Marudy, maruderzy, marudzenie
Ze zdumieniem czytam wiele komentarzy, w których raz po raz narzeka się na poziom meczów tegorocznego sezonu PlusLigi. Niezadowoleni kręcą nosem po klawiaturze, że za dużo błędów zagrywki, że dyspozycja graczy faluje, że przecież w każdym meczu powinniśmy mieć takie emocje i poziom, jak choćby w ostatnim starciu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z PGE Skrą Bełchatów. A znaleźli się pewnie też tacy, którym i to spotkanie nie dogodziło poziomem, emocjami czy też kolorem skarpetek siatkarzy.
Trochę oczywiście przesadzam, jednak czasem lubimy aż nadto marudzić i narzekać. Czy faktycznie patrząc na tegoroczny sezon PlusLigi mamy powody do narzekania? Myślę, że raczej powinniśmy się rozpływać w zachwytach, szczególnie jeśli chodzi o poziom emocji. Takie rollercaostera w naszej zawodowej lidze jeszcze nie było. Nie tylko śmiem twierdzić, że jest to jakiś tam sezon, lecz sezon najlepszy w historii zawodowej ligi!
Czy chcę przez to powiedzieć, że wszystkie mecze są wspaniałe i wszystkie trzymają w napięciu? Nie, nie o to chodzi. Sami siatkarze najlepiej wiedzą, ile razy zagrali tak, że niekoniecznie sami chcieliby patrzeć na wyniki swych wysiłków i starań. Ale ile mieliśmy w tym roku nieoczekiwanych zwrotów akcji, ile zmian w tabeli, ile sensacji czy nawet megasensacji? Pamiętam, choć pewnie część moich kolegów i koleżanek krócej zajmujących się dziennikarstwem już trochę mniej, jak Płamen Konstantinow powiedział mi kiedyś, że PlusLiga jest najnudniejszą ligą świata, bo grają wszyscy a na końcu i tak wygrywa PGE Skra Bełchatów (pewnie takiej nudy w Bełchatowie znowu by sobie życzyli...). Bułgarowi chodziło o fantastyczną serię bełchatowian, którzy rok po roku zdobywali mistrzostwo i nikt nie był ich w stanie powstrzymać. W tym sezonie o takiej dominacji trudno mówić, bo do ostatnich chwil trwa walka o miejsce w wielkim ligowym finale. Czy pamiętacie, by kiedyś wcześniej aż do ostatniej kolejki było aż tak wiele niewiadomych. Czy o awansie do wielkiej gry o złoto mógł decydować stosunek setów? (swoją drogą obecne zamieszanie wokół ustalania kolejności w tabeli jest dziwne, przecież ten system obowiązuje w lidze już od dłuższego czasu).
Takich emocji, tak zaciętego boju nie było w naszej lidze od dawna, a może nie było nawet nigdy. A że poziom faluje, że nasze eksportowe ekipy nie grają równo? To także efekt tego, że w PlusLidze powstała silna klasa średnia. Tak jak jest ona podstawą silnej demokracji, tak jest tutaj siłą napędową niespodzianek w PlusLidze. Takie ekipy jak Cuprum Lubin, Cerrad Czarni Radom, Jastrzębski Węgiel, ale i Indykpol AZS Olsztyn, AZS Politechnika Warszawska czy choćby Łuczniczka Bydgoszcz mają w swoich szeregach niebanalnych graczy, którzy są w stanie postawić się najlepszym. Tacy gracze, jak Paweł Zagumny, Marcin Możdżonek, Grzegorz Łomacz, Artur Szalpuk, Lukas Kampa, Daniel Pliński, Paweł Woicki, Michał Ruciak, czy Jakub Jarosz (można wymieniać i wymieniać) z powodzeniem mogliby grać we wszystkich czołowych ekipach i to nie tylko w PlusLidze. Oni stanowią o sile i atrakcyjności klasy średniej, która stara się atakować pozycje ligowych możnowładców. Często z dobrym skutkiem.
Słyszę ostatnio, że obecny system rozgrywek jest zły, że w lidze powinno być mniej lub więcej drużyn, że muszą wrócić sportowe spadki i awanse. Zgadzam się, że nad każdym z tych postulatów warto się pochylić, trzeba go rozważyć i przemyśleć. Czy nie można jednak choć na chwilę zacząć doceniać to, co w PlusLidze udało się wypracować siatkarzom, działaczom, sponsorom, kibicom i organizatorom? Moi starsi koledzy doskonale jeszcze pamiętają czasy, gdy siatkówka wcale nie była drugim polskim sportem narodowym i gdy przez całe lata musiała przebijać się na salony. W porównaniu z tamtymi latami dzisiejsze warunki w PlusLidze to niemal NBA.
I wcale nie chodzi mi o to, by jak w „Misiu” udawać, że wszystko w PlusLidze jest tylko i wyłącznie wspaniałe. Nie potrzebne są nagrania w stylu: „I to nieprawda, że dach przeciekał, tym bardziej że prawie wcale nie padało” – jak słyszeliśmy w komedii Stanisława Barei. Mam tylko małą prośbę: nie narzekajmy dla samego narzekania. Moim zdaniem naprawdę mamy do czynienia z ligą mistrzów świata. Ligą, która wprawdzie wymaga jeszcze ulepszeń, jednak cały czas idącą do przodu, będącą pionierem w wielu dziedzinach. Doceńmy to, co mamy przed własnym nosem.
Ja to widzę, cofając się o jakieś 10 lat, dostrzegam nie zmiany, a rewolucję. A wy jak patrzycie na ten sezon? Szklanka jest do połowy pełna czy pusta?
ps. Ostatnio czytałem, że ZAKSA wygrała fazę zasadniczą tylko dlatego, że nie startowała w Lidze Mistrzów... A nie można by tak po prostu bić brawo ekipie z Kędzierzyna-Koźla?
Powrót do listy