Legendy nie umierają
XII Memoriał Huberta Wagnera będzie dla polskiej kadry ostatnią i najważniejszą próbą przed zbliżającymi się szybkimi krokami mistrzostwami świata. Kadra Stephane’a Antigi sprawdzi swą formę w konfrontacji z Bułgarią, Chinami i Rosją, a przy okazji uczci pamięć najsłynniejszego szkoleniowca w historii polskiej siatkówki.
Okazja jest zresztą szczególna. Nie tylko w Polsce po raz pierwszy zostanie rozegrany turniej o mistrzostwo świata, ale też jesienią będziemy obchodzić 40-rocznicę od jednego z najwspanialszych sukcesów w historii polskiego sportu. W 1974 r. na mistrzostwach świata, które rozgrywano w Meksyku nasza siatkarska reprezentacja zrobiła niesamowitą furorę zdobywając w niewiarygodnym stylu tytuł mistrza świata. Do dziś zresztą jedyny w grach zespołowych w historii polskiego sportu.
W mistrzostwach w Meksyku podobnie jak tych w Polsce stanęło do rozgrywki aż 24 drużyny (w kolejnych Mundialach liczbę finalistów ograniczano, ale od 1998 r. znów w finałach grają aż 24 reprezentacje narodowe). By zdobyć tytuł trzeba grać wiele spotkań. Wygrać taki turniej jest pewnie znacznie trudniej niż wygrać igrzyska olimpijskie, gdzie gra tylko 12 drużyn i gra się co drugi dzień. W Meksyku kadra Wagnera w drodze po tytuł rozegrała aż 11 spotkań. I w większości były to niezwykle trudne spotkania. Wiele z nich wygrała po wyczerpującej pięciosetowej walce. Stąd też do kadry „Kata” przylgnął przydomek „Mistrzowie piątego seta”.
Sukces był niespodziewany, bo wcześniej męska reprezentacja jakichś olśniewających rezultatów nie miała. W 1967 r. zdobyła brązowy medal na mistrzostwach Europy i to był w zasadzie jedyny medal na mistrzowskiej imprezie. Ale też przed mistrzostwami były wielkie nadzieje. Rok wcześniej kadra Wagnera zdobyła przecież srebrny medal w Pucharze Świata, a w 1974 r. wygrała wiele spotkań towarzyskich z najlepszymi ówczesnymi drużynami na świecie. Takiego efektownego sukcesu nikt się jednak nie spodziewał.
Mistrzostwo zostało zdobyte w sposób nie podlegający dyskusji. Polska pokonała wówczas dwa razy wielkiego faworyta jakim był w tamtym czasie zespół ZSRR, pokonała mistrzów olimpijskich z Monachium – Japończyków i dwa razy broniący złotego medalu zespół NRD. Pokonała także inne wielkie potęgi w tamtych czasach jak Czechosłowacja, Rumunia czy USA.
Wagner miał do dyspozycji 12 fenomenalnych siatkarzy, którymi „żonglował” w zależności od przeciwnika. W zasadzie w każdym meczu grała inna szóstka i to był z pewnością największy atut naszego selekcjonera. Stanisław Gościniak został wtedy wybrany najlepszym siatkarzem turnieju, ale przecież w niczym mu nie ustępowali koledzy z reprezentacji. Mistrzostwo świata zdobyli tacy niezapomniani gracze jak Tomasz Wójtowicz, Edward Skorek, Ryszard Bosek, Marek Karbarz, Zbigniew Zarzycki, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Stefański, Wiesław Gawłowski, Wiesław Czaja, Aleksander Skiba i Włodzimierz Sadalski.
Od tamtych mistrzostw minęło tak wiele lat, ale wciąż je wszyscy pamiętamy. W 2006 r. Polska zdobyła wicemistrzostwo świata, co po latach znów było niesamowitym sukcesem polskiej siatkówki. Teraz wszyscy marzą o trzecim medalu, o nawiązaniu do dawnego sukcesu Huberta Wagnera i jego „złotej drużyny”. Będzie to jednak szalenie trudne. Kandydatów do medali jest wielu i każdy z nich przyjedzie do Polski z nadziejami na sukces.
My liczymy, że przy pomocy naszej wspaniałej publiczności kadra Antigi stanie się podobną legendą dla przyszłych pokoleń jak kadra Wagnera dla wszystkich obecnych fanów siatkówki. Legendy przecież nigdy nie umierają.
Krzysztof Mecner