Liczy się tylko złoto
Coraz bliżej wielkiego finału najważniejszych klubowych rozgrywek Europy. W Łodzi o miano najlepszej siatkarskiej drużyny Europy będą walczyć włoskie Trentino, rosyjskie Dynamo Moskwa, słoweńska drużyna ACH Volley Bled oraz nasza Skra Bełchatów. Oczekiwania polskich kibiców są ogromne, wszyscy liczą że po raz drugi w historii polska drużyna zostanie najlepsza na Starym Kontynencie.
Podobają mi się wypowiedzi w różnych wywiadach rozgrywającego Skry Miguela Angela Falaski. Hiszpan mówi wprost, że interesuje go tylko złoty medal, a drugie miejsce to w pewnym stopniu porażka. To taka amerykańska filozofia sportu. Amerykanie mawiają, że w sporcie liczy się tylko triumfator, drugi to jest przegrany, a reszta to jedynie tło. Medale mają znaczenia na Igrzyskach Olimpijskich czy mistrzostwach świata. W rozgrywkach pucharowych pamiętamy zwykle jedynie zwycięzców.
Czy Skra „dorosła” do takiego sukcesu? Trzeba przyznać, że przygotowuje się do tego finału niezwykle starannie, a forma jaką prezentuje w ostatnich tygodniach napawa optymizmem. Skład, wola zwycięstwa, własna hala i publiczność to wszystko sprawia, że wydaje się że ten czas Skry właśnie nadszedł. Bo jeśli nie teraz to kiedy? Lepsza okazja pewnie już się bełchatowskiej drużynie nie trafi.
Skra została już klubowym wicemistrzem świata, ale jak pamiętamy tam rozgrywano zawody innymi przepisami, a „Golden Formula” przejdzie do historii siatkówki raczej jako jednorazowy eksperyment. Po losowaniu par półfinałowych wiele jednak wskazuje, że w Łodzi możemy mieć powtórkę finału Klubowych Mistrzostw Świata z Kataru tzn. mecz Skry z BetClick Trentino.
Włosi bronią trofeum i wydają się być mimo wszystko faworytem. Grają tam przecież takie tuzy światowej siatkówki jak Bułgar Matej Kazijski, Kubańczyk Juantorena, trzech Brazylijczyków (z Leandro Vissotto), Francuz Herpe czy nasz Łukasz Żygadło. Mimo wszystko skład wydaje się słabszy niż przed rokiem gdy grali tam przecież Winiarski i Nikola Grbić.
Skra najpierw musi się uporać jednak najpierw w półfinale z moskiewskim Dynamo, a to proste nie będzie. Mają w składzie słynnego Brazylijczyka Dante i Bułgara Salparowa, ale siła tej drużyny to przede wszystkim wiele rodzimych gwiazd. Jakowlew, Połtawski, Grankin, Bierieżko, Wołkow to nazwiska doskonale znane polskim kibicom. Trenerem jest dawna siatkarska gwiazda Jurij Czerednik, a jego asystentem znany z występów w naszej lidze Aleksander Soloid. To będzie dla Skry niezwykle silny przeciwnik.
Atutem najbardziej niespodziewanego finalisty z Bledu jest bez wątpienia osoba szkoleniowca z Kanady Glenna Hoaga. Kanadyjczyk już raz wygrał Champions League z francuskim Paris Volley, w sytuacji gdy nikt na jego zespół nie postawiłby nawet dolara. Teraz marzy mu się powtórzenie tamtej sensacji. Stworzył z mało znanych graczy świetny zespół z którym każdy musi się liczyć. Trudno jednak myśleć, że jego drużyna może pogodzić wielką trójkę rywali. W sporcie niespodzianki są jednak normalnością. Wielkie nazwiska nie grają, a swoją siłę trzeba jeszcze potwierdzić na parkiecie.
Dla nas najważniejszy będzie start Skry. Sezon zasadniczy w PlusLidze ten zespół wygrał bez trudu, w ćwierćfinale play off nie dał najmniejszych szans wieluńskiemu Pamapolowi i jest wciąż kandydatem nr 1 do mistrzostwa Polski. Zdobyć koronę Europy to jednak znacznie trudniejszy i w tej chwili najważniejszy cel. Cieszą jednak słowa Falaski, że Skra myśli jedynie o wygranej finałowego turnieju, a nie zamierza zadawalać się samym uczestnictwem. Te czasy dla polskiej siatkówki już minęły. Organizować siatkarskie imprezy najwyższej rangi potrafimy – o tym Europa wie od 10 lat. Pora by teraz nie tylko je organizować ale także wygrywać.
Krzysztof Mecner