołano ją jeszcze w czasach stalinizmu, stąd początkowo liga miała dziwną nazwę „Klasa Wydzielona o Puchar GKKF”, gdyż nazwa liga kojarzyła się działaczom z kapitalistycznym sportem. Dopiero w 1956 r. rozgrywki o mistrzostwo Polski dostały nazwę I ligi.
Trzecim wielkim jubileuszem jest 20-lecie powstania profesjonalnej ligi siatkarzy, która od 2000 roku organizuje rozgrywki ligowe w Polsce. Koniec tegorocznego sezonu będzie więc też w jakiś sposób wyjątkowy.
Skoro już o jubileuszach mowa, to 15 lat mija od najciekawszego moim zdaniem sezonu PlusLigi, jakim były rozgrywki o tytuł mistrza Polski w 2004 r. Warto przypomnieć ten sezon, bo wtedy właśnie następowała „zmiana układu sił” w lidze siatkarzy.
Przez kilka lat w rozgrywkach ligowych niepodzielnie rządził bowiem kędzierzyński Mostostal (obecna Grupa Azoty ZAKSA), która wygrywała sezony w latach 2000-2003. Kędzierzyński zespół poniósł ogromne straty personalne po wygraniu mistrzostw Polski w 2003 r. Odeszli dwaj czołowi siatkarze Sebastian Świderski i Paweł Papke, co znacznie osłabiło siłę mistrza. Tworzono natomiast nowe niezwykle silne drużyny w innych miastach, co spowodowało wyrównanie poziomu rozgrywek. Odbudowywał wtedy dawną potęgę AZS Olsztyn, gdzie przyszli Paweł Zagumny, Paweł Papke i Krzysztof Śmigiel. Bardzo mocna ekipa była w Sosnowcu, wzmocniono ją Damianem Dacewiczem i Peterem Divisem, a swoją potęgę systematycznie budowała Skra Bełchatów, która przed sezonem pozyskała Michała Bąkiewicza, Krzysztofa Ignaczaka, Michała Ruciaka i Łotysza Kalninsa. Zespół przejął Ireneusz Mazur, a jego asystentem był obecny selekcjoner kobiecej kadry Jacek Nawrocki. Faworytem rozgrywek wydawała się jednak drużyna Pamapolu AZS Częstochowa, prowadzona przez mistrza olimpijskiego Edwarda Skorka. Grali tam przecież Arek Gołaś, Andrzej Szewiński, Radosław Panas, Michał Winiarski, Grzegorz Szymański, Krzysztof Gierczyński, więc sami wielokrotni reprezentanci kraju. Trochę w cieniu powstawała natomiast drużyna Ivett Jastrzębia, gdzie trafił osławiony sukcesami z reprezentacją Niemiec trener Igor Prielożny.
Jastrzębie nieoczekiwanie wygrało sezon zasadniczy minimalnie przed Skrą, co dało tej ekipie przywileje w play-off. Jak wyrównana była stawka pokazał już Puchar Polski w Bełchatowie, gdzie po niesamowitym finale z gospodarzami triumfowała Polska Energia Sosnowiec. Ekipa z Sosnowca nie liczyła się jednak w walce o tytuł, przegrywając z Częstochową w I rundzie play-off po pięciomeczowej batalii. Odpadł także Mostostal, wyeliminowany przez AZS Olsztyn.
Najciekawsze rzeczy działy się jednak w półfinałach. W meczach Jastrzębia z Częstochową i Olsztyna z Bełchatowem po czterech spotkaniach nie wyłoniono zwycięzcy. Piąte mecze o awans do wielkiego finału grano niemal równocześnie. Były niesamowite emocje. W Jastrzębiu gospodarze przegrywali w tie-breaku 5:10, a jednak siłą woli odwrócili losy meczu, wygrywając 15:13, a ostatnią jakże ważną akcję skończył Piotr Gabrych, wybrany potem najlepszym graczem sezonu. Z kolei w Bełchatowie Skra wysoko prowadziła w tie-breaku z Pamapolem AZS i też roztrwoniła przewagę, przegrała. Te dwa tie-breaki przeszły do legendy PlusLigi.
Finał wygrała drużyna z Jastrzębia, zdobywając swój jedyny jak do tej pory złoty medal mistrzostw Polski, a Igora Prielożnego, po tej wygranej poproszono o pomoc w reprezentacji Polski, którą wspólnie ze Stanisławem Gościniakiem wprowadził do igrzysk w Atenach, po tym pamiętnym turnieju kwalifikacyjnym w Porto.
Takich niezapomnianych emocji jak we wspominanym przeze mnie sezonie należy życzyć kibicom w tym nadchodzącym jubileuszowym. Stawka i umiejętności drużyn są równie wyrównane jak w tym 2004 r., więc emocji zapewne nam nie zabraknie.