GORĄCY KWIECIEŃ
Były Święta i już po Świętach. Mam błogą nadzieję, dla wszystkich udane, w tym dla zmęczonych ciężkim sezonem naszych siatkarek i siatkarzy. Może ciut odpoczęli, może nawet ta odrobinka (!) się przyda, bo końcówka lig wymagać będzie nie lada wysiłku. Gorący ten sportowy kwiecień. Ileś tam lat temu o tak napiętym kalendarzu ligowym i międzynarodowym nawet by nie myślano. Multum tego choć teraz volleyball to już czysty profesjonalizm, trudny, wymagający ciężkiej pracy zawód. Wymaga się ale i płaci na ogół suto, choć kryzys puka do niejednych klubowych drzwi. Znikają z horyzontu nieoczekiwanie a nagle niektórzy mecenasi sportu.
Wysiłek. Bywa, że ponad możliwości. No i tu w siatkówce wychodzi sprawa racjonalnego treningu, rozsądnego rozłożenia obciążeń. Ujawnia się także na ligowym finiszu, który klub starał się o prawdziwe, wartościowe rezerwy. Nie mówiąc oczywiście o tym, kto jaką sztukę stosował by osiągnąć szczyt klubowej formy na sam koniec PlusLigi. Sprawdzian absolutny, pracy, pomyślunku, weryfikacja sławnych trenerskich nazwisk. Myślę, że nie trzeba będzie tego finiszu zbyt obficie komentować, bo kibice swój rozum mają, wzrok bystry i na przykład ocenią bezbłędnie, czy moja ulubiona niegdyś Resovia odniosła naprawdę już w tym sezonie wielkie korzyści z licznych wzmocnień personalnych, czy sławny trener Travica udowodnił, że jest zdolny w naszej lidze naprawdę wiele zdziałać. Itd. itd. Wszystko to okaże się w tygodniach najbliższych.
Prognozowania a la Iwańczyk nie będzie. Taka zabawa w siatkówce, w której na ważnym etapie w tie breaku drużyna damska wygrywa bodaj 8:2 by przegrywać 12:14, przeciwnik natomiast nie wykorzystuje aż pięciu piłek meczowych –to na Boga czyste samobójstwo a ja jeszcze troszeczkę chcę ponudzić na tym świecie. Jedno jest natomiast pewne, co powtarzam wielokroć: poziomu może w ostatnich meczach super wysokiego nie stanie (chodzi o całe spotkanie a nie fragmenty, tu na pewno znajdą się perełki) bo nerwy na to nie pozwolą, ale raczej do strony emocjonalno-widowiskowej nie będziemy mieć zastrzeżeń. Chyba, że ktoś się załamie i odda pole bez ostrej walki, w co nie chciałbym wierzyć.
Można powiedzieć – dużo w tym co weteran pisze – ogólników, ale podbarwienie, litania nazwisk nie wiele pomoże, bo w „klasyfikacji indywidualnej” też pełna nieprzewidywalność. A propos tej klasyfikacji to naprawdę nie przejmował bym się aż tak bardzo statystykami. Wielce pożytecznymi, naprawdę bardzo pomocnymi, ale... z umiarem panowie i panie. Nie zawsze statystyka pełną prawdę ci powie. Gracz może na przykład mieć wielką procentowo skuteczność a zawali ostatnią piłkę i co – statystyka nadal cudowna ale...po ptokach! Ktoś się zanadto w spotkaniu nie wyróżniał, robił sobie skromnie swoje lecz dwie decydujące o meczu piłki były jego! Lecz w sumie to i nie on wygrał mecz a zespół!!!
O tym, że siatkówka jest grą ZESPOŁOWĄ się zbyt często zapomina, podnosząc rangę różnych – jak mawiają gęsi - MVP czyli siatkarzy(rek) meczu. Nawiasem mówiąc te wyróżnione osoby w pomeczowych wywiadach niemal zawsze podnoszą wagę drużyny. To nie skromność, to po prostu zdrowy rozsądek!
