Kto mistrzem?
Gdyby przed sezonem ktoś powiedział, że w wielkim finale PlusLigi o mistrzostwo Polski będą grały drużyny Lotosu Trefla Gdańsk i Asseco Resovii niewielu by chyba uwierzyło. Resovia owszem była typowana do wysokich miejsc, ale postawa Lotosu Trefla to jednak wielka niespodzianka. Gdańszczanie już jednak w fazie zasadniczej spisywali się znakomicie, a w play off sprawili kolejną niespodziankę, eliminując z walki o tytuł Skrę Bełchatów.
Skra była wielkim faworytem tegorocznego sezonu. Znakomicie grała początkowo zarówno w PlusLidze jak i w Europejskiej Lidze Mistrzów. Kryzys pojawił się u wciąż jeszcze aktualnych mistrzów Polski, w najważniejszym momencie sezonu. Skra nic nie zwojowała w berlińskim finale Ligi Mistrzów, a w PlusLidze będzie walczyć już „tylko” o brązowy medal. Ostatnią szansą dla tej drużyny, by coś wygrać w tym sezonie, będzie finał Pucharu Polski.
Los płata czasem różne figle. W wielkim finale mistrzostw Europy w 2007 r. Hiszpania zupełnie sensacyjnie pokonała Rosję, zdobywając mistrzostwo Starego Kontynentu. Była to jedna z największych niespodzianek w całej historii mistrzostw Europy. Hiszpanię prowadził wówczas Andrea Anastasi i wielu obserwatorów uważa, że właśnie doprowadzenie tej przeciętnej wydawałoby się reprezentacji na sam szczyt europejski to największe dzieło w jego szkoleniowej karierze. Rozgrywającym Hiszpanów w tych mistrzostwach był wtedy Miguel Angel Falasca, który w czasie tych mistrzostw odniósł największy sukces w swej sportowej karierze. Obaj panowie po kilku latach stanęli po przeciwnych stronach barykady i ostro ze sobą rywalizowali o miejsce w finale. Falasca to młody trener, pracuje w Skrze drugi sezon, a pierwszy miał niezwykle udany. Teraz jednak na drodze stanął mu jego „dawny mistrz”.
Anastasi zawsze uchodził za wybitnego speca od prowadzenia reprezentacji. Odnosił przecież niesamowite sukcesy z reprezentacją Włoch, którą prowadził dwukrotnie, z Hiszpanią, a także jak świetnie pamiętamy z naszą reprezentacją, z którą wygrał Ligę Światową. W klubach pracował wcześniej rzadko i bez specjalnych osiągnięć. Dlatego specjalnych cudów, gdy przejmował Lotos Trefl, się po nim nie spodziewano. Włoch pokazał jednak, że doskonale wie co robi i jego drużyna w tych najważniejszych meczach sezonu spisuje się znakomicie.
Anastasi znalazł receptę na Falaskę i jego Skrę. Zobaczymy czy włoski trener znajdzie podobną na Andrzeja Kowala i jego Resovię. Rzeszowianie w przeciwieństwie do Skry, trafili z formą na najważniejsze momenty. Już są klubowym wicemistrzem Europy, a jeśli wygrają także mistrzostwa Polski będzie to z pewnością najlepszy sezon w historii klubu. Nowe pokolenie Resovii nawiązało do chlubnych tradycji Gościniaka, Karbarza, Jasiukiewicza, Bebela i innych rzeszowskich legend. Co ciekawe gdy w 1973 r. Resovia po raz pierwszy zdobywała drugie miejsce w Europie (poprzednikiem Ligi Mistrzów był Puchar Europy Mistrzów Krajowych), w Polsce znalazła pogromcę. Przegrała bowiem rywalizację o mistrzostwo Polski z AZS Olsztyn. Historia jednak nie zawsze lubi się powtarzać.
O brązowy medal powalczy Skra Bełchatów z Jastrzębskim Węglem. Obie drużyny przed sezonem miały chyba nieco wyższe aspiracje. Obie jednak miały w czasie trwania rozgrywek różne problemy, zwłaszcza z kontuzjami czołowych zawodników. Zapewne i tu jednak rywalizacja będzie bardzo ostra. Medal to przecież zawsze sukces, a dodatkowo można wywalczyć miejsce w Lidze Mistrzów na kolejny sezon.
Ostatnio Resovia przedłużyła kontrakt z Andrzejem Kowalem. Trener rzeszowskiej drużyny niejako broni „polskiej myśli szkoleniowej” i jest jedynym Polakiem prowadzącym czołowy zespół rodzimej ligi. Trzech pozostałych półfinalistów prowadzą przecież Włosi i Hiszpan. Jak na razie Kowal wychodzi obronną ręką w walce z zagranicznymi fachowcami. Anastasi jest jednak moim zdaniem z nich najlepszy i jeszcze raz potwierdza, że jest jednym z najlepszych trenerów świata. Faworytem finału z pewnością jest Resovia, ale Lotos Trefl sprawił już tyle niespodzianek, że kolejna też nie jest wykluczona.
Krzysztof Mecner