Kwadrans nienawiści z Nawrockim
Mamy już 2011 rok, lecz mi przypomina się ten 1984. Orwella. Seanse nienawiści, ministerstwo pokoju zajmujące się wojną i hasła w stylu: ignorancja jest siłą! To wszystko jak ulał pasuje do sytuacji trenera Skry Jacka Nawrockiego, który jest kandydatem na selekcjonera reprezentacji Polski siatkarzy. Facet nawet nie powiedział jeszcze tak, a już wylano mu na głowę kubeł pomyj. Wszystko dlatego, że ma okrakiem siedzieć na posadzie w Skrze i kadrze.
Przyznaję, pewnie lepiej by było gdyby nasz nowy selekcjoner był kosmitą z zewnątrz, nie podatnym na żadne naciski, bezstronnym i sprawiedliwym. No i tylko na wyłączność. Problem polega jednak na tym, że nigdy nie wiadomo jak się taki kosmita zachowa, gdy wpadnie w nasze polskie bagienko. Czy polubi taplanie się w błocie?
Nasz problem z zarzutami i niejasnymi sytuacjami w ofercie dla Nawrockiego polega na tym, że te wątpliwości rodzą się na razie w głowach, a nie na podstawie jakichś rzeczywistych wydarzeń. Może to nie z tym łączeniem stanowisk jest coś nie tak, może bardziej z naszymi myślami? Czy to normalne, że drugi człowiek musi dla nas zaraz wydawać się oszustem, karierowiczem, czy złodziejem? Czemu nie mamy za grosz zaufania?
Ale chyba nie ma się co dziwić, bo w tym kraju jest co najmniej kilka milionów ludzi cierpiących na rozdwojenie jaźni. Niby normalnie pracują, jeden w banku, drugi w urzędzie, trzeci coś tam skrobie w gazecie czy internecie. Ale tak naprawdę każdy jest selekcjonerem, wie który siatkarz jest dobry, który się do niczego nie nadaje. Przecież Skrę mógłby prowadzić nawet woźny – myślimy. A ten Nawrocki? Kto to? Nasza kadra potrzebuje kogoś z nazwiskiem, nie wuefisty. Tym tropem idzie naprawdę wielu kibiców-selekcjonerów, ekspertów-selekcjonerów, dziennikarzy-selekcjonerów, czy działaczy-selekcjonerów.
Czytam dzisiejsze, wczorajsze, poczytam też pewnie jutrzejsze komentarze, wpisy, wypowiedzi, felietony i nigdzie nie znajdę żadnego rozwiązania. Wyrąbać tego kandydata i tyle. Co dalej, czy raczej, kto dalej? Nikt nie odpowiada. Wszyscy jednoczą się tylko wtedy, gdy można być na nie! Dlatego nikt nie chce dać Nawrockiemu zwykłej szansy. A przecież, do cholery, może mu się udać! Co mamy do stracenia? Że kolejne mistrzostwa nam się nie udadzą, a kadra będzie grać słabo? Wielkie mi halo. Ile razy w ostatnich dziesięciu latach świętowaliśmy, ile razy nasi zawodnicy wracali w glorii chwały z wielkich imprez? A ile zagraliśmy słabych meczów, ile było klęsk? Że teraz nie możemy sobie pozwolić na kolejną wpadkę? Bzdura…
Nawrocki jest w tej chwili jedynym i najlepszym kandydatem, choć wielu się to nie podoba. Już na samym starcie, a właściwie w przedbiegach, wszyscy wkoło okazują mu brak elementarnego szacunku. Lekceważą jego pracę i osiągnięcia. Mam propozycję, jeśli macie Państwo lepszy pomysł to ślijcie petycje do PZPS. Jeszcze nie jest za późno na Anastiego czy Bagnioliego. Przestańcie tylko kopać jednego z najbardziej obiecujących polskich szkoleniowców! Czy ten apel pomoże? Wątpię… Ale jak mawiał mój ukochany klasyk: trudno, co robić…