Medale nie dla Skry
W sporcie nikt nie ma monopolu na wygrywanie. Przekonała się o tym dobitnie Skra Bełchatów, która w tym sezonie po raz pierwszy od wielu lat nie stanie na podium medalistów mistrzostw Polski. Z przebiegu sezonu nie jest to może aż tak wielka niespodzianka. Skra wcześniej przecież nie zdołała awansować do turnieju finałowego Pucharu Polski, pogrzebała szanse w Lidze Mistrzów, a w tabeli ligowej była dopiero piąta. To co zaprezentowali bełchatowianie w I rundzie play off w meczach z Resovią pokazuje jednak, że mieli wszystkie atuty by znaleźć się wśród najlepszych drużyn w Polsce. Jednak czegoś w tym sezonie zabrakło wielokrotnym mistrzom Polski. Na pewno odejście takich gwiazd jak Kurek, Falasca czy Możdżonek musiało być odczuwalne. Z drugiej strony już w nowym składzie drużyna wywalczyła jesienią Superpuchar i brązowy medal Klubowych Mistrzostw Świata. A to świadczy, że potencjał był duży. W części zasadniczej najważniejsza jest jednak równa forma. A to w tym sezonie nie był atut podopiecznych Jacka Nawrockiego. I stąd dopiero piąte miejsce i konieczność tak szybkiego starcia z Resovią. Brak Skry w najważniejszych meczach jest z pewnością wydarzeniem w polskiej siatkówce, bo przecież jeszcze niedawno wydawało się, że ten klub będzie panował w PlusLidze co najmniej tak długo jak niegdyś legendarny AZS AWF Warszawa, który dziesięć razy z rzędu zdobywał mistrzostwo kraju w latach 50- tych i 60-tych.
W walce o tytuł już dawno tak wielkich emocji na tak wczesnym etapie play off nie było. Mecze Resovii i Skry poziomem i dramaturgią zasługiwały na mecze finału play off. Każdy z nich przecież był niesamowicie zacięty, trzy kończyły się tie-breakami, a w każdym walka była „do krwi ostatniej”. Ktoś musiał przegrać, padło na Skrę, i, jak się wydaje, zadecydowała postawa w serii zasadniczej. Resovia była wyżej w tabeli, miała ostatni mecz u siebie i wykorzystała to w sposób bezwzględny.
Prawdziwa walka o tytuł i pozostałe medale dopiero się jednak zaczyna. Resovia po wyeliminowaniu Skry jest na ustach wszystkich i wydaje się być faworytem w spotkaniach z Delektą Bydgoszcz. Zespół Piotra Makowskiego wciąż wydaje się trochę niedoceniany, a przegrana z Resovią w półfinale Pucharu Polski też ma na pewno wpływ na takie opinie. Delecta wygrała jednak zasadniczą część rywalizacji, ma w play off przywileje i w tej sytuacji wcale nie stoi na straconej pozycji, a wręcz przeciwnie.
Drugą parę półfinałową tworzą ZAKSA i Jastrzębski Węgiel. ZAKSA na razie ma świetny sezon. Wygrała Puchar Polski (w półfinale dość pewnie pokonała drużynę z Jastrzębia), awansowała do turnieju finałowego Ligi Mistrzów, bez większych kłopotów przebrnęła też pierwszą rundę play off, odprawiając warszawską Politechnikę w trzech meczach. Z kolei Jastrzębski Węgiel po serii świetnych meczów w lidze, „męczył” się nieoczekiwanie z zespołem z Kielc. Potencjał drużyny Lorenzo Bernardiego jest ogromny. Jastrzębski Węgiel sezon zasadniczy zakończył wyżej niż ZAKSA, więc jeśli dojdzie do piątego meczu będzie miał handicap. Tyle, że z ekipą Daniela Castellaniego jakoś w tym sezonie sobie nie radzi. Więcej szans przyznaje się więc finaliście Ligi Mistrzów, ale i w tej rywalizacji zapowiada się niesamowita walka, bo siły są niezwykle wyrównane.
O tegorocznym sezonie PlusLigi już od dawna mówi się, że jest najciekawszy od lat. Mecze I rundy play off w pełni to potwierdziły. Mamy w nich i spore niespodzianki, i niewiarygodnie zacięte spotkania, i dobry poziom. To musi cieszyć wszystkich siatkarskich kibiców. Wskazać faworyta do tytułu na tym etapie w zasadzie nie można, a cała czwórka szykuje się do ostrej walki w półfinałach. Ciekawe czy ich zaciętość będzie równie wielka jak w rywalizacji Skry i Resovii.
Z tych minionych lat najbardziej chyba pamiętne były półfinały sezonu 2003/2004. Wówczas Jastrzębski Węgiel walczył z AZS Częstochową, a AZS Olsztyn ze Skrą. W obu parach doszło do piątych spotkań i tie-breaków. A ostatnie piłki były wręcz niesamowite. Jastrzębie wysoko przegrywało z Częstochową, a Olsztyn ze Skrą. W końcówce sytuacja się jednak odwróciła i mecze wygrali ci co wcześniej przegrywali. Takiej frapującej rywalizacji już potem nie było. Wiele jednak wskazuje na to, że po dziewięciu latach od tamtego pamiętnego sezonu półfinałowe mecze mogą być równie dramatyczne i pasjonujące. Tego wszystkim kibicom siatkówki spragnionym wielkich emocji należy życzyć.
Krzysztof Mecner