Legenda Velasco i Diaza
Trochę w cieniu rozgrywek Ligi Światowej zakończyła się kolejna edycja Ligi Europejskiej. W hiszpańskiej Guadalajarze Portugalia dość niespodziewanie pokonała w finale 3-1 Hiszpanię - mistrza Europy sprzed trzech lat. Ciekawsza chyba jednak od samych wyników była walka myśli szkoleniowej. Obie drużyny prowadzili przecież słynni trenerzy. Portugalię Juan Diaz, a Hiszpanię legendarny Julio Velasco.
Legenda Julio Velasco, trenera który stworzył zdaniem FIVB najlepszą drużynę w historii siatkówki została trochę nadwątlona. Okazuje się, że nawet najlepszy trener świata nie ma monopolu na wygrywanie. Velasco karierę zaczynał jako asystent przy reprezentacji Argentyny w latach 80-tych. Przepustkę do wielkich zadań dały mu sukcesy z włoskim klubem z Modeny, z którym kilkakrotnie zdobywał mistrzostwo Italii. Sławę przyniosła mu praca w latach 1989-1996 z reprezentacją Włoch – właśnie tą słynną wygrywającą po kolei wszystkie imprezy... poza igrzyskami olimpijskimi (dwa razy drużyna Velasco uległa Holandii). Potem już takich sukcesów nie miał. Pracował rok z żeńską reprezentacją Włoch, ale po pokonaniu Polski w meczu o 5. miejsce w ME w 1997 r. zostawił kadrę swemu wieloletniemu asystentowi Frigoniemu. Potem pracował w... piłkarskim klubie Lazio (jako spec od motywacji graczy), z reprezentacją Czech na mistrzostwach świata 2002 r. i reprezentacją Hiszpanii od dwóch lat. Wielki trener jednak po igrzyskach w Atlancie już wielkich sukcesów nie odnosi.
Z Hiszpanią mistrzostwo Europy zdobył w 2007 r. Andrea Anastasi. Jeden z wielkich graczy drużyny Velasco w 1989 i 1990 r. gdy Włosi wygrywali mistrzostwa Europy i świata oraz pierwsze edycje World League. Velasco szybko zorientował się, że jego przyjmujący może być wielkim trenerem i w 1991 r. podzielił kadrę na dwie części. Ta lepsza grała w mistrzostwach Europy pod jego kierunkiem, ta gorsza z Anastasim jako grającym trenerem w Igrzyskach Śródziemnomorskich, u nas mało znanymi zawodami a niezwykle prestiżowymi dla krajów leżących nad basenem Morza Śródziemnego. Anastasi wygrał te zawody, Velasco sensacyjnie przegrał z ZSRR finał ME w 1991 r. w Berlinie.
Byłem na tych mistrzostwach jako akredytowany dziennikarz. Skorzystałem zresztą, że na finał w Berlinie przyjechała grupa polskich trenerów ligowych wynajętym przez PZPS autokarem by podglądać najlepszych. Zabrałem się więc z trenerami w drogę powrotną do Polski. Gdy kierowca autokaru zapytał czy są wszyscy, jeden z szkoleniowców wrzasnął, że wszyscy trenerzy są i brak tylko... Julio Velasco. Na co kierowca: „Powiedzcie temu Velasco by się pospieszył bo czas odjeżdżać”. Cóż mimo wszystko nawet w tych czasach trener mistrza świata w siatkówce to nie trener mistrza w nożnej, którym w 1990 r. był Beckenbauer...
Anastasi wygrał mistrzostwa Europy w 2007 r. w wielkim stylu „wydobywając z Hiszpanii wszystko co najlepsze”. Ale chyba więcej nie dałby rady... skoro szybko wrócił na posadę szkoleniowca reprezentacji Włoch. Velasco spróbował iść śladem swego dawnego ucznia, ale jak się wydaje uczniowie czasem przerastają nauczycieli. Zresztą z mistrzowskiej szóstki sprzed trzech lat nikt nie został, a Velasco korzysta z nowych siatkarzy, co by nie mówić dużo gorszych od braci Falasca, de la Fuente, Molto, Rodrigueza, czy wielkiego Pascuala. Wielkości Velasco i tego co dokonał w przeszłości nikt mu nie zabierze. Ale legenda została ciut nadwątlona... W 2002 r. Julio Velasco wysyłał oferty do PZPS bo widział w Polsce wielki potencjał. Wtedy jednak w naszym kraju stawiano na rodzimych trenerów, bez wielkiego zresztą powodzenia.
Juan Diaz to równie ciekawa postać jak Velasco. Sławę przyniosła mu praca z reprezentacją Kuby z którą zdobył medal mistrzostw świata w 1998 r. i wygrał Ligę Światową. On podobnie jak Velasco też marzył o pracy w Polsce i to... z drużyną kobiet. Zgłosił się na konkurs PZPS ale przegrał z Bonittą.
Ja zapamiętałem go głównie z mistrzostw świata w Argentynie. Gdy prowadzona przez niego Portugalia (po kilku latach przerwy wrócił niedawno na stanowiska szefa tej reprezentacji) pokonała naszą reprezentację i wyeliminowała nas z walki o medale już w 2002 r. Wszyscy byliśmy pewni zwycięstwa, ale Diaz kapitalnie poprowadził swój zespół i sprawił nam lanie. Awans do ósemki najlepszych drużyn świata był historycznym sukcesem Portugalii, teraz Diaz dołożył im do kolekcji triumf w Lidze Europejskiej. W tym 2002 r. siedziałem smutny w hotelu nie mogąc przeboleć naszej klęski, gdy stolik obok usiadł Diaz z siatką pełną szampanów, które postawił szefom portugalskiej federacji. Patrzyłem na nich z zazdrością...
Portugalia ma teraz szanse awansu do Ligi Światowej. Dwa razy w 2004 i 2008 zagrodziliśmy im drogę do Igrzysk Olimpijskich (wygraliśmy kwalifikacje w Porto i Espinho), ale jak widać nie zniechęciło ich to do walki o miejsce w elicie. A Hiszpania porażkę przełknęła bezboleśnie. Mają przecież mistrzów świata w piłce nożnej, a reszta jest mniej ważna...
Krzysztof Mecner