Teraz z innej beczuszki. Usłyszałem niedawno, że trener Serwiński coś tam się żalił, iż PlusLiga wzięła go na warsztat. Panie Bogdanie! Oni z tym nic wspólnego nie mają, to ja napisałem, a nie oni, że Farmutil ma skromniejszy skład ale lepszego trenera. To moje zdanie faceta niezależnego, lecz– powiem samokrytycznie - w tym wypadku nietaktownego. Słowo daję, nikt mnie za to zdanie nie zbeształ, sam się przyznaję, że ja do publicznego klasyfikowania trenerów nie mam kompetencji; mogę co prawda napisać, że ktoś ma większe doświadczenie, zasługi, ale, że lepszy? Niech lepiej to oceniają, jeśli taką mają ochotę inni, posiadający pełne, szerokie pole obserwacji, a nie tylko zestaw wyników meczów, obrazek z telewizji.
Ja Panie Bogdanie przepraszam i to zupełnie niezależnie od tego jakie wyniki osiągnie w finale Muszynianka, czy się panu, jako trenerowi uda czy nie, bo taki trenerski los. Natomiast nikt panu nie odbierze, że z małej choć pięknej Muszyny (moja wspaniała Ziemia Sądecka, moja, bo stąd pochodziła matka mego Ojca z domu Glińska) stworzył pan silny ośrodek siatkarski.
Zastanawiały mnie różne wypowiedzi naszych siatkarskich prominentów o dziurze w budżecie PZPS. Ale już (mam ten wywiad na papierze) słowa ministra Drzewieckiego, że się o tej 4-milionowej dziurze na organizację naszych ME dowiedział z prasy a nie od PZPS-u – powiem szczerze - mną wstrząsnęły.
Przypominam sobie dawniejsze dzieje, gdy przez czas pewien byłem kierownikiem siatkarek Warszawianki i pieniądze na sekcję ciułaliśmy m.in. z tego, że na rozgrywki zabierało się zawodniczek mniej niż dwanaście, chowając do naszej sekcyjnej kasy zaoszczędzone grosiki, przeznaczane na jakieś skromniutkie zapomogi dla siatkarek. Dziś to zupełnie inna sytuacja, system finansowania, kasa pancerna – powiedziałbym. Sportem rządzi nie idea sławnego barona Piotra a w ogromnej mierze pieniądz. Tak jest czy się to komu podoba czy nie. Szkopuł w tym jak kasę zdobyć, pozyskać oficjalne dotacje ale też, a może przede wszystkim, mocnych sponsorów o co w kryzysie coraz trudniej. Jak ową kasą gospodarować, wreszcie – jak ją rozliczyć. Jestem zdania, że te finanse związków sportowych powinny być jawne dla mediów, co może rozwiać wszelkie wątpliwości, jeśli się takowe pojawią.
Kilka zdań o meczach PlusLigi, które ostatnio, jeszcze przed Świętami, widziałem w „okienku”. Przedsmak tego, jak ciekawe mogą być kolejne, pół a następnie finałowe spotkania PlusLigi, która w wykonaniu czterech najlepszych zespołów udowadnia swą pokaźną wartość. Żal tylko, że w drugim, także wygranym meczu Skry z Jastrzębskim doszło do fatalnego zaniedbania. Zbyt późne zauważenie błędu ustawienia odebrało Jastrzębiu nie jeden lecz kilka punktów w czwartym secie, którego dramatyzm przeszedł oczekiwania a walka momentami była fascynująca. Jest oczywiście w półfinałach tzw. falowanie czyli nierówna gra, ale życzyłbym wszystkim by mieli często okazje oglądać również takie mordercze spotkania jak udany rewanż Resovii w 3-godzinnym meczu w Kędzierzynie z Zaksą. Drużyną nawiązującą do pięknych tradycji Mostostalu, świetnie prowadzoną przez Krzysztofa Stelmacha.
Janusz Nowożeniuk
PS. Za uśmiech spontanicznie uradowanego udaną akcją siatkarza Resovii, Hernandeza, w stronę odwróconego już zresztą plecami przeciwnika – żółta kartka i to w ważnym momencie seta. Twardo egzekwowany, skądinąd słuszny przepis, ale mnie serdecznie było żal znakomitego i sympatycznego Kubańczyka.